Po kwiaty do Otmuchowa
Sobota godz. 7.50 – Sokół ul. Klasztorna, godz. 8.00 – ul Batorego, aż dwa miejsca zbiorki, to musi być coś wyjątkowego. I jest – emeryci z Raciborza wyruszają na podbój Opolszczyzny. Pierwszym miejscem, do którego zmierzamy jest Otmuchów, a właściwie 42. Lato Kwiatów.
Po drodze do miasta – kawa i ciasteczka. Jesteśmy w pełni zaskoczeni. Miasto praktycznie tonie w kwiatach. W salach rycerskich zamku, który zwiedzamy wystawy kwiatów ciętych. Dziedziniec zamkowy, tereny przyzamkowe – ogrody kwiatowe, krzewy ozdobne.
Otmuchowskiemu świętu kwiatów towarzyszy szereg wystaw m.in.: kwiaty i moda, biżuteria artystyczna, ceramika i metaloplastyka. Wszystkich nie sposób ogarnąć, schodzimy na rynek, który również pełen jest kwiatów. Do tego gastronomia, a więc stoiska, na których można zjeść, ale też kupić niedostępne na co dzień towary, jak: sery, regionalne wyroby wędliniarskie, chleb na zakwasie i wiele innych. W centrum miasta jest również scena, na której odbywają się występy zespołów. Żal, że ze względu na porę nie możemy zostać na koncercie „Budki Suflera” czy Ryszarda Rynkowskiego.
Potędze kwiatów uległ również urząd miasta. Ta szacowna instytucja stała się miejscem ekspozycji kwiatów doniczkowych. Kupujemy sadzonki do własnych ogródków i z żalem żegnamy się z tym kwiatowym rajem.
Następnym etapem naszej eskapady jest Paczków, zwany polskim Carcassonne. Wcześniej jednak jemy smaczny obiad. Nasyceni i zrelaksowani udajemy się na zwiedzanie miasta. Pierwszym miejscem jest muzeum gazownictwa. Dowiadujemy się, jak ludzie radzili sobie przed erą elektryczności. Okazuje się, że całkiem nieźle, bo były gazowe lodówki, żelazka, kominki i kaloryfery, a ulice oświetlano gazowymi latarniami. Muzeum w Paczkowie to jedyny obiekt w Polsce, w którym zachowały się urządzenia do produkcji gazu miejskiego. Nasuwa się refleksja, że przed nastaniem ery elektryczności, bociany częściej odwiedzały nasze domostwa.
Zwiedzamy mury obronne z XIV wieku, choć do naszych czasów dotrwał tylko ich wewnętrzny pierścień. Oglądamy rynek, ratusz, kościół parafialny. Nasuwa się smutna refleksja: miasteczko, które mogłoby być perłą, jest bardzo mocno zaniedbane. Na rynku pijemy kawę, przy okazji której przypadkowo spotkany młody człowiek ze swadą przybliża nam historię Paczkowa. Pełni wrażeń, obiecując sobie, że wizyta w tym mieście nie jest ostatnia, ruszamy w powrotną drogę. A gdybyś drogi czytelniku chciał wiedzieć, kto był sprawcą tego, jakże przyjemnego wyjazdu, to uprzejmie donoszę, że Zarząd Rejonowy Polskiego Związku Emerytów, rencistów i Inwalidów w Raciborzu.
Krystyna Loch