Moim zdaniem
Marek Rapnicki - Klub Gazety Polskiej w Raciborzu
„ZIELONA WYSPA SZCZAWIU”
Polacy powiedzieli: dość!
Kto mówi, że w Warszawie w sobotę 14 września w marszu protestu przeciwko polityce rządu wzięło udział 40, 60 lub nawet 100 tys. ludzi, kłamie. Jedną tylko nitką od południa, od Katowic, autokary jechały chwilami niemal jeden za drugim, setki autokarów! Wśród nich dwa z Raciborza, ze związkowcami NSZZ „Solidarność” Pracowników Oświaty, Sanepidu i d. ZEW-u, a także członkami Klubu Gazety Polskiej, jak też po prostu polskimi patriotami. Wszyscy w liczbie ok. 120 osób (był jeszcze autobus z OPZZ) uznali, że udział reprezentacji Ziemi Raciborskiej (Racibórz, Kornowac, Krzanowice) w proteście zorganizowanym przez centrale związkowe jest konieczny. Wzruszenie wywoływała obecność całych rodzin, włącznie z małymi dziećmi, które poświęciły czas i siły, by zamanifestować swój sprzeciw wobec sytuacji w jakiej, wskutek polityki PO, znalazła się Polska. 12 godzin spędzonych w samochodzie, aby między godziną 12.00 a 16.00 przejść trasę od Sejmu do Zamku Królewskiego!
Szliśmy w ogromnym tłumie spokojnych, ale zdeterminowanych ludzi. Morze ludzi i morze związkowych i narodowych sztandarów. Gdyby nie jazgot gwizdków i trąbek, byłby to marsz pogrzebowy. Jednak fala hałasu niosła nasz bunt przeciwko ekonomicznej, demograficznej i moralnej zapaści społeczeństwa oraz wobec politycznej i międzynarodowej degradacji naszego państwa. Spokój, wzajemna życzliwość, poczucie rosnącej siły, czyli po prostu – Solidarność! Ostatni raz można było się poczuć tak samo na mszy papieskiej na gdańskiej Zaspie w 1987 roku. Wtedy było nas tam 2 miliony, w sobotę do stolicy przybyło ok. 200 000 ludzi i to są dane rzetelne.
Krzysztof Wyszkowski, założyciel Wolnych Związków Zawodowych na Wybrzeżu, od których rozpoczęła się nasza antytotalitarna epopeja, powiedział, że nastrój Polski AD 2013 przypomina mu rok 1988, czas stagnacji, marazmu i beznadziei, z którego zaczął kiełkować narodowy bunt. My potwierdzamy słuszność tej diagnozy. Na ulicach warszawskiego śródmieścia czuło się gorycz, zawiedzione nadzieje, ale też wielką determinację, aby powstać z kolan. Znów, tak jak w 1980 i 1988, naród w pokojowy sposób dał znać władzy, że jest suwerenem i nie dał się oszukać za pomocą błyskotliwych haseł rządowej propagandy.
W rejonie Pałacu Prezydenckiego, gdzie władza wciąż nie pozwala postawić pomnika ofiarom smoleńskiej katastrofy, zauważyliśmy plakat: ZIELONA WYSPA SZCZAWIU…