Upór starosty. Po paszport każe wyjeżdżać
Biuro paszportowe – korzystały zeń tysiące osób, teraz starosta Hajduk wysyła je do Wodzisławia Śląskiego i Rybnika by tam załatwiały formalności.
Kiedy spytać Adama Hajduka o opinię na temat potrzeby biura paszportowego w Raciborzu można usłyszeć od razu, że to temat dobry na zbliżającą się kampanię wyborczą. Tak skwitował głos radnej miejskiej Krystyny Klimaszewskiej, która poprosiła prezydenta miasta by podjął starania o przywrócenie punktu przyjmowania wniosków o wydanie paszportu.
Przez lata biuro działało przy starostwie, a do jego utrzymania dokładały się wszystkie samorządy powiatu. Korzystało z niego nawet po 3 tys. klientów rocznie. Po reorganizacji zarządzonej przez wojewodę śląskiego, biura w Raciborzu i Wodzisławiu Śląskim zlikwidowano. W sąsiednim powiecie się nie poddano i punkt paszportowy z powrotem działa. – Zadziałał tamtejszy starosta, bo mu zależało – podkreśla radna Klimaszewska.
Prezydent Raciborza Mirosław Lenk jest za ponownym otwarciem biura przy placu Okrzei, deklaruje udział finansowy miasta w przedsięwzięciu. Starosta raciborski Adam Hajduk podaje, że do utrzymania placówki potrzeba minimum 200 tys. zł i twierdzi, że raz na 10 lat osoba potrzebująca paszport może przejechać się kilkanaście kilometrów do Rybnika lub Wodzisławia Śląskiego. Poza tym, według starosty, podróżowanie po strefie Schengen w Europie nie wymaga paszportu. Jak ustaliliśmy, biuro wodzisławskie przeżywa oblężenie klientów z ziemi raciborskiej, a z rozmowy z Krystyną Klimaszewską wynika, że do pracy tam dojeżdżają urzędniczki z Raciborza. – Teraz nie ma już rejonizacji w kwestii składania wniosków paszportowych i z naszego biura korzystaliby nie tylko mieszkańcy powiatu, ale i ziemi głubczyckiej czy kędzierzyńskiej. Jeżdżą do Wodzisławia Śląskiego, a Racibórz omijają – kwituje radna miejska.
(ma.w)