Piórem naczelnego
Mariusz Weidner, Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Karnawał dobiega końca. Ani się obejrzymy, a za tydzień będzie środa popielcowa. Zleciało od sylwestra w mgnieniu oka. O ten ostatni zwrot często pyta mnie moja pięcioletnia córka: Tatusiu, to znaczy, że tak bardzo szybko? Właśnie tak. Tak szybko jak minęło te parę ostatnich tygodni, tak niepostrzeżenie jak dziecko z niemowlęcia wyrosło na starszaka i tak prędko jak toczy się współczesne życie. Leżałem kiedyś w szpitalnej sali z pewnym starszym mężczyzną. Ja po zabiegu, on przed. Widzieliśmy się pierwszy i chyba ostatni raz, zabijając nudę szpitalnej rutyny nocną rozmową. Wtedy nie miałem jeszcze dzieci, a on był ojcem dorosłych synów. Podzielił się ze mną obserwacją, że ponad 50 lat jakie przeżył minęło tak niezauważalnie, że sam nie wie kiedy. Wówczas, mając mniej obowiązków w domu i pracy traktowałem te słowa inaczej niż teraz gdy czuję jakbym trzymał dłoń na pulsie życia, które ma ambicję pobić rekord w prędkości swego upływu. Jest jednak sposób by na chwilę przystopować bezlitosny zegar. Widziałem to w minioną sobotę, na skromnej imprezie karnawałowej w sudolskiej remizie. Roześmiane twarze, przyjazna atmosfera i wesoła muzyka. W takim otoczeniu można na moment odłożyć troski. Seniorzy, którzy młodość przeżyli w PRL-u wspominają te czasy jako pełne zabaw, potańcówek. Wracając do wspomnień czują się znów tak dobrze jak wtedy. Współcześni mniej korzystają z okazji do spotkań i boję się, że jesienią życia znajdą pośród bagażu doświadczeń mniej przebłysków radości, na wątpliwą korzyść wspomnień bez uśmiechu.