Kłótnia w rodzinie
Koalicja w radzie miejskiej nie chce już Mandrysza. Szef komisji budżetu jest w szoku.
Franciszek Mandrysz – rajca z największym w Raciborzu poparciem wyborców. – Jestem tubą tych, co mnie wybrali i zawsze będę mówił to, o co mnie poproszą – zapowiada przewodniczący komisji budżetu do 25 czerwca.
W porządku obrad czerwcowej sesji znalazł się projekt uchwały w sprawie odwołania przewodniczącego komisji budżetu. – Płacę za powiedzenie prawdy – twierdzi Franciszek Mandrysz.
Pod projektem podpisało się 13 koalicyjnych radnych (Wojnar, Gawliczek, Borowik, Klimaszewska, Myśliwy, Jarosz, Ronin, Wiecha, Ostrowicz, Mainusz, Wyglenda, Rycka i Hildebrand). Projekt nie zawiera uzasadnienia, co jest niespotykane, bo każdy z dokumentów przedstawianych radnym takowe posiada. Nestor raciborskiej rady i szef komisji rewizyjnej Marian Gawliczek uspokaja: uzasadnienie na pewno się pojawi, choćby ustne. Tłumaczy, że projekt uchwały jest czymś w rodzaju votum nieufności wobec Franciszka Mandrysza, który przestał podzielać poglądy koalicji rządzącej miastem. – A zarówno w tej i poprzednich kadencjach koalicja była scementowana i tego się trzymamy – uśmiecha się Gawliczek, budowlaniec z wieloletnim doświadczeniem. Uważa, że ktoś kogo obdarza się zaufaniem nie może „wyskakiwać ni stąd ni zowąd” i krytykować polityki, którą sam firmuje.
Choć uzasadnienia odwołania na razie brak, to można się domyślać, że powodem decyzji klubu Racibórz 2000, KWW Mirosława Lenka i PO jest wystąpienie radnego Mandrysza na ostatniej sesji. Tam wspólnie z Andrzejem Lepczyńskim krytykowali politykę oświatową miasta, zarzucali prezydentowi Mirosławowi Lenkowi faworyzowanie Gimnazjum nr 5, które ma ułatwienia w tworzeniu oddziałów klasowych (klasy w tej szkole mogą być mniej liczne).
– Nazbierało się tego więcej niż ostatnie interpelacje – mówi o przyczynach odwołania Krystyna Klimaszewska, przewodnicząca komisji oświaty. Podkreśla, że decyzję podjęła cała koalicja. Dosadnie komentuje sprawę szef komisji gospodarki miejskiej Henryk Mainusz. – Znam Franka trzecią kadencję. Robi wiele dobrego dla swego środowiska, ale kiedy chce się wydoić naraz dwie krowy to trzeba się liczyć z tym, że któraś obesra – mówi rajca. Mainusz ma na myśli związki Mandrysza z dyrektorem Gimnazjum nr 3 Norbertem Miką. Ta placówka walczy o uczniów z G5 i jego poglądy przedstawił na sesji przewodniczący komisji budżetu. Całą polityką oświatową miasta zawiaduje prezydent, którego woli powinien podporządkować się dyrektor. Pojawia się zatem konflikt interesów i tym, który wyszedł przed szereg jest Franciszek Mandrysz. Jego wystąpienie na posiedzeniu w maju krytykował Stanisław Borowik. Teraz nie chciał udzielić komentarza w sprawie odwołania. – Odbędziemy jeszcze w tej sprawie spotkanie – wyjaśnił.
Radny z Markowic cieszy się w Raciborzu dużym poparciem. W wyborach samorządowych uzyskał największą liczbę głosów – 430. Nadal chce zasiadać w radzie. Wystąpienia na majowej sesji nie żałuje. – Powiedziałem prawdę, która zawsze kosztuje. Nie wycofam się ze swego zdania, krytykuję poczynania prezydenta w odniesieniu do oświaty. Nie będę popierał niesprawiedliwości, bo za taką uważam nierówne traktowanie placówek oświatowych w dobie kryzysu. Jestem strażnikiem budżetu miasta, pilnuję by podatki były właściwie wydawane, zwłaszcza, że 40% budżetu miasta idzie do szkół. Decyzje pana prezydenta wobec oświaty są niebezpieczne dla budżetu miasta. Dokłada się do G5, a więc placówki, która ma od lat ewidentny problem z naborem – przekazał nam Franciszek Mandrysz. Od Mirosława Lenka zażądał rozliczenia tzw. parametru czyli pieniędzy, które szkoły dostają do dyspozycji na swoje potrzeby. Twierdzi, że z zestawienia wyjdzie, że G5 jest faworyzowane pod tym względem.
Kandytat do odwołania wie, że koalicja chce by opuścił jej szeregi wraz z Andrzejem Lepczyńskim, jego zastępcą w komisji budżetu. Obaj weszli do rady miasta z listy Racibórz 2000. – To niejedyna kara, jestem nawet zastraszany, ale więcej nie powiem – zastrzega. Planuje w tej sprawie wystąpienie na sesji. – Jestem stąd. Autochton. Bezprawie i niszczenie tradycji jest mi obce. Nie będę milczał – zapowiada Mandrysz. Jest oburzony brakiem uzasadnienia w projekcie uchwały. Jego zdaniem, nie zasłużył na takie traktowanie, bo nie jest przestępcą. – To poniżające. Nie potrzebuję takich doświadczeń. Chciałbym skupić się na sprawach ważnych, ale nie ucieknę, ten mecz jeszcze potrwa – stwierdza na koniec.
W gronie miejskiej opozycji nie będzie smutku po odwołaniu Franciszka Mandrysza. – Głosowałem przeciw jego kandydaturze na początku kadencji i teraz też poprę jego odwołanie. Według mnie był słabym szefem komisji, miernym ale wiernym. Kiedy przestał być posłuszny poniesie karę – ocenia Tomasz Kusy z PiS. Decyzję koalicji uważa za przykład „kłótni w rodzinie”. Jest ciekaw jak Mandrysz zachowa się przy głosowaniu nad absolutorium dla prezydenta Lenka (ocena wykonania budżetu za 2013 rok). – Wcześniej bronił tego budżetu, a teraz nie szczędzi krytyk dla władzy. Ciekawe jak będzie głosował – zastanawia się Kusy.
Mariusz Weidner
Spadnie z wysokiego stołka
Odwołanie kolegi z szeregów to ewenement, którego w radzie nie pamiętają najstarsi jej członkowie. Leszek Jureczko, kierownik biura rady, nie przypomina sobie aby kiedykolwiek odwoływano przewodniczącego komisji budżetu, najważniejszej w całej radzie. To jej przysługuje wyłączne prawo wnioskowania o udzielenie absolutorium dla prezydenta miasta za wykonanie budżetu. Z komisji budżetu odchodzili jej szefowie – Tadeusz Karski i Stanisław Mika, na własną prośbę i wskutek sprzeczności z przepisami samorządowymi. Odwoływano przewodniczącego komisji rewizyjnej – Wojciecha Ziajkę w kadencji 2002 – 2006. Słynne były głosowania w radzie nad wygaszaniem mandatów, ostatnio Grzegorza Urbasa w poprzedniej kadencji.