Piórem naczelnego
Mariusz Weidner, Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Wybrałem się na rodzinne wczasy. Postawiłem na Pleśną – polskie morze w sierpniu i najbardziej raciborską z miejscowości nad Bałtykiem. Blisko trzydziestoletnia tradycja raciborskich obozów w tym rejonie sprawiła, że wracają tu chętnie byli obozowicze, jak i wychowawcy. Z rozmów z tymi najbardziej doświadczonymi wiem, że dzisiejsze obozowiska to sielanka w porównaniu do tych sprzed lat, ale nie o wspomnieniach chcę dziś pisać. Jechałem nad morze z wyobrażeniem plaż zapchanych po ostatni skrawek wolnego miejsca i kurortów, gdzie pokus dla letnika jest więcej niż komarów nad wodą. Tak się rzeczywiście dzieje. Miejscowość Gąski, którą dzisiejsze pokolenie 40-latków pamięta jako zapyziałą wioskę z jedną smażalnią ryb, teraz chwali się tłumem plażowiczów i kolejkami w licznych lokalach gastronomicznych. Mnie ten styl wypoczywania nie odpowiada, prędzej męczy niż relaksuje. Na szczęście ulokowałem się w Pleśnej, która też stawia na rozwój w kierunku komercyjnym ale szczęśliwie wciąż jest jeszcze urokliwym miejscem z kameralną atmosferą. Napisałem już, że jest to najbardziej raciborska z nadmorskich miejscowości. Bo jak inaczej nazwać miejsce, w którym tylko pierwszego dnia pobytu spotkałem ordynatora raciborskiej lecznicy, byłego prezydenta miasta, a także skarbnika gminy z Rudnika? To tylko niektóre z raciborskich twarzy, nie licząc rejestracji SRC, których obecnością „grzeszy” każda uliczka. Poznając specyfikę Pleśnej nie dziwię się, że magistrat z taką konsekwencją dzierżawi tu teren by kolejne pokolenia raciborzan mogły zasmakować Bałtyku w tej właśnie wersji.