Złośliwy przegląd miesiąca
18 mgnień sukcesu
Kolega podesłał mi mejla z poleceniem, że mam zagłosować na nasz raciborski Zamek Piastowski w konkursie „Najlepsza Przestrzeń Publiczna Województwa Śląskiego”. Wiadomość składała się z obszernej informacji i materiału video. Ktoś widać uznał, że do głosowania na raciborski zabytek internautów zachęci dołączony film pt. „Zamek w Raciborzu. Historia odbudowy”. Z patriotycznym uniesieniem zacząłem żebrać o kolejne głosy wśród znajomych i rodziny, ale ostudziła mnie już pierwsza odpowiedź i to od własnego siostrzeńca. „Czy wy w rezerwacie jakimś żyjecie? Kto dziś robi prawie 19-minutowe filmy o budynku? Nawet telenowele są krótsze”. O, tak łatwo się nie poddam „jutubowym barbarzyńcom” – pomyślałem, ale na wszelki wypadek przed włączeniem filmu zrobiłem sobie dużą, mocną kawę. No i obejrzałem, i to nawet dwa razy. Za drugim razem z rosnącym zdziwieniem, bo skupiłem się na tym, ile razy i w jakich pozach pojawia się w filmie włodarz naszego powiatu. Ano już się dzielę swoimi obliczeniami: twarz, popiersie bądź sylwetka starosty, z wokalem lub bez, atakuje nas z ekranu 18 razy czyli mniej więcej raz na minutę. Teraz już rozumiem, że epopeja ta nie mogła być krótsza. Tylko czemu taki mylący tytuł? Nie lepszy byłby: „Adam Hajduk – dzieło życia”?
Bul ból do kwadratu
Skoro już przy głosowaniach jesteśmy, to warto odnotować, że prezydent Raciborza ogłosił wśród ludu konkurs na nazwę własną Aquaparku. Widać obiekt ów musi być już na ukończeniu. Można wygrać baraszkowanie w wodzie za 600 zł, udział w gali otwarcia wraz z uściskiem ręki różnych notabli, a także przejść do historii rekreacji w Raciborzu poprzez upamiętnienie nazwiska autora w widocznym miejscu obiektu. Niniejszym składam moją propozycję nazwy: „Bul ból”. W ramach autoreklamy mojego pomysłu zwracam komisji konkursowej uwagę na nowatorskie zastosowanie tzw. onomatopei (dla młodych: wyraz dźwiękonaśladowczy). I tak oba człony nazwy czytane fonetycznie naśladują odgłosy pływaka wypuszczającego w wodzie powietrze, co kojarzy się ze zdrowiem, relaksem, i odprężeniem (no, ewentualnie też z tonięciem), a więc całkowicie spełnia wymagania regulaminu konkursowego. Z kolei druga część, zapisana w zgodzie z ortografią obrazuje uczucie, które niewątpliwie towarzyszyć będzie prezydentowi i jego ewentualnym następcom przy płaceniu rachunków za utrzymanie tego obiektu. Chciałbym też podkreślić, że nazwa jest rozwojowa, a więc z upływem lat można i wzrostem kosztów będzie można człon „ból” wzmacniać, np. dodając wykrzykniki, potęgi, itp.
Ani kwiatów, ani flaszki. Jak tu żyć?
Szerzy się okropna plaga niedawania kwiatów wójtom i burmistrzom po otrzymaniu przez nich absolutorium czyli pokwitowania, że cały rok pracowali w trudzie i znoju dla dobra swojej gminy. Należy przypomnieć, że ochłodę obyczajów w tym względzie zapoczątkowała wójt Nędzy Anna Iskała, która bodaj jako pierwsza zabroniła wspierania w ten sposób rozwoju okolicznych kwiaciarni. Ostatnio podobny afront dotknął burmistrza Krzanowic Manfreda Abrahamczyka. Radny Tadeusz Kulesza zaproponował wprawdzie, że w takim przypadku facetowi zamiast kwiatów lepiej „dać flaszkę”, ale też bezskutecznie. Na żart radnego szybko bowiem zareagował przewodniczący gminnej rady Henryk Tumulka, który przypomniał, że w urzędzie nie wolno pić alkoholu. Redaktor Wojnarowski sugeruje w Nowinach Raciborskich, że to ze strachu przed szefową gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych Lidią Rąpałą. Może i ze strachu, a może teraz po prostu ryzyko picia jest większe. W końcu wie to kto, ile jeszcze tej zatrutej czeskiej wódki krąży po okolicy?
Upał groźny dla polityków
Partie robią co mogą by choć na chwilę odciągnąć swoich wyborców od grilla i przekonać, że Polska jest dla nich najważniejsza. PO proponuje zatem wakacyjną naparzankę pomiędzy Tuskiem i Gowinem o fotel szefa partii, PSL zaprasza do patriotycznego boju o ubój rytualny, a PIS organizuje letnie igrzyska pt. „Uwolnijmy Warszawę od Gronkiewicz-Waltz, a wszystkie nasze problemy odpłyną Wisłą do Gdańska”. Oryginalny pomysł na wakacyjną nudę ujawnił też europoseł Marek Migalski i jego (ponoć wciąż jeszcze wegetująca) partia PJN. Proponuje wprowadzenie przepisu, że dzięki oddaniu krwi można będzie sobie zmniejszyć posiadaną liczbę punktów karnych otrzymanych za wykroczenia drogowe. Według PJN ma to pomóc w uzupełnieniu wakacyjnego niedoboru krwi w szpitalach. Niestety, jak dotąd nikt w odpowiedzi na tę propozycję nie zaproponował, jak walczyć z wakacyjnym niedoborem rozumu u polityków. Jeśli dobrze rozumiem, celem dawania punktów karnych jest nawoływanie do opamiętania, a w skrajnych wypadkach wyeliminowanie z ruchu najbardziej niebezpiecznych piratów drogowych. Bo to oni często powodują wypadki i ofiary. Jeśli mamy im pomagać w ten sposób, że w zamian za oddanie krwi na leczenie swoich potencjalnych ofiar, będą mogli dalej jeździć i powodować kolejne tragedie na drodze i ofiary, to ja wymiękam przy takiej logice. To mógł wymyślić tylko przegrzany upałem polityk.
Co będzie jak popalą i odpalą czołg?
Policjanci zatrzymali na gorącym uczynku czterech Czechów, którzy uznali, że różne metalowe elementy i kable marnują się w nieczynnej stacji benzynowej w Pietraszynie. Okazało się przy tym, że na „włam” chłopaki wybrały się z podręcznym zapasem marihuany oraz metaamfetaminy. Trudno powiedzieć, czy używki były im potrzebne żeby się wzmocnić w trakcie ciężkiej pracy przy odpiłowywaniu kaloryferów czy po prostu upał odebrał im rozum, że poszli kraść z narkotykami w kieszeniach. W każdym razie będą teraz mieli parę lat na spokojną refleksję nad poprawą organizacji pracy w przyszłości. Tymczasem okoliczni mieszkańcy zaczynają się obawiać co będzie, jak kiedyś jakaś najarana ekipa złomiarzy odpali czołg i samolot, które stoją na postumentach niedaleko dawnej granicy…