Junior Nowinki: Telefon do szkoły
O co chodzi?
Kolejny rok szkolny, kolejne mega wydatki na podręczniki, plecak, piórnik, zeszyty, buty itp. W portfelu pusto bo i po wakacjach, a te też kosztują. Ale oprócz wydatków na potrzebne rzeczy są jeszcze wydatki na szkolne gadżety! Telefon komórkowy, kasa do szkolnego automatu, w którym są paluszki, chipsy i róże słodkie rzeczy przez batoniki, wafelki po jakieś kolorowe mega słodkie proszki barwiące języki, których skład jest dłuższy niż skład kremu do twarzy. Co do automatu dogadałam się z moim dzieckiem. Dostaje 5 zł na tydzień – zasada jest jedna – nie kupuje słodyczy. Umówiłyśmy się na paluszki. Słodki proszek kupiła w zeszłym roku - nie posmakował więc już go raczej nie kupi. Ale moje dziecko chce telefon komórkowy. I tu mam dylemat. Teoretycznie telefonu nie można nosić do szkoły w praktyce, wierząc mojemu dziecku, wiele osób telefon do szkoły jednak nosi. Pytam – czy ktoś dzwoni do tych dzieci. I tu moje zdziwienie, bo okazuje się że tak. Dzwonią mama, babcia, ciocia, tata. Jak jest u was? Dzwonicie do swoich dzieci w czasie zajęć szkolnych? Ja kupiła telefon córce po to, by wiedzieć że jest już w domu. Do szkoły nie pozwalam go zabierać.
mzz