Szpital sądzi się o trzy miliony a NFZ oddaje 200 mln zł do centrali
Jak doniosła Gazeta Wyborcza, śląski oddział NFZ zwrócił warszawskiej centrali 200 mln zł bo nie wydał ich na leczenie w zeszłym roku. Tymczasem o pieniądze za tzw. nadwykonania czyli świadczenia, których nie przewidziano w kontraktach zabiegają wszystkie szpitale z regionu w tym raciborska lecznica.
Wynik finansowy placówki za ostatni rok był na plusie, tyle, że przy uwzględnieniu amortyzacji. Na Gamowskiej stoi nowoczesny obiekt, stąd amortyzacja jest tu znaczącą pozycją w bilansie. – Wskaźniki zadłużenia kształtują się w Raciborzu na dość niskim poziomie. Nasz szpital jako jeden z nielicznych posiada wysokie aktywa – mówi Ryszard Rudnik dyrektor szpitala rejonowego. Przy 63,7 mln zł przychodów koszty działalności placówki wyniosły nieco ponad 70 mln zł i strata w skali roku wyniosła 5,5 mln zł. Bilans wyliczony tzw. ministerialną metodą (uwzględnia amortyzację) dał wynik 33 tys. zł na plusie, a zatem szpital się zbilansował.
- Poziom kosztów rośnie, a przychody są jakie są. W tym roku czeka nas nowe kontraktowanie, oby udało się na wyższym poziomie – zapowiada szef szpitala. Koszty działalności są najwyższe w I kwartale roku. W 2014 odnotowano już 2 mln zł strat, z czego przekroczenia kontraktu wyniosły 1,5 mln zł. – Wynikają z niedoszacowania kontraktu – wyjaśnia Rudnik. Na tzw. internach (oddziały wewnętrzne I i II) odnotowuje się najwyższe nadwykonania, a są to już tylko przypadki przyjęć w trybie nagłym, aż 93% wszystkich. W przekroczeniach kontraktu przodują też: anestezjologia i intensywna terapia oraz pediatria.
Za 2013 rok lecznica chce odzyskać ok. 3 mln zł za nadwykonania. Złożono pozew do sądu. W ostatnich miesiącach procedurę utrudniał fakt, że w NFZ nie było kompetentnych osób do prowadzenia rozmów na ten temat. Dopiero niedawno powołano tam nowego szefa (pełni obowiązki dyrektora). O pieniądze należne Raciborzowi dyrektor Rudnik zabiega w centrali funduszu. - Powinni nam je zwrócić w całości, bo dotyczą przede wszystkim zakresów gdzie chodziło o ratowanie życia – podkreśla Ryszard Rudnik.
(ma.w)