Piórem naczelnego
Mariusz Weidner - Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Chociaż do mikołajek daleko, to start prezydenckiego objazdu dzielnic jawi się niczym koncert spełniania życzeń. Włodarz słucha ludzi co ich boli i szuka recept na poprawę rzeczywistości. Nie spełni wszystkich marzeń, ale chętnie przyjmuje wszelkie uwagi, bo tak będzie mu łatwiej skonstruować program wyborczy dla konkretnych rejonów miasta. Czego nie uda się zrealizować przed jesienią przyszłego roku, będzie można wpisać w plan na kolejne cztery lata. Jeśli opozycja nie wymyśli prochu do następnych wyborów, to przy takiej strategii prezydenta ma równe szanse wygrać co polecieć z motyką na księżyc. Sądząc po frekwencji na pierwszych spotkaniach, raciborzanie zobojętnieli na ofertę samorządu. Zamiast społeczeństwa obywatelskiego mamy już tylko wierną klientelę marketów i galerii handlowych, która bezwiednie daje się ponieść marketingowej machinie, a sprawy miasta powierza w ręce urzędników. Jest wobec nich bardzo krytyczna, ale woli tę złość kumulować w internetowych komentarzach niż konfrontować na żywo z prezydentem. Przychodzą najbardziej zdesperowani, którym klikanie w komputer nie wystarcza. Mało kogo interesują niuanse, jak podział władzy na kompetencje miasta, powiatu czy województwa. Szef jest jeden. Nazywa się Lenk i niech wszystko załatwi. Wygodne, ale nieprawdziwe. Bo możliwości prezydent ma mimo wszystko ograniczone i składane mu pretensje są strzałem mocnym, ale kulą w płot.