Przygoda z Dyziem
Dyzio Gimnazjalista to dla mnie wielka przygoda. Zaczęło się od tego, że bałam się podnieść rękę na pierwszym spotkaniu redakcyjnym, a skończyło na objęciu funkcji redaktora naczelnego.
Nie pamiętam dokładnie kiedy zaczęła się moja przygoda z Dyziem. Może już wtedy, gdy polonistka z podstawówki pochwaliła mój wybór klasy dziennikarsko-językowej w Gimnazjum Nr 3 mówiąc, że idealnie się nadaję, bo „mam pisane”? A może podczas Dni Otwartych w tej szkole, gdy słuchałam uważnie, co mówią na temat pracy w redakcji dyziowcy i ich opiekunowie? Oczywiście nie podniosłam ręki, kiedy padło pytanie, kto jest zainteresowany, ale wiedziałam, że zrobię to po wakacjach. W gimnazjum ucieszyłam się, że mój nauczyciel języka polskiego jest opiekunem redakcji, to ułatwiło sprawę.
Początki są zawsze trudne
W pierwszej klasie zaczęłam chodzić na popołudniowe warsztaty dziennikarskie, na których uczyłam się zasad pisania artykułów prasowych i składu gazety w programie Adobe InDesigne. Zajęcia były dla mnie czymś nowym, czymś innym i oryginalnym. Początki były trudne, spotkania odbywały się co tydzień, w piątkowe popołudnia, kiedy moi koledzy rozpoczynali weekend. Raz w miesiącu uczestniczyłam także w warsztatach organizowanych i prowadzonych w redakcji „Nowin Raciborskich”. Teraz cieszę się, że nie dałam za wygraną, mimo że często słyszałam: „Po co ci to? Nie masz czasu dla siebie!”. Oni nie rozumieli, że mnie się to podobało, a poza tym, nie lubię się poddawać, jestem uparta. W pierwszej klasie poznałam mnóstwo interesujących ludzi, miałam okazję przeprowadzić z nimi wywiady, być w ciekawych miejscach.
Daję z siebie sto procent
Ważnym momentem dla mnie w pracy redakcji było odebranie nagrody za pierwsze miejsce w ogólnopolskim konkursie szkolnych czasopism Forum Pismaków w ubiegłym roku szkolnym. Pojechałam do Gdyni po odbiór nagrody z ówczesną redaktor naczelną Karoliną Bętkowską. Rozmowy z młodymi dziennikarzami z całego kraju, ich motywacje do pracy i entuzjazm udzieliły mi się, zaś gratulacje od znanych dziennikarzy, ich opinie na temat Dyzia, pozytywnie nakręciły mnie do dalszej pracy. Miałam świadomość poziomu naszej gazety, mogłam porównać ją z innymi czasopismami z całej Polski. To był przełom. Od tego momentu wszystko było jasne. Zostaję i daję z siebie sto procent.
Jako naczelna
W drugiej klasie zostałam redaktorem naczelnym, musiałam czuwać nad pracą całego zespołu, co mnie przeraziło. Nad tworzeniem naszej gazety obecnie pracuje około 30 osób z różnych klas, jedni piszą, inni robią zdjęcia, zajmują się stroną techniczną, a także graficzną. Spotykamy się na copiątkowych kolegiach, aby dokładnie omówić każdą sprawę. Najwięcej stresu jest tuż przed wydaniem numeru, by wszystko dopiąć na ostatni guzik, by wyłapać każdy błąd. Na początku jako naczelna zachowywałam się normalnie, nie chciałam zmieniać podejścia do kolegów i koleżanek z redakcji. Z czasem jednak zdałam sobie sprawę, że moja rola jest inna, że muszę nad tym wszystkim bardziej panować, poczuć się odpowiedzialna. Dalej nie wiem, czy mi się to udaje, ale widzę zmiany w sobie, stałam się bardziej śmiała, otwarta, punktualna i dokładna. Cały czas też szkolę swój język polski – styl pisania i ortografię. Dyzio stał się dla mnie teraz czymś więcej niż tylko obowiązkiem.
Sukcesy uskrzydlają
W kwietniu Dyzio Gimnazjalista został laureatem międzynarodowego konkursu szkolnych czasopism International Competition for School Media. W maju zajęliśmy III miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Szkolnych Gazet „Potęga Prasy”, organizowanym przez Angorkę. Jako redaktor naczelna otrzymałam specjalny dyplom uznania i nagrodę książkową: „Antologię polskiego reportażu. Tom I i II, pod reakcją Mariusza Szczygła”. Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie ta osobna nagroda dla redaktor naczelnej. Jestem zachwycona, bo każde osiągnięcie Dyzia jest nie tylko moim osiągnięciem, ale całego naszego teamu, z którego jestem bardzo dumna.
Barbara Kałuża, uczennica kl. IIb