Afera taśmowa w Nędzy
Rada gminy przyjęła zmianę w Statucie Gminy, którą to zmianą wykreślono punkt mówiący o tym, że: „przebieg sesji może być nagrywany, a nagranie przechowuje się do czasu przyjęcia protokołu z obrad poprzedniej sesji”.
Oficjalnie projekt tej zmiany wniósł pod obrady szef komisji rewizyjnej Jan Francus. Przekonywał on, że nie powinno być jednocześnie nagrania i protokołu z sesji. Wiele więcej argumentów za tą zmianą miała jednak wójt Anna Iskała, która kiedyś sama zabiegała, aby sesje były nagrywane. – Nagrania powinny być traktowane jedynie jako pomoc przy sporządzaniu protokołu. To protokół jest oficjalnym dokumentem z obrad sesji, to treść protokołu radni przyjmują po każdej sesji i staje się on wtedy informacją publiczną, dostępną dla każdego – tłumaczyła.
Inaczej sprawę ocenił radny Marian Gzuk, który uważał że nagranie jest najlepszym dowodem na to co kto mówił podczas sesji. Uważał, że nagrania powinny być przechowywane i ewentualnie udostępniane. W podobnym tonie wypowiedział się radny Julian Skwierczyński, który niedawno wygrał w Sądzie Administracyjnym rozprawę właśnie o udostępnienie nagrań z sesji. Radny nie omieszkał przypomnieć o tym wójt i reszcie rady. W tejże sprawie sędzia stwierdził, w skrócie, że jeśli urząd nagranie z sesji posiada to powinien je udostępnić jako najdoskonalszą formę informacji publicznej z przebiegu obrad. Wójt w tej sprawie zapowiedziała odwołanie.
Mamy swój rozum!
Henryk Postawka, radny z Górek Śląskich przywołał przykład samorządu w Marklowicach, gdzie niemal wszystkie obrady samorządowców (sesje i komisje) są uwieczniane na nagraniu, przechowywane i w razie potrzeby udostępniane. Takich przykładów jest znacznie więcej. Radny zauważył, że protokoły nie odzwierciedlają dokładnego przebiegu sesji, wypowiedzi radnych są okrojone lub wcale ich nie ma. Przywołał, jako przykład, jedną z wypowiedzi przewodniczącego rady Gerarda Przybyły. Na jednej z poprzednich sesji nazwał on dwóch radnych „oszołomami”, co z kolei nie znalazło się w protokole z tego posiedzenia. Gerard Przybyła bronił się tym, że nie wskazał o których radnych mu konkretnie chodziło i dlatego ten zapis nie miałby sensu. Cały wątek skomentowała radna Alicja Kowol słowami: mamy swój rozum!
O co naprawdę
chodzi?
O tyle ile Jan Francus nie miał wiele więcej do powiedzenia o zmianie statutu, to wójt szybko wyjaśniła jakie są prawdziwe przesłanki tychże zmian. – Chodzi tylko o to, aby potwierdzić co jest, a co nie jest informacją publiczną. Nasz radca prawny stwierdził, że nagranie taką informacją nie jest. Poza tym udostępniając nagranie z całej sesji nie mamy gwarancji, że jakiś informatyk go nie zmodyfikuje – przekonywała.
Wójt podkreśliła, że nagrania nadal będą wykonywane, ale mniej oficjalnie i wyłącznie na potrzeby protokolantki. Dodała, że skoro nikt nie robi na sesji niczego nielegalnego, to tym bardziej nie ma po co przetrzymywać nagrań. Tą przewrotną logikę skomentował radny Skwierczyński, który zauważył, że radca prawny nie jest wykładnią prawa, zaś Sąd Administracyjny zupełnie inaczej ocenił nagrywanie i jego udostępnianie. – Nagrania są gwarancją pani prawdomówności. Żeby nie było tak jak w Zawadzie Książęcej, kiedy najpierw coś pani mówiła ludziom, a potem nie było dowodów na pani słowa – powiedział. Krystian Okręt, zastępca przewodniczącego skomentował nieco naiwnie, że i tak zainteresowanie nagraniami jest znikome więc nie ma sensu aby zagracać urząd „stosem taśm”.
Dalszą dyskusję (pod pretekstem walki z populizmem) przerwał Gerard Przybyła. Uchwała została przyjęta przez wszystkich radnych oprócz Mariana Gzuka, Henryka Postawki i Juliana Skwierczyńskiego. Tym samym możliwość nagrywania dźwięków z sesji przez urzędników została wykreślona ze Statutu Gminy Nędza.
---
Nieprawdopodobne jakich argumentów używają radni i urzędnicy kiedy chcą przekonać do swoich celów. Przysłuchując się sesyjnej dyskusji nad tematem nagrań miało się wrażenie, że radni boją się jak ognia tego, co mówią podczas sesji. Głosujący za tym aby nagrań nie było, to ci sami, którzy zarzucają często swoim przeciwnikom, że powinni się wstydzić swoich słów. Jak więc zrozumieć to, że ci którzy powinni się wstydzić teraz stanęli w obronie dostępu do nagrań z sesji?
Być może mieszkańcy nie byli zainteresowani pisaniem próśb o udostępnienie kopii nagrań z sesji. Ale dlaczego odbierać im tę możliwość? Tak naprawdę urzędników to nic nie kosztuje, nagrania jako takie i tak są wykonywane, a ich przechowywanie (wbrew słowom Krystiana Okręta) zajmuje bardzo mało miejsca na komputerze.
Upieranie się wójt, że protokół jest informacją publiczną a nagranie nie, już na zdrowy rozum brzmi przewrotnie. Skoro na sesję może przyjść każdy i słuchać co mówią radni, to dlaczego nie udokumentować tego w 100 procentach na nagraniu i puścić w eter? Tym bardziej, że wokół protokołu na każdej sesji jest kłótnia dlaczego w jego zapisie pominięto to czy owo stwierdzenie?
Wójt Anna Iskała oraz radni wypełniający jej instrukcje po raz kolejny podjęli się tematu, który tylko im może zaszkodzić, bo na pewno nie przysporzy zwolenników. Ludzie będą mieć kolejny pretekst aby twierdzić, że ta grupa chce coś ukryć.
Gdyby ktoś chciał pomimo wszystko posłuchać przebiegu sesji to redakcja Nowin służy pomocą.
Marcin Wojnarowski
---
(woj)