Piórem naczelnego
Mariusz Weidner - Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Wyrwałem się z Raciborza na parę dni urlopu. Gdzieżby indziej jak nie do nadmorskiej enklawy raciborzan, czyli Pleśnej, z jej kultowym obozem. Jestem tu drugi raz, mieszkańców naszego miasta spotykam na każdym rogu. Na przykład pierwszym człowiekiem napotkanym na plaży był Zbigniew Mirski, doświadczony ratownik raciborskiego WOPR-u. Takie spotkania są zawsze miłym zaskoczeniem. Człowiek jedzie całą noc na drugi koniec kraju, a tu sami krajanie. Miejscowy sklepik serwował do niedawna wyroby browaru z Zamkowej, teraz przerwał z powodu problemów z dostawcą ale pewnie znów sprowadzi ten towar, bo letnicy się dopytują. W dniu przyjazdu plaża w Pleśnej wyglądała jak rajskie wybrzeże. Słońce, ciepło i bezwietrznie. Powędrowałem po piasku do równie legendarnej co Pleśna miejscowości – Gąsek. Dużo Niemców i Duńczyków, ludzie wylegują się na kocach spoglądając w tablety. Jest europejsko, choć to tylko skromne ośrodki wypoczynkowe. Szkoda tylko, że ładnej pogody starczyło na jedną dobę. Kolejne dni to już typowy pobyt nad Bałtykiem – wichura, deszcz i zimno. Trzeba się podpierać argumentami o jodzie płynącym z każdą wysoką falą. Jednak nawet w tych warunkach, które lubią prawdziwe wilki morskie, widok z plaży należy do bezcennych. A Pleśną – z racji niegasnącego nią zainteresowania raciborzan – można byłoby przemianować na Pleśną Raciborską, co specjalistom od promocji miasta pozostawiam pod rozwagę.