Odra Wodzisław nadal na wokandzie
Piłka nożna – Sprawa Odry w toku
Przed Sądem Rejonowym w Wodzisławiu Śląskim nadal nie zapadł wyrok w sprawie byłego prezesa Odry Wodzisław Dariusza K. Chodzi w zasadzie o dwie sprawy, obie dotyczące przyjęcia pieniędzy z pominięciem klubowego konta i tym samym działania na szkodę firm, którym klub był winny pieniądze.
Mimo iż pierwszy akt oskarżenia trafił do sądu jeszcze w 2012 roku, sąd musi przesłuchać prawie 120 przedstawicieli poszkodowanych firm i osób fizycznych. W pierwszym procesie na ławie oskarżonych zasiedli byli prezesi wodzisławskiego klubu Dariusz K. oraz Ireneusz Serwotka (zgadza się na podawanie pełnego nazwiska). Prokuratura oskarża obu, że w 2010 roku przyjęli pieniądze z Polskiego Związku Piłki Nożnej, które należały się Odrze z tytułu szkolenia młodzieży. Odra w ówczesnym czasie po spadku z ekstraklasy tonęła w długach. Wodzisławski klub był winny pieniądze ponad setce podmiotów, między innymi klubowi Gosław Jedłownik, który na jego zlecenie szkolił dla Odry młodzież. Gosławowi Jedłownik szefował Dariusz K., były prezes Odry. Na swoją zaległą pensję czekał również Ireneusz Serwotka. Kiedy we wrześniu 2010 r. pojawiła się okazja pozyskania pieniędzy z PZPN, obaj rozdzielili dotację między siebie. Z dotacji PZPN w wysokości 134 tys. zł, 114 tys. trafiło na konto Dariusza K. a 20 tys. na konto Ireneusza Serwotki.
Druga sprawa dotyczy 350 tysięcy, które trafiły na prywatne konto małżeństwa K. od czeskiego adwokata, który zajmował się egzekucją na rzecz Odry od czeskiej firmy Albresa, z którą klub w 2009 roku podpisał umowę marketingową. Wodzisławska prokuratura oskarża Dariusza K., że w marcu 2011 r., pełniąc funkcję prezesa klubu MKS Odra, nakazał przelać pieniądze na konto prywatne jego żony. Klub znajdował się wówczas w sytuacji grożącej jego niewypłacalności, a na pieniądze czekało 122 podmiotów gospodarczych, instytucji oraz osób fizycznych. Zdaniem śledczych Dariusz K. wskazując konto swojej żony działał na szkodę pozostałych wierzycieli spółki. Pieniądze trafiły do żony Dariusza K., bo miała wcześniej udzielać klubowi pożyczek. Dariusz K. nie przyznaje się do winy.
(acz)