Zawody konne przywołały wspomnienia z podkową
Krzanowice. To pierwsza tego typu impreza w tym mieście. Doszła do skutku dzięki unijnym euro. Dyrektor Wasiczek z MOK chce aby stała się cykliczna, a burmistrz Abrahamczyk podkreśla hodowlane tradycje krzanowickich gospodarzy.
O nagrody rywalizowali przedstawiciele klubów z Katowic, Pszczyny, Wodzisławia Śląskiego i Świerklan. Zgłoszeń naliczono 30. Królowały amazonki, co podobało się męskiej części widowni. Wśród uczestników zawodów nie było mieszkańców powiatu raciborskiego, ale ci bardzo licznie zjawili się na stadionie piłkarskim w Krzanowicach, by podziwiać skoki przez przeszkody. – Jestem laikiem jeśli chodzi o konie, ale pomysł z włączeniem ich w nasz projekt realizowany w ramach euroregionu bardzo mi się spodobał, a jak widać mieszkańcom także – podkreślał Marian Wasiczek szef MOK-u. Chciałby aby zawody weszły do kalendarza imprez miejskich lecz przeszkodą mogą być niemałe koszty przedsięwzięcia. Dzięki unijnemu wsparciu 15 tys. zł na organizację nie było problemem, trudniej byłoby tę kwotę znaleźć w gminnym budżecie.
Tor przeszkód urządzono na zapleczu boiska, zawody były ukoronowaniem trzydniowego festynu zorganizowanego na obiekcie sportowym.
W pozytywnym tonie komentował ideę przedsięwzięcia miejscowy burmistrz Manfred Abrahamczyk przypominając, że w Krzanowicach byli słynni hodowcy ogierów i jeszcze dziś na niektórych domach widać charakterystyczne końskie łby wiszące nad drzwiami. – Państwo Jureczka, Praskowie i Kozyrowie słynęli ze swych zainteresowań w latach 70. i 80. A pan Ernest Prasek był bardzo znany, nie tylko w regionie, jako hodowca ogierów – wspominał włodarz gminy. Jego małżonka Brygida zauważyła, że do dziś Krzanowice kultywują procesję konną na św. Mikołaja. – To dziś hobby nie dla każdego. Pamiętam jak w dzieciństwie nie wyobrażano sobie gospodarstwa bez konia, ale zwierzęta wyparła mechanizacja – dodała krzanowiczanka.
(ma.w)