Idą święta a ja nie mam na węgiel
Gdy wielu głowi się w galeriach handlowych jaki wymyślny prezent sprawić bliskim, są tacy raciborzanie, którym Święta Bożego Narodzenia upłyną w skromnych warunkach.
Przy wigilijnym stole ustawia się tradycyjnie jedno dodatkowe nakrycie dla niespodziewanego gościa, biedaka krążącego w tę szczególną noc w poszukiwaniu strawy i schronienia. Postanowiliśmy jeden z artykułów w świątecznym wydaniu potraktować jako takie nakrycie próbując pomóc potrzebującej wsparcia rodzinie.
Pani Halina (nazwisko do wiadomości redakcji) ma 52 lata, w Raciborzu mieszka blisko połowę swego życia. Przyjechała tu jako żona górnika. Młodemu wówczas małżeństwu żyło się dostatnio, ale mąż kobiety często podnosił rękę na swą połowicę i związek się rozpadł. Osamotniona matka musiała sobie radzić na własną rękę. Przeniosła się do mieszkania komunalnego, gdzie zamieszkała z trojgiem dzieci. – Jak źle by się mi nie działo to dzieci nie oddałabym za nic na świecie – twierdzi pani Halina.
Wychowała trzech synów, jeden się usamodzielnił, dwóch nadal mieszka z matką w dwupokojowym lokalu na górniczym osiedlu. Jeszcze się uczą, a głową rodziny jest pani Halina, która utrzymuje rodzinę ze skromnej renty ok. 800 zł miesięcznie. Połowę tej kwoty pochłaniają rachunki – czynsz i opłata za prąd.
Chłopcy od lat chorują, mają orzeczenia lekarskie o niepełnosprawności. Niestety, nie idą za tym pieniądze, bo stopień inwalidztwa z jednej strony nie uprawnia do świadczeń, z drugiej uniemożliwia starszemu z synów podjęcie pracy fizycznej.
Szansy na jakiekolwiek dodatkowe pieniądze bohaterka tekstu upatrywała w pozyskaniu stypendium socjalnego dla syna ale OPS sprawdził dochody rodziny i okazało się, że o 150 zł przekraczają dopuszczalny limit. – Liczyłam, że kupimy z tych pieniędzy węgiel na zimę i może starczy na jakiś używany komputer dla chłopców bo bez niego są jakby wykluczeni z nowoczesnego świata, ich rówieśnicy korzystają z internetu a oni mogą o tym jedynie pomarzyć – żałuje kobieta.
Najgorzej jest jeśli chodzi o opał. W starym mieszkaniu stoi piec kaflowy i to on zapewnia pomieszczeniom letnią temperaturę. – Palimy w piecu czym się da, ale obawiam się mrozów, bo wtedy nie starczy nam drewno jakie mamy. Tona albo przynajmniej pół tony węgla byłoby dla nas ratunkiem aby przetrwać te zimowe miesiące – twierdzi raciborzanka. Sama stara się okazywać innym dobroć. Zgłosiła się do schroniska dla zwierząt z ofertą bezinteresowanej pomocy. – Kocham psy a one też mnie lubią. Złego człowieka by nie polubiły. Jednego pieska wzięłam ze schroniska i mam go już siódmy rok. Wzięłabym więcej, gdyby były warunki, ale sami mami trudności – przypomina nasza rozmówczyni.
Pani Halina przyszła do redakcji licząc na pomoc ludzi dobrej woli. – Do urzędów już się nie wybieram bo zawsze mi tam powiedzą, że czegoś brakuje żeby uzyskać pomoc. Zniechęciłam się – przyznaje. Być może wśród raciborzan znajdzie się ktoś, kto mógłby z potrzeby serca wspomóc rodzinę uczciwych, ale pozbawionych perspektyw mieszkańców tego samego miasta. Każdy kto chciałby w jakikolwiek sposób im pomóc może uzyskać kontakt do pani Haliny za pośrednictwem naszej redakcji.
ma.w