Modlitwa w rodzinie
ks. Jan Szywalski przedstawia
„Gdzie dwaj, albo trzej są zebrani w imię Moje,
tam jestem wśród nich” – obiecuje Pan Jezus.
Najmniejszą komórką Kościoła jest rodzina. Gdy klęka do modlitwy wieczornej, gdy wspólnie czytają Biblię, czy zasiadają do stołu złączeni więzią serdecznej miłości – wtedy Chrystus jest ich niewidzialnym gościem.
Moc modlitwy
Pozwólcie mi na wspomnienie z dzieciństwa:
Jest rok 1945 r., krótko po przejściu frontu przez Śląsk i straszliwych wydarzeń. Wróciliśmy – matka i trójka nas dzieci – po kilku miesiącach nieobecności do domu. Był zrujnowany i wyszabrowany. Najboleśniejsze było jednak to, że był pusty, nikt nas nie witał. Dowiadujemy się, że Rosjanie zabili ciocię, wierną strażniczkę naszego dobytku; zginęła broniąc swej czystości i godności. Zniknął wujek, który w ostatnich dniach przed nadejściem frontu schronił się u nas. Nikt nie wiedział co się z nim stało. Rosjanie prawdopodobnie zastrzelili bez powodu. Nie było też ojca. Zostawiliśmy go w domu, bo, choć nie był wciągnięty do wermachtu, został jednak pod koniec wcielony do volksturmu i miał bronić linii Odry. Zaginął bez śladu.
Migotliwy płomyk lampy naftowej („na petrolejum”) o wieczornej porze, klękamy do modlitwy. Dom po trochu uporządkowany, zdatny do zamieszkania. Pochylony nad krzesłem postawiłem przed sobą obrazek święty, matka najczęściej z najmłodszym braciszkiem śpiącym w jej ramionach; wujek, który po powrocie nie odnalazł rodziny, wyklepał resztki suszonych liści wiśniowych z fajki, pochylił się nad stołem i zagrzebał głowę w złożonych rękach. Odmawialiśmy różaniec. Wraz z modlitwą spływał pokój w nasze serca. Jednostajnie powtarzane zdrowaśki były jak krople oliwy leczące poranione dusze; były balsamem kojącym, dodawały otuchy, przywracały nadzieję. Nie jesteśmy sami, ale Bóg i Matka Najświętsza z nami – to poczucie dało siłę do nowego początku. Czasem matka podczas modlitwy stawała przy piecu i przygotowała wieczerzę; zawsze to samo: placki kartoflane z marmoladą z wytłoczeń burakowych lub owoców czarnego bzu i gorzka herbata lipowa.
Wstaliśmy z klęczek znużeni. Cały różaniec to jednak dla dzieci za długi, ale nikt się nie denerwował. Przygotowała nas na spokojny sen. Długo modliliśmy się o powrót ojca, aż nadzieja stopniała do zera. Ta nadzieja jednak pomogła przetrwać krytyczny czasu, a ufność w pomoc Bożą pozwoliła uwierzyć w własne siły, by budować dalszy ciąg życia. i.
W późniejszych latach modliliśmy się już rzadziej razem, ale pamięć o domowych nabożeństwach pozostała.
Lekarstwo na kryzys
Jest kryzys rodziny: plaga rozwodów, chłodna atmosfera domowa. Domy przestały być azylami ciepła, przytulności, czułej bliskości. Zapracowani rodzice, przeganiane (nieliczne) dzieci ze szkoły na treningi, tańce i języki. W domu rozmowę zastępuje telewizor, czy komputer. Po jakimś czasie stwierdzamy, że nie mamy nic do powiedzenia – wtedy wystarczy pretekst: zdrada, kłótnia, obraza – i następuje rozpad związku, który miał dać dozgonną stabilność. „Po co się żenić? By się później rozwieść?” – mówi młody człowiek. Więc młodzi się ie żenią. Dziewczyny schną, albo wchodzą w tymczasowe związki,. Zostają po jakimś czasie najczęściej porzucone, albo odchodzą zdegustowane traktowaniem i stają się coraz bardziej samotne i nieufne, często z dzieckiem bez ojca przy sobie.
„Nie dobrze być człowiekowi samemu, uczyńmy mu pomoc jemu podobną” – rzekł, jakby zastanawiając się Pan Bóg do Adama i wszczepił w człowieka pragnienie tworzenia rodziny. Jest ono w człowieku tak naturalne, że zadusić się je całkiem nie da. Łączy się ono z pragnieniem „kochać i być kochanym”. Żyć w dobrej rodzinie to tęsknota dziecka, to marzenie, choć często dziś skrywane, każdej dziewczyny i tkwi ono też w młodym mężczyźnie, choć udaje, że nowoczesnego faceta, którego niby tylko interesuje kariera. Skacze z kwiatka na kwiatek, cynicznie zalicza kolejne uległe zdobycze, a jednak tęsknota za wspólnotą rodzinną, w której byłby traktowany jako odpowiedzialny mężczyzna, a nie jak wytatuowany maczo.
Do Rzymu papież Franciszek zwołał synod na temat rodziny. Stoi on przed ciężkim zadaniem. Raz zachwiane zasady Bożego prawa trudno odbudować. Miłość, wierność, uczciwość to dziś nie cnoty, ale tematy żartów.
Wymowa statystyki
Nasi biskupi apelują o modlitwę w rodzinie i o rodzinę. Wydaje się być jedynym antydotum na kryzys instytucji rodziny. Istnieje ciekawa statystyka wypracowana przez amerykańskiego socjologa Mercedesa Arazu Wilsona. Mianowicie stwierdził, że w Ameryce
1) Związki tylko cywilne rozchodzą się jedna para na dwie: 50%
2) Ze ślubem kościelnym bez praktyk religijnym – jedna na trzy: 33%
3) Po ślubie kościelnym i przy coniedzielnym wspólnym udziale we Mszy św. – jedna para na pięćdziesiąt: 2%
4) Po ślubie kościelnym przy coniedzielnym wspólnym udziale we Mszy św. i przy codziennej wspólnej modlitwie małżonków rozpada się jedna para na 1429, a więc 0.07 procent, czyli prawie nigdy.
Takie to proste. Zamiast sesji u psychologów, zamiast zżerającyh procesów sądowych – lekarstwem jest wspólna modlitwa rodzinna. Jest skuteczna; mogę powołać się na przykłady. Dlaczego tak mało par to robi? Wmówiono nam, że modlitwa to prywatna sprawa – choć i prywatnie przestaliśmy się modlić – że wiara jest dla słabych ludzi, którzy sami sobie nie radzą, i właśnie sami sobie nie radzimy. Wiara nadzieja i miłość są ze sobą złączone: zabrano wiarę, zanika miłość, na końcu gaśnie także nadzieja, że coś się da zmienić.
Św. Jan Paweł II w liście Rosarii Virginis Mariae pełen troski apeluje: „pilna potrzeba wysiłków modlitwy wyłania się w innym punkcie krytycznym naszych czasów, jakim jest jest rodzina... coraz bardziej zagrożona siłami godzącymi w jej jedność, które budzą obawę o przyszłość tej podstawowej i niezbywalnej instytucji...Powrót do różańca w rodzinach w rodzinach chrześcijańskich ma być skuteczną pomocą, by zapobiegać zgubnym następstwom tego kryzysu znamiennego dla naszej epoki”.
Czy mamy odwagę, aby go posłuchać? Choćby raz na tydzień?
Ogłoszenia parafialne
Parafia św. Jana Chrzciciela na Ostrogu
• Październik to czas, w którym wierni będą gromadzić się na nabożeństwach różańcowych o godz. 17.30! (niedziele godz. 16.30). Kto odmawia różaniec w kościele, kaplicy lub rodzinie, każdego dnia pod zwykłymi warunkami może zdobyć odpust zupełny.
Parafia Matki Bożej w Raciborzu
• W planach jest organizacja wyjazdu do Łagiewnik i Krakowa 22 listopada (sobota). W programie: wizyta w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, w Katedrze Wawelskiej oraz wejście na komediową sztukę „Szalone nożyczki” w teatrze Bagatela. Koszt: 140 zł, ulgowy 120 zł (renciści, emeryci, młodzież szkolna). W kwietniu przyszłego roku parafianie chcą pojechać do Niepokalanowa i Warszawy (m. in. udział w musicalu Mamma Mia w Teatrze Muzycznym Roma), proboszcz proponuje także samolotową pielgrzymkę do Rzymu (3 dni).
Parafia św. Paschalisa na Płoni
• Parafialny zespół Caritas przeprowadzi zbiórkę pieniędzy na przygotowanie paczek świątecznych dla chorych i starszych parafian i dzieci oraz na wieczerzę wigilijną dla samotnych parafian.
• Na zakończenie Roku Rodziny parafia organizuje pielgrzymkę do Wambierzyc, do Sanktuarium MB Królowej Rodzin 25 października (sobota). Wyjazd o g. 7.00, powrót wieczorem. Zapisy do 20 października w zakrystii lub u o. Barnaby. Koszt 35 zł.