Kraina lalek z bajkowego świata pani Basi
Tam gdzie inni tylko w skrytości wracają pamięcią do lat dzieciństwa, by we wspomnieniach napawać się urokami przeszłości, Barbara Błaszczok urzeczywistnia swe marzenia tworząc piękne baśniowe kolekcje. Powrót do dziewczęcych fascynacji, w połączeniu z dojrzałą ciekawością kultury i zwyczajów, sprawiły, że nieboczowianka nie potrafiła oprzeć się pięknym porcelanowym lalkom. Wszystko zaś przez uroczą biłgorajkę, którą kupiła na prezent dla siostrzenicy.
– Szwagier pochodzi z Zamojskiego, pomyślałam więc, że taki upominek, jak lalka w pięknym regionalnym stroju spodoba się trzynastolatce. Gdy rozpakowałam ją w domu i znalazłam gazetkę z wieloma interesującymi opisami również obyczajów tego regionu, postanowiłam, że i ja muszę mieć taką lalkę. Potem kupiłam następną, a także zamówiłam 11 poprzednich, które wcześniej ukazały się na rynku – opowiada.
Dziś zbiór liczy już 44 lalki, których urokowi trudno się oprzeć. Porcelanowe piękności, w barwnych, ręcznie wykonanych strojach regionalnych, pani Barbara stara się ustawiać zgodnie z ich geograficznym umiejscowieniem. Dodatkowo sama wzbogaca je elementami charakterystycznymi dla danego zakątka Polski. Trudno wyróżnić którąkolwiek z nich, jednocześnie nie ulegając urokowi małych góralek, czy też strojnisi z wybrzeża. Uwagę przyciąga bogato przyodziana bamberka z okolic Poznania, ale równie ciekawe, bo w swych regionalnych strojach są: kielczanka z malowankami, kojarząca się z wycinankami kurpianka, kaszubka, warmianka, kujawianka, biskupianka, szamotułanka pochodząca z rejonu upraw ziemniaków, czy też mało znana pałuczanka z krainy jezior.
Mniejszość stanowią lalki męskie, za to w pięknych strojach ludowych: krakowskim, łęczyckim, podhalańskim i żywieckim. Śląsk reprezentuje zaś bytomianka, częstochowianka, pszczynianka oraz ubrana po chłopsku opolanka.
Stroje lalek charakterystyczne są dla okresu końca XIX i połowy XX wieku. Wtedy były dość powszechnie noszone przez miejscową ludność, głównie w niedzielę lub z okazji ważnych uroczystości. Teraz te odświętne zakładane są okazjonalnie, przede wszystkim przez członkinie i członków zespołów ludowych, czy też panie z kół gospodyń wiejskich, które kultywują tradycje regionalne.
Panią Barbarę szczególnie zafascynowała biłgorajka i wcale nie dlatego, że jest najpiękniejsza, bo każda lalka jest jedyna w swoim rodzaju. Upodobała ją sobie, może przez sentyment, że jest pierwsza w jej kolekcji, a może dlatego, że tak niezwykle barwnie opisany został ten region przez etnografów.
– To właśnie w tym sitarskim rejonie wykonywano sita i przetaki. W każdej wiosce istniał mały warsztacik, w którym ręcznie je wytwarzano, a następnie sprzedawano nawet do sąsiednich państw – przypomina pani Barbara, która potrafi o każdej z lalek opowiedzieć historię związaną ze zwyczajami codziennego życia.
Swą wiedzę wzbogaca w wolnych chwilach od pracy w szpitalu i obowiązków na gospodarstwie. Informacje znajduje w gazetkach „Polskie Stroje Ludowe”, które dołączone są do każdej lalki. Opisano w nich szczegółowo ubiór, obrzędy i zwyczaje, ale też ludzi danego regionu, czym się niegdyś zajmowali i jakie tradycje kultywowali. Już dziś pani Basia z niecierpliwością czeka na kolejną lalkę – lasowiaczkę, która swym strojem nawiązuje do kultury ludowej Kolbuszowej.
Zimowa wioska nieboczowianki
Tuż przed Bożym Narodzeniem mieszkanka Nieboczów w swym domu buduje bajkową wioskę, która na czas świąt zajmuje miejsce porcelanowych lalek. Kolekcja miniaturowych budowli i postaci stała się kolejnym wyzwaniem pani Basi. Urokowi takiej bożonarodzeniowej dekoracji uległa przed około sześciu laty, gdy gościła u siostry w Niemczech.
– Pojechałam do niej tuż przed światami. Przystrajając mieszkanie ustawiła na parapecie małe malownicze domki, kościółek, a wokół grupkę postaci. Tak bardzo mnie to zachwyciło, że sama kupiłam kilka malutkich budynków. Wszystkie one są odwzorowaniem prawdziwych zabytkowych obiektów, a część dochodu ze sprzedaży przeznaczona jest na ich renowację – tłumaczy pani Barbara, która już za pierwszym razem przywiozła kościół, dwa domki, choinkę i dużo ludzików. Nieoceniona przy komponowaniu już całkiem sporych rozmiarów wioski okazała się pomoc rodziny – siostry, brata, kuzynostwa i cioci, którzy regularnie dokupują kolejne obiekty i figurki.
Każdego roku pani Basia daje upust swej fantazji tworząc małe urbanistyczne cudo, które wzbudza zachwyt zarówno dorosłych, jak i dzieci z Nieboczów. To właśnie one w okresie świąt najchętniej zaglądają do państwa Błaszczoków.
Na specjalnie zamówionym u stolarza podwyższeniu, układa na białej flizelinie imitującej śnieg wszystkie elementy wioski, wśród których, oprócz wspomnianego kościółka, domków i postaci ludzi, są zwierzęta domowe i leśne, choinki, a nawet latarnia. Tworzy z wykałaczek płotki, z drobnego piasku usypuje dróżki, ze styropianu i waty buduje górki, z których zjeżdżają dzieci na sankach. Życie toczy się nie tylko na ulicach, po których jeżdżą bryczki, ale również w gospodzie i w kuźni, gdzie trzech kowali podkuwa konie. Przy choinkach można zobaczyć sarenki, wiewiórki i bawiące się wśród krzaczków jeżyki.
Przygotowanie tej niespotykanej wystawy zajmuje nieboczowiance około dwóch dni. Radość tworzenia sprawia, że z przyjemnością wygospodarowuje czas przeznaczony na przedświąteczne porządki.
Trudny czas rozstania
Ten bajkowy świat nieco łagodzi ból rozstania z Nieboczowami. To już ostatnie chwile, które mogą spędzić państwo Błaszczokowie w swej rodzinnej wiosce. Za parę lat stanie się ona częścią wielkiego polderu przeciwpowodziowego. Najtrudniej jest rodzicom pani Basi, którzy urodzili się i poznali w Nieboczowach. To właśnie po nich odziedziczyła artystyczne zainteresowania, gdyż oboje są uzdolnieni muzycznie. Pan Józef grał w orkiestrze, a pani Maria w niej śpiewała.
Dziś powoli likwidują swe gospodarstwo i sprzedają ziemię.
– Mamy jeszcze tylko trzy krówki, a kiedyś w oborze stały nawet 24 sztuki bydła. Z 8 ha dobrej madowej ziemi, na której rosły zboża, buraki cukrowe i ziemniaki, pozostało 25 arów pod uprawę roślin pastewnych dla zwierząt – mówi pani Maria.
Nie wyobraża sobie momentu odejścia z własnego domu, który wybudowała wspólnie z mężem. Z Nieboczów dużo rodzin już się wyprowadziło, kilka zdecydowało się na przeprowadzkę w przyszłym roku. Państwo Błaszczokowie przeniosą się na Dąbrowy, gdzie mają powstać Nowe Nieboczowy. – Jakie nowe, po prostu Nieboczowy – przekonuje pani Maria, którą pociesza fakt, że znów będzie mieszkać w otoczeniu dawnych sąsiadów.
Budowę domu państwo Błaszczokowie zamierzają rozpocząć w przyszłym roku, na razie uporządkowali i wykosili wybraną działkę. Przenieść się tam powinni do 2016 r., kiedy utworzona zostanie cała infrastruktura wioski, a więc drogi i obiekty użyteczności publicznej.
– Ludzie odchodzą i my też musimy się na coś zdecydować. Nie będziemy mieli tam już gospodarstwa, ale zabierzemy ze sobą nasze dwa psy i dziewięć kotów – mówi pani Maria o swej gromadce czworonożnych przyjaciół, wśród których króluje piękny berneńczyk Maksio i półpers – Feliks.
Ewa Osiecka