Koszyk pełen promocji
Lekceważony początkowo pomysł Leonarda Malcharczyka na promocję Raciborszczyzny przez jej produkty nabiera realnych kształtów. Bierze się zań zarząd powiatu z szeroką grupą ekspertów.
Malcharczyk, który kieruje powiatową komisją rozwoju, lansuje pomysł tzw. Koszyka Raciborszczyzny od paru miesięcy. Był traktowany sceptycznie przez starostę Adama Hajduka. Nawet gdy pomysłodawca przyniósł na sesję przykładowy koszyk sprawa nie ruszyła. Między samorządowcami iskrzyło w tej kwestii, jeden zarzucał drugiemu niewłaściwe podejście do tematyki promocji. Idea nabiera jednak powoli tempa. Podejście władz powiatu zmieniło się po ustaleniach poczynionych na forum zarządu powiatu.
Starosta poprosił włodarzy gmin o przedstawienie propozycji, z których ma być utworzony zestaw promujący ziemię raciborską. Kuźnia Raciborska przedłożyła m.in. śruby do podkładów Zabytkowej Kolei Wąskotorowej w Rudach i figurki cystersów; Nędza chce włożyć do koszyka kroszonki malowane woskiem; Rudnik widzi w nim wyroby pszczelarskie; Racibórz proponuje sernik z piwem; krzanowicka oferta to woda z Borucina; najwięcej mają do pokazania Pietrowice Wielkie, wśród 6 pozycji są mąki, chleb i haft krzyżykowy; Krzyżanowice dostrzegają promocyjny potencjał u kowala Jana Sochy z Bieńkowic a ostatni jest pomysł Kornowaca by użyć do reklamy powiatu kobylskich mioteł.
22 lipca przedstawiciele gmin, środowiska okołoturystycznego i mediów wybiorą wspólnie ten wymarzony przez wszystkich zestaw. – Chciałbym aby przedstawiciele gmin zaprezentowali produkty lub przynajmniej ich wizerunek. To ułatwi podjęcie decyzji pozostałym – uważa starosta Hajduk.
---
Komentarz eksperta
Smycze, kubki i inne gadżety reklamowe w promocji miast już się opatrzyły. Uważam, że wszelkie inne pomysły na promocję regionu, w tym propozycja koszyka produktów promujących Raciborszczyznę, są cenne. Decyzję o wyborze gadżetu dla regionu czy form promocji powinna poprzedzić wnikliwa analiza, która określi do kogo kierujemy działania, co chcemy dzięki nim osiągnąć. Te informacje powinny rozpocząć tzw. kreatywną burzę mózgów. Kreatywną dlatego, że również w marketingu miejsc najważniejszy jest element zaskoczenia. Tego elementu brakuje mi w propozycjach produktów zgłoszonych przez gminy. Obrazy, rzeźby i figurki są fajną pamiątką dla turysty, ale z pewnością nie są tym produktem, który zachęci go do wizyty u nas. Z całym szacunkiem dla lokalnych artystów – niewiele osób spoza regionu rozpozna ich twórczość i skojarzy z Raciborszczyzną. Podobnie w przypadku wyrobów wędliniarskich i cukierniczych. Wyróżnikiem mogłaby być unikatowa receptura i smak produktu, jak rogale świętomarcińskie z Poznania. Sięganie po smakołyki w promocji regionu tylko dlatego, że ich producenci mają siedzibę w naszym mieście i znani są w kraju to nietrafiony pomysł. Co więcej, taka promocja lokalnych firm może rodzić podejrzenia o nierówne traktowanie podmiotów gospodarczych przez lokalne władze! Moim marzeniem (jako mieszkańca Raciborza i osoby zajmującej się zawodowo marketingiem miejsc) jest, aby władze Raciborszczyzny w końcu merytorycznie i kompleksowo podeszły do tematu promocji regionu, podejmując przy tym odważne i nieraz kontrowersyjne decyzje. Mam bowiem wrażenie, że dotychczasowe pomysły i działania są efektem subiektywnych, krótkofalowych wizji osób decyzyjnych.
Adam Misa, agencja INTRO PR
---
(ma.w)