Wojna nerwów przy Łąkowej
Żadna z obu drużyn nie lubi ze sobą grać. – Lubomia to bardzo niewygodny rywal – skwitował po spotkaniu trener Wojciech Grabiniok, a szkoleniowiec gości – Bartłomiej Socha, nie pozostał mu dłużny. – Na tym terenie nie czujemy się mocni, nigdy nam się tutaj dobrze nie grało.
I to może dzięki wieloletniej już rywalizacji, Rafako z Lubomią stworzyło piękny spektakl na inaugurację. Kibice przecierali oczy ze zdumienia, z niedowierzaniem mówiąc: przecież tak się nie gra w pierwszej kolejce. Wszyscy, z pewnością łącznie z trenerami i zawodnikami, spodziewali się raczej wolnego i siermiężnie toczonego meczu, bo przecież do takich przywykliśmy, jeśli chodzi o pierwsze kolejki sezonów. Ale tego, że była to konfrontacja otwierająca rundę, na boisku widać nie było. Obie ekipy zagrały nad wyraz sprawnie, dynamicznie, a kondycyjnie wytrzymały całe dziewięćdziesiąt minut, co już samo w sobie dawało świadectwo tego, że w czasie okresu przygotowawczego nikt się nie lenił.
Lubomia już od pierwszych minut wykazywała się inteligencją – stosowała pressing, uprzykrzając życie podopiecznym Grabinioka, dostrzec można było także, że szukała ciekawych rozwiązań ofensywnych. Mocnym elementem były długie, prostopadłe podania, wielokrotnie przełamujące obronę Rafako. Brakowało jednak skutecznego wykończenia. Pierwszą okazję gracze Silesii stworzyli już w drugiej minucie spotkania, jednak na posterunku był Rafał Koczwara. W dziesiątej minucie gospodarze odpowiedzieli groźnym strzałem z rzutu wolnego, a sześć minut później ożywił się Wojciech Grabiniok, który celnym uderzeniem z linii końcowej boiska sprawił problemy golkiperowi przyjezdnych. Pierwsze dwa kwadranse należały zdecydowanie do piłkarzy z Lubomi, choć sympatycy gospodarzy powodów tego, że Rafako pozwalało przeciwnikowi na tak ofensywną grę, mogliby upatrywać w taktyce drużyny z Łąkowej. – Chcieliśmy dać więcej pola gościom, wpuścić ich na własną połowę, po czym próbować przeprowadzić szybki kontratak – tłumaczył po spotkaniu trener raciborskiego klubu.
Przełomowym momentem była bramka Grabinioka w 23. minucie. Grający trener najpierw przyjął piłkę, a po krótkim biegu, z szesnastu metrów pewnie i celnie wpakował ją do siatki obok bezradnego golkipera gości. Lubomię jednak ani na moment nie opuściła wola walki. Goście próbowali wielu wariantów gry, jednak skuteczność po raz kolejny nie była ich mocną stroną. Do wyrównania doprowadził strzałem z rzutu wolnego Bartłomiej Socha, i mecz – można powiedzieć – rozpoczął się na nowo.
W drugiej połowie do ataku ruszyli gospodarze. Najsprawniej poczynali sobie zawodnicy z lewej flanki, ale bardzo ruchliwy był także środek boiska, gdzie akcję inicjował Łukasz Zajda. Podopieczni Grabinioka, kryci przez nieustępliwych zawodników z Lubomi, próbowali również podań do swojego trenera i niewidocznego tego dnia kompletnie Mateusza Kocota, który zmarnował kilka dobrych, a przynajmniej jedną stuprocentową sytuację.
Ostatnie dwa kwadranse spotkania były grą nerwów, jakiej przy Łąkowej dawno nie widziano. Oba zespoły zdawały sobie sprawę z tego, że ten, kto wyjdzie na prowadzenie, zainkasuje trzy upragnione punkty. Ale mimo tego, nikt nie odstawiał nogi, nikt nie rezygnował z ofensywnych rozwiązań, co niejednokrotnie prowadziło do groźnych kontrataków z dwóch stron. Więcej razy sam na sam z bramkarzem rywala stawali piłkarze z Lubomi, i za każdym razem mogli pluć sobie w brodę, bo sytuacje te psuli koncertowo. – To dopiero pierwsza kolejka, mamy remis, więc nikt nie jest pokrzywdzony. Nie ma zabitych – jest za to dwóch rannych – komentował na gorąco Grabiniok. Każda wojna wymaga ofiar, a to co zobaczyliśmy w sobotę na stadionie Rafako było wojną. Wojną nerwów i emocji.
Wojciech Kowalczyk
KS Rafako Racibórz – LKS Silesia Lubomia 1:1
Bramki: Wojciech Grabiniok 23. – Bartłomiej Socha 32.
KS Rafako: Rafał Koczwara, Łukasz Sombrowski, Paweł Urbisz, Łukasz Pikuła, Dawid Małecki, Tomasz Wardęga, Robert Rogalski, Łukasz Zajda, Denis Abramczyk, Wojciech Grabiniok, Mateusz Kocot
Rezerwowi: Mateusz Grygierek, Michał Koczor, Marcin Puzio
LKS Silesia Lubomia: Mateusz Kuhn, Patryk Dzędzora, Grzegorz Brozda, Paweł Kowol, Wojciech Matuszek, Bartłomiej Socha (46. Wojciech Chłapek), Mariusz Lindner (70. Marcin Jasiak), Krzysztof Światecki, Mateusz Kondziołka, Grzegorz Kolisz, Adrian Kamczyk
Rezerwowi: Tomasz Burek, Wojciech Chłapek, Marcin Jasiak, Szymon Zacharko, Mateusz Zdrzałem, Ireneusz Pierlak, Łukasz Myśliwiec
Żółte kartki: Tomasz Wardęga (faul), Denis Abramczyk (faul) – Wojciech Matuszek (faul), Grzegorz Brozda (faul), Grzegorz Kolisz (niesportowe zachowanie)
Sędziowali: Patryk Żmija (główny), Jakub Morawiecki, Grzegorz Szlachta (asystenci)
PO MECZU POWIEDZIELI
Bartłomiej Socha, grający trener Silesii Lubomia
Chłopaki dostali wiatru w żagle
Na tym terenie zawsze gra nam się ciężko. Rafako to młody, wybiegany zespół. Mimo to potrafiliśmy stworzyć dziś wiele groźnych akcji, a analizując przebieg gry, byliśmy lepsi niż rywal, i powinniśmy ten mecz wygrać. Mieliśmy klarowniejsze sytuacje podbramkowe, jednak zabrakło skuteczności w wykończeniu. Wielokrotnie nasi zawodnicy znajdowali się sam na sam z bramkarzem gospodarzy, ale te stuprocentowe sytuacje niestety marnowali. Mam nadzieję, że z każdym kolejnym meczem ta skuteczność będzie wzrastać.
Przed meczem remis wzięlibyśmy w ciemno, ale po tak dobrym spotkaniu w naszym wykonaniu, wszyscy czujemy lekki niedosyt. Fizycznie i szybkościowo wyglądaliśmy bardzo dobrze, i z tego najbardziej się cieszę. Jestem zadowolony ze sposobu rozgrywania przez nasz zespół kontrataków, bo dzięki nim wiele razy zagroziliśmy bramce przeciwnika.
Dużym osłabieniem jest odejście wieloletniego zawodnika Silesii, kapitana zespołu – Marcina Lukoszka, który zawsze zostawiał na boisku całe serce. Po stronie plusów jest na pewno transfer Adriana Kamczyka, którego trenowałem w Krzyżanowicach, a który jest w tak dobrej formie, że jest w stanie wnieść do gry naszej drużyny nową jakość. Wielkim pozytywem jest także powrót na murawę Wojciecha Chłapka, który praktycznie na dwa lata zawiesił buty na kołku, po czym wrócił, a dzisiaj pokazał, że może być dla nas świetnym wzmocnieniem.
Nie mamy jakichś precyzyjnych celów na zbliżający się sezon. Chcemy każdy mecz wygrać i żyjemy zawsze najbliższym spotkaniem. Za tydzień gramy u siebie z Gaszowicami. Po tak dobrym meczu w Raciborzu chłopaki z pewnością dostaną wiatr w żagle. Jesteśmy więc pełni nadziei na zwycięstwo, szczególnie, że na własnym terenie jesteśmy bardzo mocni.
Wojciech Grabiniok, grający trener KS Rafako Racibórz
Nie ma zabitego – jest dwóch rannych
Spodziewaliśmy się tego, że żadna z drużyn nie będzie chciała meczu przegrać, i to było widać od pierwszych minut. Obie ekipy rozegrały bardzo dobre, szybkie i dynamiczne spotkanie. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że już w pierwszej kolejce czeka nas tak ciekawe widowisko. Oba zespoły doskonale wiedziały, jak i o co chcą grać. My daliśmy gościom swobodę w rozgrywaniu piłki, czekając na możliwość przeprowadzenia kontrataku. Wiedzieliśmy, że w pewnym momencie Lubomia „siądzie”. Sprawdziło się to praktycznie już w ostatnich piętnastu minutach pierwszej połowy, bowiem goście nie podchodzili już nawet pod naszą bramkę. Druga połowa ułożyła się w taki sposób, że wygrałby ten, kto zdobyłby bramkę. Najlepszą sytuację, na szczęście dla nas niewykorzystaną, miał jeden z zawodników Silesii, który biegnąc od połowy boiska, stanął sam na sam z naszym bramkarzem.
Do każdego meczu przygotowujemy się inaczej. Wiedzieliśmy, że Lubomia gra bardzo siłową piłkę, posiada kilku świetnie zbudowanych zawodników, którzy mogliby spokojnie reprezentować inną dziedzinę sportu. Jest drużyną mocną, poukładaną, w każdej formacji mającą doświadczonego piłkarza. U nas wszystko opiera się na młodzieży, bo od lat klub reprezentuje właśnie taką politykę. Jestem zadowolony z przebiegu spotkania, i uważam, że remis jest sprawiedliwym wynikiem. Nikt nie jest pokrzywdzony i – jak to się mówi – nie ma zabitego, ale jest dwóch rannych.
W tym sezonie przyszło do nas czterech chłopaków. Dołączył bramkarz Mateusz Grygierek, który na co dzień będzie bronić w juniorach, a przy okazji podpatrywać naszego podstawowego golkipera. Linię pomocy wzmocni Tomasz Wardęga, który całe życie grał w Pszowie i Unii, a także Robert Rogalski z Raszczyc. Czekamy jeszcze na sfinalizowanie czwartego transferu, o którym nie chciałbym jeszcze mówić. Co do osłabień – klub opuścili Bartek Żagiel oraz Damian Mazurek, którzy nie potrafili pogodzić uprawiania sportu z pracą zawodową.
Bardzo intensywnie przepracowaliśmy okres przedsezonowy. W stu procentach wypełniliśmy wszelkie założenia - dwadzieścia jednostek treningowych jak na okres wakacyjny to według mnie dużo. Na cztery dni wybraliśmy się na obóz sportowy do Głuchołaz, i to nas nie tylko wzmocniło fizycznie, ale także pozwoliło się zintegrować, stworzyć w zespole wspólną nić porozumienia, co – miejmy nadzieje – przełoży się na dobre wyniki.