Ilu „Kiepskich”, ilu obywateli?
Problem z dużym odsetkiem nieważnych głosów jest ważny, ale wcale nie najważniejszy.
Dramat obecnej sytuacji polega na tym, że nie wiemy dlaczego one są nieważne. Możemy snuć domysły, ale nie da się ich potwierdzić twardymi dowodami. Byłoby to możliwe jeszcze kilka lat temu, ale bodaj w 2011 roku zdjęto z komisji wyborczych obowiązek opisywania w protokołach przyczyn nieważności głosów. I dlatego teraz nie dowiemy się, ile głosów się zmarnowało, bo ktoś postawił ptaszka zamiast krzyżyk, w ilu wypadkach wstawił kilka krzyżyków zamiast jednego, a kiedy po prostu oddał głos bez skreśleń czy napisał na karcie wyborczej „całujcie wy mnie wszyscy w d…”. Jednym słowem, czy nieważny głos był efektem zwykłej pomyłki lub niewiedzy głosującego, czy też świadomym gestem, który miał pokazać politykom czerwoną kartkę. Ta ostatnia postawa nie jest bynajmniej wyborczym chuligaństwem, ale potwierdzeniem wysokiej świadomości i odpowiedzialności obywatelskiej. Taki wyborca mówi: nie jest mi wszystko jedno, więc idę na wybory, ale niestety zgłoszeni kandydaci nie są warci mojego głosu i zaufania. Szkoda, że wyborców którzy świadomie zagłosowali nieważnie kulawa demokracja wrzuci do jednego worka z tymi, którzy od ogłupiających seriali odrywają się tylko na promocje w „Biedronce” i nie mieli nawet 10 minut, żeby dowiedzieć się, jak oddać ważny głos.
Arkadiusz Gruchot