Piórem naczelnego
Mariusz Weidner – Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Spotkałem emerytowaną polonistkę, bardzo znaną w Raciborzu. Przygotowywała mnie do matury. Werwa i zacięcie zawodowe zostały jej do dziś, a ja jestem jej wdzięczny za te lekcje, które pomogły mi zdać egzamin dojrzałości. Recepta była prosta: czytać, czytać i czytać. Lektury kształtują świadomość, a z ich znajomością pytania maturalne nie budzą strachu tylko ciekawość. Spojrzałem na fragment „Potopu” z tegorocznych arkuszy maturalnych. I zakochałem się od pierwszego wejrzenia – w rytmie narracji, pięknym języku i atmosferze tej kultowej powieści. Widziałem ją ostatnio parę razy na bibliotecznym kiermaszu książek po złotówce. Kiedyś niedostępna, dziś prawie bezwartościowa. Ale to pozory. Nie skorzystałem wtedy, nie kupiłem i żałuję, bo powinienem mieć ten klasyk na półce. W dzieciństwie w domu stały na niej prawie wszystkie dzieła Sienkiewicza tylko nie „Potop”. Ekranizacja zbiła mnie z nóg. Pierwsze fragmenty oglądałem zza kotary w kinie Bałtyk, bo nie mogłem wejść na salę będąc zbyt młodym. W któreś ze świąt cały zobaczyłem w telewizji. Do dziś wzruszam się gdy Oleńka pyta na zamarzniętym jeziorze o ledwie żywego Kmicica, którego wiozą saniami. A już na scenie w kościele gdzie zakochani znów się łączą można popłakać się nie na żarty. Tyle, że film to jedno, a książka dużo więcej. Wypożyczyłem „Potop” z biblioteki i czytam z wypiekami na twarzy. Coś co jest dobre nigdy się nie zestarzeje.