Kara chłosty dla drogowych recydywistów
Moim zdaniem - Piotr Klima - przedsiębiorca, polityk i społecznik
Były samorządowiec apeluje o społeczną refleksję na temat bezpieczeństwa na drogach.
Naprawdę jestem przerażony! Mieszkam na głównej trasie karetek pogotowia, które pędzą ze szpitala do kolejnych wypadków. Nieraz jedzie ich kilka, bo tylu jest poszkodowanych. Zastanawiam się, chyba podobnie jak wielu mieszkańców czy naprawdę nie możemy nic zrobić, aby znacznie zmniejszyć ich liczbę.
Jak to możliwe, że przeprowadza się tyle akcji prewencyjnych, uświadamiających, sypią się mandaty na jazdę w stanie nietrzeźwym, za jazdę zbyt szybką i brawurową. Czy to za mało, czy powinniśmy więcej, a może inaczej? Jak wstrząsnąć społeczeństwem, jak nauczyć ludzi cenić swoje i innych życie? Strach mnie ogarnia, co będzie gdy nastąpią gołoledź, duże opady śniegu. Czy rzeczywiście ludzie nie potrafią już racjonalnie myśleć?
Przed rokiem byłem świadkiem wypadku przed swoim domem, gdy na jednym pasie do wypadku przyjechała policja, pogotowie i wóz straży pożarnej. Stali na sygnałach, a po kilku minutach po drugiej stronie dwupasmowej jezdni w odległości zaledwie 10 m miał miejsce drugi podobny wypadek – samochód potrącił pieszego. Ofiara pierwszego zdarzenia, w wyniku odniesionych obrażeń, zmarła po kilku dniach.
Co mamy zrobić jako społeczeństwo? Co może poradzić policja, straż miejska, samorząd lokalny, media, określone instytucje, urzędy i inne podmioty (jak szkoły, organizacje pozarządowe)? Nasuwają mi się następujące propozycje:
- podjąć temat na posiedzeniach rad miasta i powiatu oraz gmin, poddać analizę tam wypracowaną konsultacji społecznej,
- zaproponować szereg akcji uświadamiających, zwrócić się do księży, aby mówili o tych problemach z ambon,
- ustawić w widocznych miejscach (i przemieszczać je w czasie) duże tablice ostrzegające i informujące o zagrożeniach w ruchu drogowym,
- w niektórych miejscach należałoby dodatkowo przed przejściami dla pieszych ograniczyć szybkość samochodów i ją skutecznie egzekwować,
- lepiej oznaczyć przejścia dla pieszych, wprowadzić pulsujące światełka ostrzegawcze, zwiększyć liczbę sygnalizatorów świetlnych,
- na rogatkach miasta postawić ku przestrodze rozbite samochody, bo nic tak nie przemawia do wyobraźni jak zmiażdżony samochód.
Może należy pójść w kierunku większego karania, z odbieraniem prawa jazdy na długie okresy? Dziś mandaty, nawet wysokie, dla niektórych nie są aż tak dolegliwe. Utrata prawa jazdy zaś, to ogromne kłopoty w wykonywaniu pracy i życiu prywatnym. Nieraz chciałoby się przywrócenia kary chłosty, szczególnie dla recydywistów. Nazwiska sprawców wypadków powinny być podawane do wiadomości publicznej, a samochody którymi jeżdżą powinny być specjalnie oznakowane z przodu i z tyłu.
Myślę, że należy wykorzystać naszą mądrość zbiorową, społeczną odpowiedzialność, zwykłą ludzką wrażliwość, chęć zachowania życia i zdrowia swojego oraz innych i podjąć szeroko zakrojone akcje, które miałyby na celu znaczne zmniejszenie liczny wypadków. Wierzę, że jest to możliwe. Przed nami piękny okres Świąt Bożego Narodzenia, rodzinnych spotkań, czasu na refleksję. Rozmawiajmy również o tych problemach, niech staną się one ważne.