Maria Klimaschka – życie naznaczone cierpieniem
Żyła w latach 1895 – 1969, a więc 74 lata. Całe jej życie nacechowane było cierpieniem za grzechy aborcji, morderstwa w łonie matki oraz przeciw szóstemu przykazaniu. Sam Bóg Ojciec dla zadośćuczynienia tych grzechów zażądał od Syna cierpiącej duszy, oddanej mu przez całe swe życie.
Maria Klimaschka, zwana Mariellą cierpiała już od czwartego roku życia na różne ciężkie choroby. Mieszkała z rodziną Otlików w Raciborzu Płoni, przy ul. Sudeckiej 32, naprzeciw franciszkańskiego Klasztoru św. Paschalisa. Pierwotnie ta część miasta należała do Parafii św. Jana na Ostrogu, co zmieniło się dopiero po 1930 r., po utworzeniu klasztoru franciszkańskiego.
Duchowym ojcem Marielli był franciszkanin o. Albrecht Cherubin (1909-1986) z Raciborza – Płoni.
Mariella swe cierpiętnicze życie wiodła na piętrze domu, rodzina Otlików mieszkała zaś na parterze. Przed tym domem stoi betonowy krzyż z 1875 r., ufundowany przez Franciszka i Franciszkę Rumplów. Oznacza to, że przed Otlikami dom zamieszkiwała, co najmniej pół wieku wcześniej, rodzina Rumplów.
Jak wiadomo, dawna Plania leżała ok. 1 km od granicy polsko-niemieckiej i zamieszkiwała ją ludność o różnych poglądach, co również potwierdził wynik Plebiscytu z 1921 r. Przy wkroczeniu na teren Plani wojsk radzieckich w kwietniu 1945 r., nie było trudno się dowiedzieć, kto z mieszkańców stoi po jednej, a kto po drugiej stronie. Z rodziny Otlików synowie, jako ochotnicy zgłosili się do armii niemieckiej. W mieszkaniu na parterze zostały same kobiety, na piętrze chora Maria Klimaschka, od której żołnierz zażądał kluczy do piwnicy. Gdy zaraz ich nie otrzymał, leżącą chorą kopnął w brzuch i z jej kluczami zszedł do piwnicy. Tam ukrywał się gospodarz domu Robert Otlik urodzony w 1900 r., którego żołnierz bez wahania zastrzelił.
Maria Klimaschka miała pamiątkę tego kopnięcia, gdyż rana brzuszna sprawiała dodatkowe cierpienie do końca jej życia.
Mariella miała koleżankę – Marię Juretzkę, która mimo ciężkiej pracy w Zakładach Elektrod Węglowych, w wolnych chwilach opiekowała się chorą. Była uczciwa i bardzo oddana, w czasie niebieskich nawiedzeń Marielli, nie przeszkadzała przenosząc się do sąsiedniego pokoju. Marielli objawiła się św. Gemma Galgani z Lucca (Włochy), która jako posłanka Jezusa miała stać się jej mistrzynią i przewodniczką, by towarzyszyć przy wznoszeniu się jej duszy do Boga.
Mariella miała stygmaty Pana Jezusa w jasnoniebieskim kolorze, były jednak mało widoczne, dlatego nie każdy je zauważał. Siostrzenica Marii Juretzkiej, pani Renata Duka dba do dzisiaj o grób Marielli i jej matki Johanny na cmentarzu na Płoni. Jako pierwszy znajduje się w ósmym rzędzie po prawej stronie od głównego przejścia. Modlitwa przy tym grobie na pewno zostanie wysłuchana. Dlatego każdego zachęcam do niej, ponieważ nadszedł czas, aby po upływie 43 lat od śmierci Marielli opowiedzieć jej historię mieszkańcom powiatu raciborskiego.
W Bad Wörishofen na południe od Monachium w Bawarii działa „Marienkinder” – „Dzieci Maryi”. Ta żeńska grupa zróżnicowana wiekowo zajmuje się wychowywaniem dla nieba osób cierpiących na różne choroby. Utrzymuje też duchowy kontakt między ziemią a niebem.
W listopadzie 2011 r. otrzymałem od grupy „Dzieci Maryi” list, z prośbą abym odszukał w Raciborzu grób Marielli i pomodlił się przy nim w ich intencji. Przejażdżka rowerem po raciborskich cmentarzach była dla mnie znamienna. Najpierw wstąpiłem do gospodarza przy ul. Mariańskiej o nazwisku Klimaschka. Wyjaśnił mi, że Mariella była jego ciotką, całe życie chorowała i mieszkała na Ostrogu. Odesłał mnie do księdza proboszcza, aby ten wskazał mi miejsce, gdzie ten grób się znajduje. Przed probostwem na starym cmentarzu krzątała się kobieta, która wyjaśniła mi, że Mariella pochowana jest na cmentarzu na Płoni. To ona od czasu śmierci swej ciotki Marii Juretzkiej jej grobem się opiekuje. Była to wspomniana Renata Duka, a spotkanie z nią można przypisać niebieskiej pomocy.
Zaraz pojechałem na cmentarz na Płonię, gdzie znalazłem grób Marielli. Odmówiłem modlitwę w intencji „Dzieci Maryi”. Cała sprawa wydała mi się dziwna, nie wyłączając niebiańskiego prowadzenia. Zima na przełomie grudnia i stycznia 2012 r. była łagodna, co pozwoliło mi, a miałem wtedy już ponad 81 lat, objechać na rowerze kościoły na Płoni i Ostrogu. Przy ostrej zimie, śniegu i mrozie nie mógłbym tego wykonać. Od tego czasu, jak zapewniają mnie „Dzieci Maryi”, zostałem ściśle związany z tą sprawą.
Apeluję, by często modlić się przy grobie Marielli, co pewnie pozwoli na otrzymania łask bożych.
Na ten temat wydane zostały dwie niemieckojęzyczne książki „Miłość zwycięża w ofierze” i „Pokuta czyni palącą biedę” , które dostępne są w księgarni w Altötting.
Na pomniku Marielli widnieje napis: „Miłość zwycięża w cierpieniu i ofierze”.
Robert Tomański