Zbieram na jedzenie
Robimy zdjęcia, uśmiechamy się i idziemy dalej, bo przecież żebrzące rumuńskie dziecko to nie jest nasz problem. A gdyby to było polskie dziecko?
Mały chłopczyk z pieskiem od kilku dni jest rozrywką na raciborskim rynku. On tu przychodzi codziennie – mówi starsza pani, która tłumaczy, że próbowała z nim porozmawiać, ale on nie zna polskiego. – Jak masz na imię? Chłopczyk długo zastanawia się nad odpowiedzią i w końcu mówi: Emanuel. Imię w sam raz pasujące do jego pięknych ciemnych oczu i ujmującego uśmiechu. A uśmiecha się zawsze gdy ktoś poprosi robiąc zdjęcie, i zagra, a nawet zaśpiewa: Wina, wina, wina dajcie... a dalej po rumuńsku. – Chodzisz do szkoły? – pytam i jeszcze raz wolno powtarzam szkoła, uczyć się... Tak, szkoła Rumunia – wykrzykuje Emanuel, ale nie wie jak się znalazł w Raciborzu i dlaczego do szkoły już nie chodzi. O piesku też nic nie wie, bo nie jego A na co zbierasz pieniądze? Jedzenie – odpowiada bez zastanowienia. – Jesteś głodny? Zbierasz na jedzenie dla siebie? Jedzenie dla psa! – mówi z przekonaniem i wraca do występów. A ludzie uśmiechają się, wrzucają pieniądze do koszyczka, robią zdjęcia i idą dalej, bo kto będzie się przejmował losem rumuńskiego dziecka?
ok