Junior nowinki: Zostaw szalik i czapkę w domu!
na temat
- Tomuś, natychmiast ubierz klapki, nie wychodź na bosaka na ogródek – krzyczy niania za 4-latkiem
- Nie lubię klapek, chcę na bosaka– mały ma jasno wyrobiony pogląd.
Ale muszę cię zmartwić, dzieciaku. Nie powalczysz! Mieszkasz w Polsce i skarpety trzeba ubrać, a do nich; czapkę, szalik i grupy sweterek. Dodatkowo jeszcze kalesony. Bez skarpetek na nogach (i wszystkich innych dodatkowych akcesoriów) dziecko natychmiast się zaziębi, złapie paskudne choróbsko albo nawet pobrudzi nogi, Nie wiadomo co gorsze.
W dziedzinie ubierania dzieciom skarpetek (używanych tu trochę symbolicznie) polscy rodzice nie maja umiaru i rozsądku. Przykład z wakacji. Lipiec, słoneczna grecka wyspa Corfu. Wycieczka statkiem grupy turystów różnej narodowości, w tym polskich. Żar z nieba się leje, każdy rozbiera co tylko może... Oprócz dwójki dzieciaków, trzylatek z siostrzyczką, lat około sześć. Pełne odzienie, na nagach sandałki co pod nimi – skarpetki oczywiście.
W Szwajcarii działa zimowe przedszkole. Przedszkole bez ścian. Czy to lato czy zima, dzieci bawią się na dworze. Ubrane w ciepłe ciuchy na wypadek śniegu i mrozu, bez opamiętania korzystają ze świeżego powietrza.
Zimny wychów to dobry wychów. Przodują w nim mieszkańcy Wysp Brytyjskich, gdzie może zimy do najsroższych nie należą, ale uczniowie niektórych szkół (nawet tych elitarnych i za kasę) mają do dyspozycji tylko krótkie spodnie i skarpetki, bez względu na porę roku. W Niemczech podobnie. Tamtejsze dzieci (wzorem rodziców), nawet gdy temperatura oscyluje w okolicy zera, na skarpetki patrzą ze wstrętem, a czapki i szaliki to dla nich niepotrzebny balast.
Mieszkamy w Polsce. - Lepszy smrodek niźli chłodek – twierdzą tutejsze mamuśki i nawet w sierpniu wkładają dzieciakom na uszy czapeczki, żeby nie zawiało. Potem się dziwią, że dziecko znowu chore, bo nie zapięło dobrze guzików od kurteczki.
Tyle się mówi o higienicznym i zdrowym trybie życia. Gadamy.... a potem sięgamy po jeszcze jeden kocyk, by mocniej otulić kochane maleństwo. Albo ubieramy mu kolejny sweterek i nie pozwalamy zdjąć czapki, gdy tylko troszkę mocniej powieje wiatr. I zamiast zimowego przedszkola mamy przedszkole dla przegrzanych maminsynków. Zamiast zahartowanych zuchów hodujemy życiowe niedojdy, wrażliwe na każdy chłodniejszy podmuch.
Potem niepotrzebnie faszerujemy je antybiotykami, ale to już zupełnie inny temat…
kk