Ogrody na wiosnę: Najlepszy sposób na kreta
Krety, nornice, karczowniki – zmora działkowców i ogrodników.
Internet aż roi się od porad na temat tego jak je zwalczać. Jednak ogrodnicy są podzieleni co do skuteczności danej metody. Jak więc ostatecznie pozbyć się intruzów, którzy co rusz niszczą nam róże, rododendrony, czy inne, pielęgnowane latami rośliny?
Krety pokonały wójta
O poradę zwróciliśmy się do zapalonego ogrodnika i działkowca, wicewójta Marklowic Piotra Galusa. – Straciłem majątek i zdrowie, a jak krety w ogrodzie miałem, tak mam – śmieje się. – Zakładałem pułapki z drutu i nic, stosowałem też pułapkę powodującą odpalanie spłonki, nic. Na odstraszacze dźwiękowe szkoda pieniędzy. Po ogrodzie biega też pies, mam beaglea, ale i nim też się kret nie przejął.
Motyka to podstawa
Ale jak mówi wicewójt jest jedna skuteczna metoda – polowanie na kreta z motyką. W Polsce krety są pod częściową ochroną, nie są chronione na terenie ogrodów, upraw ogrodniczych, szkółek, lotnisk, ziemnych konstrukcji hydrotechnicznych oraz obiektów sportowych. – Nie po to ogrodziłem działkę, żeby kret niszczył mi ogród – mówi Galus – tak więc, jeśli chce ze mną walczyć w ogrodzie, to proszę bardzo – śmieje się. W marklowickim ogródku wicewójta kret grasował w różach, na świeżo posadzonym wrzosowisku.
- No to go upolowałem osobiście – opowiada Galus. – To najlepsza metoda, ale wymaga by wstać wcześnie rano, gdy zwierzę jest najbardziej aktywne, no i wymaga to cierpliwości. Ale tak naprawdę jedyny, skuteczny sposób na kreta, to go polubić – uśmiecha się wicewójt.
Łowny kot, dobry pies
Od wielu działkowców usłyszeliśmy, że na kreta dobry jest też łowny kot, który bardzo długo potrafi czatować na zwierzę.
Osobiście mogę polecić metodę sprawdzoną na swojej działce. Tu królem jest biszkoptowy labrador, a właściwie ona. Dopóty pies biegał po ogrodzie kret nawet nie próbował tu zaglądać, choć u sąsiadów pełno było ogromnych kopców. Kiedy jednak przez kilka dni, pies ze względu na mróz pomieszkiwał w domu, kret od razu wyczuł brak czworonożnego gospodarza i zrył ogród aż miło. Potraktowaliśmy go różnego typu chemicznymi granulkami, ale gryzoń śmiał się nam prosto w nos, razem z kopcem wyrzucając na powierzchnię kolorowe granulki. Spróbowaliśmy więc zalać podziemne kanały wodą. Początkowo, kret nic sobie z tego nie robił, ale po kilku dniach systematycznego „podlewania” jego domostwa odpuścił i jak do tej pory – spokój. Czego i wam drodzy ogrodnicy życzymy.
(abs)