Nie ma zgody na dzikie samowolki
Krzyżanowice. Po koszeniu trawy przy potoku w Roszkowie na brzegu pozostawiono skoszoną trawę.
Kiedy woda nieco się podniosła, porwała ze skarpy tę zieleninę. Podczas obrad połączonych komisji gminy, radna Maria Riedel relacjonowała, że skutkiem całej sytuacji były pozapychane przepusty. Koryto zostało następnie oczyszczone przez „trzeźwo myślących mieszkańców”. Radna zwróciła się do urzędników gminy aby lepiej nadzorowali koszenie.
Okazało się jednak, że to nie gmina zleciła prace przy potoku. Jak wyjaśnił Wolfgang Kroczek z referatu rolnictwa, podobne zabiegi przy ciekach wodnych podejmują sami mieszkańcy. Gmina zaś nie jest w stanie monitorować wszystkich rowów i przepustów na bieżąco, aby zapobiec późniejszym kłopotom.
W obronie osób, które same podejmują się prac na rzecz poprawy bezpieczeństwa przeciwpowodziowego stanął radny Andrzej Lipiec. Podał przykład pewnego mieszkańca Tworkowa, który przez wiele lat był notorycznie zalewany kiedy tylko spadł większy deszcz. Żadnej instytucji nie było spieszno aby człowiekowi pomóc. – Nie można mieć pretensji do takich osób za to, że chcą sami chronić swój majątek i nie chcą czekać aż Państwo zareaguje – powiedział radny. Wójt Grzegorz Utracki zgodził się z przedmówcą, ale niezupełnie. – Nie możemy się zgodzić aby mieszkańcy usypywali wały ze śmieci. Taki przypadek miał miejsce kiedy chcieliśmy odmulić rów a kazało się, że było tam wywiezione wszystko co powinno być na składowisku śmieci – wyjaśnił wójt. W tym przypadku gmina postawiła ultimatum mieszkańcowi odpowiedzialnemu za ten stan rowu. Nie trzeba było długo czekać aż wywiózł wszystkie odpadki na własny koszt.
Włodarz gminy przestrzegł tą historią przed namawianiem mieszkańców do podobnych „dzikich samowolek”. Zaznaczył, że wiele działań pochwala, ale należy pamiętać o zachowaniu zdrowego rozsądku.
(woj)