Nie odpuścimy!
W szpitalu chcą podwyżek. Referendum na „tak”, będzie strajk?
– Dźwigamy na sobie brzemię diagnostyki, leczenia i pielęgnacji pacjenta. Bez nas szpital nie istnieje. Owszem, dzięki lekarzom są kontrakty, ale bez nas też ich nie będzie – twierdzą pielęgniarki protestujące w raciborskiej lecznicy. Szefowe związku, który wszedł w spór z dyrekcją Ewa Klimaszka i Małgorzata Lenart mówią, że przy obecnych zarobkach już nie potrafią być dumne z zawodu, który wykonują. – Pielęgniarki to filar działalności szpitala, a jest traktowany per noga – żałują. W referendum na temat zaostrzenia sporu zbiorowego 95% głosujących było „za”.
Pielęgniarki nie odpuszczą
Na początku ubiegłego tygodnia personel szpitala opowiedział się w referendum za zaostrzeniem sporu zbiorowego jaki prowadzi związek zawodowy pielęgniarek z dyrekcją placówki. Teraz możliwy jest strajk – ostrzegawczy albo całkowity.
Ewa Klimaszka pracuje w raciborskim szpitalu ponad 25 lat. Jej pensja wynosi 1900 zł na rękę, jeśli pracuje nocami i w niedziele. Od 6 lat pobory nie rosną. Od dyrekcji słyszy tylko: nie mamy pieniędzy na podwyżki. Klimaszka jest związkowcem w OZZPiP. Była z koleżankami pod starostwem na pikiecie u Adama Hajduka ponad miesiąc temu. Liczyła, że tamte rozmowy doprowadzą władze i protestujących do porozumienia. Ale pieniądze jakie oferuje się pielęgniarkom to niewiele wobec ich oczekiwań.
– Moje koleżanki z Kędzierzyna-Koźla z takim stażem jak ja na moim stanowisku mają 600 zł więcej. Nie będziemy dalej milczeć bo czekamy już 6 lat na jakieś pieniądze. Dobrze pracujemy więc chcemy godziwie zarabiać – uważa E. Klimaszka. Wspólnie z koleżankami mówiły staroście, że coroczna podwyżka o 50 zł załatwiłaby sprawę i dziś protestu by nie było.
Przed akcją pod starostwem dla pielęgniarek przygotowano 30 tys. zł do podziału. – Na 300 osób. To ledwie kilkadziesiąt złotych na głowę – szacowały i porównywały kwotę do jałmużny dla żebrzącego pod marketem. Po pikiecie kwota dla protestujących wzrosła 10 razy. Starosta zapowiedział przeznaczenie 300 tys. zł na potrzeby szpitala, a dyrektor szpitala obiecał wypłacić z jego budżetu pieniądze dla personelu. – Kiedy powiedzieliśmy o tym paniom ze związku wyglądały na zainteresowane. Ale jak skonsultowały to z koleżankami to wróciły z odmową przyjęcia oferty – relacjonował nam A. Hajduk.
Protestujących oferta starosty nie zadowoliła, bo podkreślają, że walczą o podwyżkę miesięcznych wypłat. – Musimy przedyskutować wynik referendum. Powiadomiłyśmy o nim oficjalnie dyrekcję – powiedziała nam Małgorzata Lenart szefowa związku zawodowego pielęgniarek i położnych. Przyznała, że radykalizacja działań ze strony załogi to np. strajk ostrzegawczy bądź nawet odejście od łóżek pacjentów. O terminie na razie nie mówią.
Związkowcy winią dyrektora Rudnika za brak pieniędzy na podwyżki. – 8 lat nie walczył w sądzie o pieniądze z nadwykonań. Dopiero teraz to zrobił, jak nasz związek go zmusił – wytykają Rudnikowi. W tym samym tonie wypowiada się szef komisji zdrowia przy radzie powiatu. – Od początku optowałem za rozwiązaniami, które stosują sąsiednie szpitale. Po pieniądze z nadwykonań trzeba było od razu iść do sądu. Moje propozycje traktowano z ironią – uważa dr Marceli Klimanek. Jego zdaniem koszty personalne będą na Gamowskiej rosły, a problem finansowy narastał. – Relacje między dyrekcją a personelem trzeba szybko naprawić – dodaje.
Rudnika broni starosta Hajduk. Przypomina, że NFZ jest winien raciborskiemu szpitalowi ponad 8 mln zł za wykonaną i niezapłaconą pracę. – Wcześniej dyrektor się nie sądził bo NFZ dawał 65 procent naszych należności i to pozwalało szpitalowi funkcjonować. W tym roku propozycja była niższa od oczekiwań i sąd był jedynym rozwiązaniem – podkreśla włodarz powiatu. Rudnik nie dostał corocznej nagrody, a powiat pożyczył szpitalowi 2 mln zł by utrzymał płynność finansową.
Groźba strajku na Gamowskiej nie przeraża dyrekcji. Ryszard Rudnik twierdzi, że jest przygotowany na czarny scenariusz i zrobi wszystko by placówka funkcjonowała bez przerw. – Liczę na rozsądek protestujących. Niewypełnienie kontraktu oznacza kary z NFZ, nawet zerwanie umowy – wylicza. Rudnik nie chce by przez roszczenia pracownicze w Raciborzu doszło do sytuacji jak w Tychach, gdzie „z niezłego szpitala zostało niewiele”. Wtóruje mu Hajduk, przewidując, że spełnienie żądań protestujących doprowadzi do „splajtowania szpitala, jego prywatyzacji i redukcji personelu”.
Starosta raciborski uważa, że twórcom systemu opieki zdrowotnej udało się skłócić ludzi na dole, choć decyzje w ich sprawach zapadają na górze. Obawia się, że spór doprowadzi do sytuacji, w której dyrektor Rudnik odejdzie z Gamowskiej by nie firmować finansowych kłopotów w jakie popadnie placówka. – To dobry menadżer, ma wiele ofert pracy. Parokrotnie udało mi się go przekonać by z nami został. Ale teraz nie wiem czy nie odejdzie – podsumowuje Hajduk.
Mariusz Weidner
Kalendarium sporu
Styczeń – Ryszard Rudnik oznajmia, że nie ma szafy z pieniędzmi by spełnić żądania protestujących
Luty – Adam Hajduk proponuje sprawdzić zarobki pielęgniarek w sąsiednich dla powiatu placówkach
Marzec – Dane ze szpitali są nieporównywalne – oznajmia A. Hajduk
Kwiecień – A. Hajduk ujawnia, że dyrektor Rudnik ma jakieś pieniądze dla pielęgniarek
Maj/Czerwiec – Pielęgniarki dowiadują się, że dostaną ok. 80 zł jednorazowo, wyliczają, że średnio na rękę zostanie im po 40 zł, tyle ile „jałmużna dla żebrzących pod sklepem”
Październik – pod starostwem odbywa się pikieta pielęgniarek; starosta obiecuje przygotować ofertę finansową
Listopad – po ok. 800 zł brutto szpital i starostwo są gotowe dać pielęgniarkom – w ratach – w 2015 roku