Eichendorff – poeta pełen wiary
ks. Jan Szywalski przedstawia
„Wem Gott will rechte Gunst erweisen, den schickt er in die weite Welt“. „Gdy Bóg ci łaskę chce okazać, wysyła cię w szeroki świat...” – tak rozpoczyna się jeden z wierszy Eichendorffa przerobiony następnie na popularną pieśń. Bez Boga nie można zrozumieć tego poety ani jego twórczości.
Rozmawiam z ks. Henrykiem Rzegą, proboszczem Parafii Narodzenia NMP w Łubowicach.
– W sobotę 15 marca w Łubowicach wspominać się będzie kolejne urodziny poety Josepha von Eichendorffa.
– Tak, urodził się 10 marca 1788 r. tu u nas w Łubowicach. Mija więc 225. rocznica jego urodzin, dlatego rok 2013 obchodziliśmy jako Rok Eichendorffa.
– Mało się o tym mówiło. Kto stał za inicjatywą Roku Eichendorffa?
– Była to myśl raciborskich i łubowickich czcicieli jego osoby i twórczości.
– Łubowice są miejscem jego narodzin, a kościół miejscem chrztu. Co po nim pozostało?
– Smutno dziś wyglądają ruiny zamku, miejsca w którym przyszedł na świat. Zamek został spalony pod koniec ostatniej wojny, zdewastowany i właściwie rozebrany. Trzeba wiedzieć, że jednak jeszcze za życia poety przeszedł w obce ręce.
Ochrzczony był rzeczywiście w naszej parafii, ale nie w obecnym, lecz w dawnym kościele drewnianym, który stał na starym cmentarzu.
Koło zamku był piękny park i tzw. zajęcza aleja. Przy końcu stała lipa, pod którą poeta siedział i pisał, ale lipa także padła ofiarą wojny, park zaś został poważnie okrojony.
Na starym cmentarzu który był bardzo zarośnięty są pochowani jego rodzice i rodzeństwo. Cudem prawie odnalazły się płyty nagrobkowe jego młodo zmarłego rodzeństwa. Przy nich modlimy się corocznie w listopadzie za zmarłego Josepha i jego rodziców. Poeta umarł 27 listopada 1857 r., ale nie u nas lecz w Nysie i tam jest pochowany.
– Jak długo żył i mieszkał w Łubowicach?
– Spędził tu razem z bratem Wilhelmem, starszym o półtora roku, swoje dzieciństwo. Nie chodzili do szkoły z łubowickimi dziećmi, mieli prywatnego nauczyciela; był nim duchowny, ks. Bernhard Heinke. Poeta miał 13 lat, gdy z bratem pojechał do gimnazjum św. Macieja we Wrocławiu. Z ogromną radością wracali jednak tu na każde wakacje. Mamy we wspomnieniach brata opis jak witała ich przyjazd właściwie cała społeczność Łubowic. Widać, że Eichendorffowie żyli w wielkiej komitywie z ludem, a chłopców powszechnie kochano.
– Znał język polski?
– Pisał wyłącznie po niemiecku, ale język polski znał a właściwie jego gwarę śląską, którą powszechnie mówiono. Na świadectwie z Wrocławia jest wzmianka, iż jest utrakwistą, czyli dwujęzycznym.
– Mówmy o jego religijności. Ksiądz napisał na ten temat rozprawę doktorską na Uniwersytecie Opolskim.
– Tytuł mojej pracy brzmi: „Uniwersalny charakter wartości religijno-moralnych w twórczości Josepha von Eichendorffa”.
– Co można powiedzieć o jego wierze?
– Jego rodzina była zawsze związana z Kościołem katolickim. Na zamku gościli często proboszczowie sąsiednich parafii. Wychowawcą chłopców był ks. Heinke. Joseph, jako młody chłopiec, często obserwował rozmodloną babcię od strony matki. Przyjacielem chłopców był wikary z Łubowic, ks. Ciupke. Z nim spędzali wakacyjne chwile.
– Był więc wierzący i praktykujący?
– Jak najbardziej. Bez wiary nie można przedstawić sobie Eichendorffa, ani zrozumieć jego twórczości. Jego poezja to nie powierzchowne wierszyki, jego twórczość jest nastawiona na transcendencję, na życie wieczne z Bogiem. Wiara jego doznała przebudzenia w Heidelbergu, gdzie spotkał się z romantyzmem niemieckim, a romantycy w ogóle uważali, że wiara w Boga jest czymś naturalnym. W całej twórczości Eichendorffa przewija się myśl, że życie ziemskie jest przygotowaniem do życia wiecznego. Uważał zresztą, że poeta spełnia rolę jakby proroka, który prowadzi świat ku Bogu.
– Pozostał katolikiem? Pytam dlatego, bo był urzędnikiem w rządzie pruskim a z zasady byli nimi tylko ewangelicy.
– Poeta przez całe życie pozostał wierny Kościołowi katolickiemu, stąd na urzędniczym stanowisku nie miał dużo szczęścia: nie awansował, choć ceniony był bardzo za uczciwość. Otrzymał tylko jedno odznaczenie: Maximilianorder z Bawarii.
Pod konie życia, na emeryturze osiadł ze swą żoną Luizą w Nysie u córki. Miał zwyczaj codziennie być na mszy św. w kościele św. Jakuba. Przeziębił się kiedyś zbyt lekko ubrany, dostał zapalenia płuc i zmarł mając 69 lat 27.11.1857 r. Żona zmarła dwa lata wcześniej. Obyoje spoczywają obok siebie na cmentarzu nyskim.
Morgengebet
O wunderbares, tiefes Schweigen,
Wie einsam ists noch aud der Welt!
Die Wälder nur sich leise neigen,
Als ging` der Herr durchs stille Feld.
Ich fühl mich recht wie neu geschaffen,
Wo ist die Sorge nun und Not?
Was mich noch gestern wollt erschlaffeln,
Ich schäm mich des im Morgenrot.
Die Welt mit ihrem Gram und Glücke
Will ich, ein Pilger, frohbereit
Betreten nur wie eine Brücke
Zu Dir, Herr, übern Strom der Zeit.
Und buhlt mein Lied, auf Weltgunst lauernd,
Um schmöden Sold der Eitelkeit:
Zerschlag mein Saitenspiel und schauernd
Schweig ich vor Dir in Ewigkeit.
Modlitwa poranna
Jakaż cudowna głębia ciszy,
jakiź daleki dziś mój ból!
Lasów pokłonu nikt nie słyszy,
Idzie sam Bóg w milczeniu pól.
Jakbym na nowo był stworzony...
Gdzieś jest goryczy, trosko – gdzie?
Tak jeszcze wczoraj zatrwożony,
Dziś składam życie w dłonie Twe.
Przez szczęście i zgryzoty świata
Przejdę jak pielgrzym śmiało wprost,
bo w Tobie, Panie, ma zapłata,
Nad rzeką czas, Tyś mój most.
A gdybym miał za marne grosze
Śpiewać nie Tobie... To choć drżę,
Roztrzaskaj moją lutnię, proszę,
Wiecznie przed Tobą milczeć chcę.
(tł. ks. J. Szymik)