Mecz uratował bramkarz w sandałach
Bojanów. Aż 18 goli obejrzeli 27 lipca kibice tradycyjnego pojedynku „Dzieci – Rodzice”, który rozgrywany jest co roku na boisku dawnego LKS-u.
Dla wielu to okazja by powspominać jak bojanowska drużyna rywalizowała w ligach wiejskich. Od kilku lat zespołu nie można wskrzesić i wakacyjny festyn uatrakcyjniany jest meczem pomiędzy dziećmi i ich rodzicami. Ale i z tym zaczyna być kłopot, bo coraz mniej jest we wsi ojców chętnych do futbolu. Na 7 graczy tegorocznego wydarzenia tylko 2 ma dzieci. Nie udało się sklecić dwóch „jedenastek” więc honor wsi musiał ratować bramkarz w sandałach. Zgłosił się w ostatnim momencie. 9 razy musiał wyciągać piłkę z siatki – tyle samo co rywale. Pojedynek skończył się remisem.
Arbitrem spotkania był 58-letni Henryk Mruzek. Najbardziej karał za przekleństwa na boisku – 5 minut wykluczenia z gry. „Gwiżdże” tu już 12 lat z krótką przerwą przed rokiem. Dobrze pamięta mecze Bojanowa w A i B klasie i żałuje, że to już przeszłość. – Narybek piłkarski mamy, ale ucieka nam do okolicznych klubów – wyjawia przyczynę braku LKS-u w Bojanowie.
(m)