Justyna Święty: całowałam się z lwem
LEKKA ATLETYKA – Justyna Święty dąży do rekordu Polski
Utalentowana raciborska lekkoatletka, 22-letnia Justyna Święty ma za sobą nieco gorszy rok niż chociażby wcześniejszy. O ile zimowy sezon halowy może uznać za bardzo udany, to latem nie było tak jak byśmy tego oczekiwali. W styczniu nasza biegaczka przebywała na obozie z kadrą narodową w Republice Południowej Afryki. Jak obecnie prezentuje się forma Justyny i co porabia wychowanka MKS-SMS Victoria Racibórz dowiadywał się Maciej Kozina.
– Jak samopoczucie i twoja forma?
– A dziękuję, jest lepiej. Zdrowie dopisuje, choć ostatnio miałam trochę problemów. Byłam na obozach, widać postępy, zrobiłam się szybsza i bardziej dynamiczna. A wytrzymałość też jest moim atutem jak do tej pory.
– Gdy wspominasz poprzedni sezon, to jak mogłabyś go opisać w kilku zdaniach?
– Początek minionego roku był bardzo udany. Zawody halowe w moim wykonaniu były nadspodziewanie dobre. Poźniej w sezonie letnim, gdzieś się zagubiłam. Może mniej wiary w siebie i nie poszło tak jakbym sobie tego życzyła?
– Z czego wynikał brak odpowiedniej dyspozycji? Błędy w przygotowaniu?
– Raczej nie wynikało to z błędów w przygotowaniu, bo na koniec sezonu byłam w stanie pobiec w granicach swojego rekordu życiowego. Raczej zawiodła głowa. Psychika nie pozwoliła na kolejne sukcesy.
– Nie miałaś za dużo odpoczynku pomiędzy minionym sezonem, a przygotowaniami do następnego. Nad czym obecnie pracujesz?
– W zasadzie między sezonami miałam tylko tydzień wolnego i już od listopada w Szczyrku przebywałam na obozie. Tam była praca objętościowa, wytrzymałościowa, później było dwa tygodnie luzu i kolejny obóz w Zakopanem. Mieszkałam tam w pokojach hipoksyjnych. Są to pomieszczenia, w których można regulować ciśnienie do tego występującego na dużych wysokościach. A później pojechałam na obóz z kadrą Polski do RPA na trzy tygodnie. Byliśmy tam w ósemkę... poza mną cztery dziewczyny, jeden chłopak i dwóch trenerów.
– Pobyt w RPA nie był dla ciebie nowością. Jakie warunki zastałaś tym razem do trenowania w południowej Afryce?
– To była moja druga wizyta w RPA. Byłam tam dwa lata temu, ale w innym miejscu. Teraz byłam w Pretorii. O tej porze warunki do trenowania są tam zawsze o wiele lepsze niż te co mamy w Polsce. Jest wiele boisk trawiastych, do tego stadion tartanowy i kilka siłowni. Zaplecze było świetne. Pracowaliśmy nad przerobieniem wytrzymałości w szybkość. Na początku miałam problemy zdrowotne, a konkretnie dokuczał mi mięsień krawiecki, ale teraz jest już lepiej, nawet poprawiłam swój rekord życiowy na 500 metrów podczas treningu, więc zapowiada się na dobry sezon halowy. Trenowałam tam dwa razy dziennie średnio po dwie godziny. Reszta to był czas wolny na odpoczynek i zwiedzanie. Miałam okazję bawić się z żyrafami i innymi egzotycznymi zwierzętami. Był również wyjazd na safari, przejażdżka słoniami i tradycyjnie zabawa z małymi lwiątkami. Pogoda była cudowna, ponad 30 stopni, na treningi trochę za ciepło, aczkolwiek staraliśmy się wychodzić na biegi około 9.00, 10.00 rano. Ludzie tam przebywający trenują już o 6.00, żeby uniknąć słońca.
– Taki trening w egzotycznym dla nas kraju jest też formą relaksu, ale teraz czas się skupić na teraźniejszości. Jakie imprezy sportowe są przed tobą?
– Najbliższa impreza w lutym to Halowe Mistrzostwa Polski, na których wystąpię na 400 metrów. Jeżeli nie uda mi się wcześniej uzyskać minimum na Halowe Mistrzostwa Europy, to będę próbowała właśnie na HMP. Konkurencja jest spora, inne dziewczyny też są w bardzo dobrej dyspozycji, więc wróży to dobrze na sztafetę. Chciałbym powalczyć o medal zarówno w sztafecie jak i indywidualnie.
– RPA to dopiero początek twoich sportowych wojaży po świecie. Co jeszcze czeka cię w tym roku?
– Jeśli forma będzie dopisywać to w Nassau na Bahamach ponownie odbędą się nieoficjalne mistrzostwa świata sztafet, uniwersjada na początku lipca w Gwangju (Korea Południowa), później w sierpniu letnie mistrzostwa świata w Pekinie (Chiny). Na Bahamach startowałam także rok temu. Tam też odbędą się kwalifikacje do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro (Brazylia). Pierwsza ósemka będzie miała zapewniony awans.
– Na co cię stać obecnie?
– Zobaczymy po pierwszych startach w jakiej formie jestem. W marcu są Halowe Mistrzostwa Europy w Pradze, żeby tam się zakwalifikować to muszę pobiec 52,95 s. Będą sprawdziany kontrolne w Toruniu i Spale. Tam również mogę wypełnić minimum. Wtedy będziemy mądrzejsi. W hali mój rekord na 400 m wynosi 52,13 s, z kolei na stadionie 52,22 s. To już blisko halowego rekordu Polski. Sezon halowy wychodzi mi lepiej i dlatego też mam lepszy wynik właśnie w hali. Do rekordu Grażyny Prokopek (52,00 s) blisko, coraz bliżej. Chcę go pobić, szanse zawsze są, ale więcej będziemy wiedzieli za kilka tygodni.
– Twoje najbliższe plany?
– Spędziłam trochę czasu w rodzinnym mieście, później czekają mnie treningi w Spale. A potem już mistrzostwa.
– Swój sukces budowałaś w bardzo trudnych warunkach, bo Szkoła Mistrzostwa Sportowego posiadała stadion w okropnym stanie. Teraz jest nowa hala. Co o niej sądzisz?
– Miałam okazję przyjrzeć się nowemu obiektowi przy SMS-ie. Hala jest udogodnieniem, ale pozostawia ona wiele do życzenia, choćby ze względu na niską temperaturę w środku, czy też brak wiraży. Z drugiej strony nie ma co narzekać, bo wcześniej nie mieliśmy żadnego takiego obiektu. Teraz przynajmniej jest dach i gdy będzie padało to zawsze można iść na halę.