Nie za dużo tej rozrywki prezydencie?
Z Mirosławem Lenkiem prezydentem Raciborza rozmawiamy o zadłużeniu miasta po oddaniu nowej pływalni, próbach pozyskiwania inwestorów oraz relacjach na linii włodarz – radni koalicji.
– Miasto oddało do użytku skwer z fontanną i aquapark. Tymczasem raciborzanie narzekają, że w Raciborzu nie ma pracy, a władza inwestuje w rozrywkę zamiast gospodarkę. Jak pan reaguje na takie głosy?
– Te dwa wydarzenia zdominowały dyskusję publiczną w mieście na temat inwestycji. Faktycznie rozbudowaliśmy sferę rekreacji i turystyki. Jednak i w niej znajdzie miejsce pracy kilkadziesiąt osób. Docelowo w aquaparku zatrudnionych w różnej formie będzie około 50 ludzi. Nie zapominajmy też o przedsięwzięciach z innych dziedzin. Czeka nas duży remont ul. Mariańskiej za blisko 3,6 mln zł, a obecnie trwa przebudowa ul. Zamkowej za 1,6 mln zł. Ulicę Nową zmodernizujemy za 800 tys. zł. Nie tylko w drogi wkładamy publiczny pieniądz. Niedawno uzbrojono strefę ekonomiczną na Ostrogu za prawie 3 mln zł, gdzie widać już nowe hale Ramexu, a wkrótce będzie gotowy obiekt Koltechu. Tam będzie odbywała się produkcja i powstaną nowe miejsca pracy. Jesienią zacznie się budowa nowoczesnej instalacji zagospodarowania odpadów, to inwestycja o wartości kilkunastu milionów złotych.
– Racibórz musiał się zadłużyć na 12 mln zł by zbudować krytą pływalnię. W jakiej kondycji finansowej znajduje się miasto przy tym zobowiązaniu?
– Myślę, że trudno mnie podejrzewać o skłonność do prowadzenia Raciborza na skraj przepaści finansów publicznych. Budowa aquaparku kosztowała ogółem 30 mln zł i została oparta na kredycie bankowym, ale raciborski podatnik poniósł koszt rzędu 22 mln zł, bo pozyskaliśmy dotację i OSiR odliczy podatek VAT. Aktualnie miasto jest w komfortowej sytuacji finansowej. Jego zadłużenie wynosi ok. 20% dochodów. Zgodnie z przepisami moglibyśmy zadłużyć się do poziomu 60% dochodów. W kwotach przedstawia się to następująco: pożyczyliśmy 31 mln zł, choć moglibyśmy zadłużyć się na ponad 90 mln zł.
– Skoro mamy możliwości i chęci do sprzyjania biznesowi to jaki jest pomysł władz na skuteczne konkurowanie o inwestycje w rywalizacji między samorządami?
– Słynna Lista 500 dziennika Rzeczypospolita podaje, że Racibórz ma 4 firmy na 42 spółki z odnotowanych tam spółek na Śląsku. W Rybniku taka firma jest tylko jedna, a w Gliwicach dwie. Nie powinniśmy zatem mieć kompleksów na temat obecności dużych firm w mieście. Pamiętajmy też o skali. Racibórz nie ma 650 tys. mieszkańców żeby porównywać się z Wrocławiem czy Krakowem. Podejmujemy działania promujące gospodarczo Racibórz. Wiosną odbędzie się forum i konferencja dot. OZE o zasięgu krajowym, a wkrótce w Polsat News emitowany będzie spot na temat potencjału biznesowego Raciborza.
– Ale wzorce skutecznego pozyskiwania inwestorów moglibyśmy od tych ośrodków skopiować. Tam są wyspecjalizowanie służby samorządowe do kontaktów z biznesem. Dlaczego w Raciborzu ich nie ma?
– Mamy swoje sposoby na kontakty z biznesem. W szukaniu inwestorów pomagają nam eksperci z Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Tworzenie jakichś biur i wydawanie na to ogromnych pieniędzy jest niezasadne. Ja z zastępcami i naczelnikami radzimy sobie z obsługą biznesu zainteresowanego Raciborzem. Osobiście prowadziłem skuteczne negocjacje z Rametą i Koltechem by przyciągnąć je do strefy. A szefowie tych spółek są bardzo wymagający.
– Takie rozwiązanie – brak chęci do powołania urzędowej agendy do pozyskiwania inwestorów – jest niejako w opozycji do radnych, którzy są z pańskiego obozu politycznego. Dlaczego ich pan nie posłucha?
– Słucham i jestem z nimi w stałym kontakcie. Podejmujemy działania wspólnymi siłami. Sam byłem zwolennikiem ich wizyty we wrocławskiej agencji pozyskującej inwestorów dla miasta. Poznamy jej pracowników bliżej, wystosowałem do nich zaproszenie. Ocenią nasze możliwości i nie wykluczam, że podejmiemy współpracę. Specjalnego biura nie otworzę, bo mamy wydział rozwoju w urzędzie. Tworzą go ludzie przygotowani do kontaktów z biznesem, z doświadczeniem w tej sferze.
– Obecna forma obsługi inwestorskiej nie sprawdziła się w przypadku zagranicznego przedsiębiorcy z Belgii, który stracił zainteresowanie Raciborzem i jego strefą. Nie żal panu tej szansy ?
– Zaprosiłem tę firmę na rozmowy i czekam na jej odpowiedź. Szkoda, że nie dane było mi wcześniej osobiście przedstawić raciborskiej oferty. Wiem, że Belg był w mieście, ale wizyta ograniczyła się do sfery osób związanych z KSSE. Wierzę, że gdybym miał możliwość indywidualnego kontaktu z tym inwestorem, to podjąłby on inną decyzję.
– Czy w koalicji rządzącej Raciborzem nie doszło ostatnio do znaczącej różnicy poglądów na tematy biznesowe? Chodzi mi o dyskusję o dworcu PKP i późniejsze informacje o lokalnych przedsiębiorcach zainteresowanych obiektem nie mniej niż miasto.
– Jeżeli ktoś przejmie to zadanie zamiast miasta, zrobi to dobrze i można będzie zaoszczędzić publiczne pieniądze to ja mu przyklasnę. Różnice zdań w koalicji to rzecz normalna, choć faktycznie nie były wcześniej wyrażane w publiczny sposób. Nie dogadano tego tematu w swoim gronie. Ale uspokoiliśmy nastroje. Najważniejsze, że potrafimy razem rozwiązywać problemy aby pójść do przodu.
Rozmawiał Mariusz Weidner