Hajduk obroniony
Adam Hajduk i byli członkowie zarządu powiatu raciborskiego mogą spać spokojnie – Rada Powiatu Raciborskiego doszła do wniosku, że przyznanie w grudniu ubiegłego roku dyrektorowi szpitala nagrody odbyło się bez złamania prawa, uznając jednocześnie skargę Marka Labusa za bezzasadną.
Od momentu wpłynięcia skargi do jej rozpatrzenia upłynęły cztery miesiące (przewidziany przepisami termin rozpatrzenia skargi to 30 dni). Przez cały ten czas rosła temperatura emocji osób badających skargę, tak że na koniec doszło do wrzenia, którego w nieco ospałej radzie powiatu nie doświadcza się zbyt często.
Wyłączenie Wierzbickiego
Badająca skargę komisja rewizyjna (w składzie: przewodnicząca Ewa Widera, Artur Wierzbicki, Dominik Konieczny, Dawid Wacławczyk) początkowo uznała większość podnoszonych przez Marka Labusa zarzutów za zasadne. Przypomnijmy, dotyczyły one złamania przez kierownictwo powiatu poprzedniej kadencji (Adam Hajduk, Andrzej Chroboczek, Józef Stukator, Piotr Olender, Norbert Mika) uchwały zarządu określającej zasady przyznawania nagrody rocznej dyrektorowi raciborskiego szpitala, co miało doprowadzić do powstania w szpitalu szkody.
Członkowie komisji rewizyjnej zgodzili się, że doszło do złamania uchwały zarządu, jednak nie doszli do porozumienia w kwestii powstania szkody. Bezpośrednio przed lutową sesją rady powiatu, przed komisją rewizyjną postawiono zadanie przygotowania jednolitego projektu uchwały w sprawie skargi. Ze względu na różnicę głosów członków komisji, projektu uchwały nie udało się przygotować...
W patowej sytuacji dwa na dwa (Konieczny i Wacławczyk uważali, że złamanie przepisów doprowadziło do powstania szkody, Widera i Wierzbicki byli odmiennego zdania) przewodnicząca komisji rewizyjnej napisała do Adama Wajdy, że komisja nie jest w stanie doprowadzić badania skargi do finału w postaci przygotowania projektu uchwały, na którą mogliby głosować radni (formalnie to wszyscy radni powiatowi rozpatrują skargę). Przewodniczący Rady Powiatu postanowił więc rozszerzyć grono osób badających skargę o członków powiatowej komisji budżetu.
Odpowiedzią opozycji na ten krok (uznali, że Widera pisząc do Wajdy przekroczyła swoje statutowe kompetencje) było wykluczenie Artura Wierzbickiego z procesu badania skargi. Jak podnosił Dawid Wacławczyk, Wierzbicki był stronniczy, na co wskazywać miały: nagła zmiana poglądów na temat skargi, opublikowanie na łamach „Nowin Raciborskich” oświadczenia, w którym razem z Ewą Widerą zawęził możliwości działania komisji rewizyjnej, ciągłe kontakty z osobami, na których działalność skarżył się Marek Labus, a które są politycznymi sprzymierzeńcami Wierzbickiego i Widery.
Krótkie głosowanie doprowadziło do wyłączenia Artura Wierzbickiego. Za głosowali Konieczny i Wacławczyk, przeciw Widera (Wierzbicki nie głosował).
Wajda bierze sprawy w swoje ręce
Włączenie do badania skargi komisji budżetowej dało rządzącej powiatem raciborskim koalicji Razem dla Ziemi Raciborskiej – Platforma Obywatelska większość głosów. Adam Wajda na wstępie posiedzenia połączonych komisji, korzystając z pomocy radcy prawnego obsługującego starostwo, zarysował ramy prawne, w których powinno badać się skargę (ustawa kominowa, kodeks pracy, uchwała zarządu powiatu raciborskiego w sprawie zasad przyznawania nagrody dyrektorowi szpitala).
W toku burzliwej dyskusji większość radnych RdZR – PO uznała, że poprzedni zarząd powiatu raciborskiego przyznając nagrodę nie naruszył przepisów ustawy kominowej, a nagroda zgodnie z kodeksem ma charakter uznaniowy. Ponadto przy nagradzaniu zarząd nie musiał trzymać się ustalonych przez siebie wcześniej zasad, gdyż miały one jedynie charakter „pomocniczy” – uznali radni RdZR-PO. A skoro nie złamano przepisów ogólnych (ustawy i kodeksu pracy), to trudno mówić o doprowadzeniu do powstania szkody w szpitalu – rozumowali radni koalicji.
Z opinią tą nie zgadzali się radni Dawid Wacławczyk i Dominik Konieczny. Podnosili, że w skardze nie ma słowa o naruszeniu przepisów ustawy kominowej, tylko o złamaniu zasad przyznawania nagrody dyrektorowi szpitala, które zarząd powiatu sam wcześniej ustanowił. Skoro doszło do złamania tych zasad, doszło również do powstania szkody. Wina byłego zarządu powiatu raciborskiego jest więc w tej sprawie oczywista, nawet jeśli nie niesie to konsekwencji prawnych. W trakcie burzliwej dyskusji salę opuścił Dominik Konieczny.
Cios za cios
W trakcie posiedzenia połączonych komisji Adam Wajda nie omieszkał również wrócić do kwestii wyłączenia z procesu badania skargi Artura Wierzbickiego. Wytknął Wacławczykowi, że ten wnioskując o wyłączenie radnego PO ze sprawy, powołał się na poprzedni statut powiatu raciborskiego, co Wajda określił jako „kompromitację”. Samo zaś odbieranie głosu uznał za relikt poprzedniej epoki. Starosta Ryszard Winiarski zapewnił, że ze strony rządzących nie było żadnych nacisków na Widerę i Wierzbickiego.
Z kolei dla Wacławczyka i Koniecznego przekazanie skargi do zbadania połączonym komisjom było równoznaczne z naruszeniem statutu powiatu raciborskiego, gdyż ten w żadnym miejscu nie przewiduje takiego sposobu badania skargi. Podobnie rzecz się miała z prowadzeniem obrad tego gremium przez przewodniczącego rady Adama Wajdę, który raz, że nie miał do tego prawa, a dwa – nie pozwolił opozycji na zadawanie pytań radcy prawnemu. Całą zaistniałą sytuację Wacławczyk określa jako kuriozalną.
Radni zdecydowali
Połączone komisje spotkały się jeszcze raz, przygotowując projekt uchwały w sprawie rozpatrzenia skargi. W procesie tym nie wzięła udziału opozycja, która podtrzymała opinię o braku prerogatyw tego gremium do przygotowania projektu uchwały. Z tego samego powodu klub radnych PiS podczas kwietniowej sesji Rady Powiatu Raciborskiego nie wziął udziału w głosowaniu w sprawie skargi*. Nie głosowali również radni Andrzej Chroboczek, Piotr Olender i Józef Stukator, choć z innych powodów – wymieniona trójka to byli członkowie zarządu powiatu raciborskiego, głosując byliby więc sędziami we własnej sprawie.
Uchwała została przegłosowana przez radnych koalicji RdZR-PO. Za uznaniem skargi za bezzasadną byli radni: Brygida Abrahamczyk, Władysław Gumieniak, Marceli Klimanek, Łukasz Kocur, Marek Kurpis, Adrian Plura, Adam Wajda, Ewa Widera, Artur Wierzbicki, Ryszard Winiarski.
Wojtek Żołneczko
*Jeśli radni opozycji mieli rację co do nielegalności poszerzenia gremium w celu zbadania skargi i przygotowania projektu uchwały w tej sprawie, nadzór prawy wojewody uchyli uchwałę rady uznającą skargę za bezzasadną.
Trzy grosze od autora
Marek Labus skarżył się na złamanie przez byłe władze powiatu zasad przyznawania nagrody, które te same władze wcześniej przyjęły. Tymczasem radni koalicji uznali skargę za bezzasadną gdyż zarząd, co prawda złamał własne regulacje, ale nie naruszył przy tym ustawy. Doprawdy trudno dopatrzyć się w tym sensu, choć radni koalicji stoją na stanowisku, że jeśli skarga zostałaby uznana za zasadną, to nie mieliby innego wyjścia jak przekazać sprawę do prokuratury (z powodu punktu piątego skargi, mówiącego o powstaniu szkody w szpitalu). Udowodnili więc, że zarząd mógł łamać własne zasady. Nie jestem prawnikiem, więc trudno mi ferować wyrokami w tej sprawie. Jednak nawet w tej absurdalnej sytuacji staram się dostrzec jasne strony. Za pozytyw skargi bez wątpienia uznaję zapowiedź zmiany uchwały dotyczącej zasad przyznawania nagrody dyrektorowi szpitala. Niechlujne, naprędce przyjęte przepisy zostaną zastąpione nowymi – miejmy nadzieję przemyślanymi i nie budzącymi w przyszłości kontrowersji. Podobnie było z poprzednimi skargami Marka Labusa – na łamanie ustawy kominowej (za wysokie wynagrodzenia dyrektora szpitala i dyrektora PKS), na nieprawidłowy nadzór nad PKS-em. Ich efektem było wyrugowanie nadużyć w tych kwestiach. Sobie i wszystkim mieszkańcom powiatu życzyłbym, aby w przyszłości decyzje podejmowane przez lokalne władze były zawsze przemyślane i mądre, pozbawione elementów kombinatoryki, rodzących nieprzyjemne domysły. Tak żeby sprawy powiatu toczyły się właściwym torem – bez konieczności wytykania błędów, skarg i niekończących się dyskusji. Tyle możemy chyba wymagać od doświadczonych polityków samorządowych?
Adam Wajda - przewodniczący Rady Powiatu Raciborskiego
Ocena tej skargi nie była rzeczą prostą. Mentalnie trudno było rozdzielić aspekty prawne od aspektów związanych z oceną moralną działań poprzedniego zarządu – czy przyznanie nagrody dyrektorowi było właściwe w kontekście protestu pielęgniarek, czy było to właściwe po wyborach. Ocena moralna działań decydentów jest rzeczą trudną, ale myślę, że wzięli oni pod uwagę te aspekty. Trudno było oceniać to przy okazji rozpatrywania skargi, bo to nie było jej przedmiotem.
Podeszliśmy do tego od strony prawnej, co też – jak się okazało – nie było takie proste. W tym wypadku nachodziły na siebie trzy regulacje prawne – włącznie z regulacją w postaci uchwały zarządu powiatu, która uszczegóławiała zasady przyznania nagrody dyrektorowi szpitala. Po zbadaniu przepisów okazało się, że do wydania tego zarządzenia brak było bezpośredniej delegacji ustawowej. Dlatego uznaliśmy uchwałę zarządu powiatu w tej sprawie za dokument pomocniczy – fakultatywny, który jedynie porządkował pewne wewnętrzne działania. Tak więc do przekroczenia prawa wynikającego z art. 87 Konstytucji, mówiącego o tym co jest źródłem prawa, nie doszło.
Myślę, że poprzedni zarząd podejmując decyzję o przyznaniu nagrody był o tym przekonany i bazował na swoim doświadczeniu, doskonale znając sytuację szpitala oraz działalność dyrektora, nawet jeśli nie znalazło to odzwierciedlenia w protokole z posiedzenia zarządu.
Głosy na temat skargi były różne. W komisji rewizyjnej doszło do pata 2 na 2, dlatego starliśmy się poszerzyć grono osób badających skargę, skonfrontować te głosy i doprowadzić do rozpatrzenia skargi, tym bardziej, że rada miała na to 30 dni, a termin ten uległ znacznemu wydłużeniu.
Ostatecznie uznaliśmy jako większość, że były zarząd powiatu, przyznając dyrektorowi szpitala nagrodę, nie złamał prawa.
Dawid Wacławczyk - wiceprzewodniczący powiatowej komisji rewizyjnej
Skarga Marka Labusa ujawniła pewien bardzo nieelegancki proceder polegający na manipulowaniu przepisami zarządu w ten sposób, by niepopularną decyzję (przyznanie nagrody dla dyrektora szpitala) móc podjąć dopiero po wyborach. Trudno uznać to za zachowanie godne dojrzałych polityków. Przy okazji wyszło na jaw, że zarząd i tak nie przestrzegał zasad zawartych w swoich własnych regulaminach i (jeśli wierzyć protokołom) – nie przeprowadził żadnej rzetelnej analizy dokumentów finansowych, co zrobić powinien.
Jednak konsekwencje, z jakimi w przypadku uznania skargi za zasadną mogliby mieć do czynienia członkowie byłego zarządu, to przede wszystkim odpowiedzialność natury politycznej. Tylko (aż?) tyle. Dlatego trudno mi zrozumieć wyjątkową zapalczywość jaką wykazali się członkowie koalicji „Razem – PO” chcąc za wszelką cenę zamieść sprawę pod dywan i obwieścić mieszkańcom powiatu, że tradycyjnie „nic się nie stało...”. Sprawa została upolityczniona. Przestało liczyć się prawo w postaci statutu naszego powiatu. Najpierw przewodnicząca komisji rewizyjnej złamała statut, przyznając sobie prawo do reprezentowania jej na zewnątrz i wzywając do pomocy przewodniczącego Rady – Adama Wajdę. On zaś, po raz pierwszy w historii raciborskiego samorządu powiatowego, odebrał prawo badania skargi komisji rewizyjnej, powołując na to miejsce nie mający do tego uprawnień twór w postaci dwóch połączonych komisji, które – zgodnie ze statutem – nie mają prawa decyzyjnego. Po zwołaniu połączonych komisji rewizyjnej i budżetowej doszło do kolejnych kuriozalnych sytuacji. Uważam, że to co się stało z trybem badania skargi jest po prostu niebezpieczne dla demokracji. Kto będzie badał następne skargi na działalność zarządu? Komisja rolnictwa? Mażoretki? Prezes spółdzielni mieszkaniowej? A może po prostu sam zarząd?
Zupełnie niepotrzebna zadyma
Skarga Marka Labusa z czasem wykroczyła poza pierwotne ramy i stała się egzaminem dla powiatowej demokracji. Większość uczestników niestety go oblała.
Moim zdaniem z tej sprawy z tarczą wyszedł tylko autor skargi, który udowodnił, że pojedynczy obywatel ma kompetencje i prawo do wytykania władzy błędów i zaniechań. I choć formalnie przegrał w tym nierównym starciu, to jednak parę ostrzegawczych światełek dla władz wszelkiej maści po sobie pozostawia.
Egzamin oblała za to opozycja, choć okolicznością łagodzącą może być brak doświadczenia świeżo upieczonych radnych. Dobitnie okazało się, że dobre chęci to nie wszystko, a do każdej potyczki trzeba się solidnie przygotowywać. Czyli na przykład sprawdzać czy fortel na zdobycie większości w komisji (być może podsunięty przez jakiegoś suflera?) jest zgodny z aktualnym statutem. Do tego trzymać nerwy na wodzy i w kluczowym momencie nie opuszczać ważnego posiedzenie ot tak, jakby obrażając się na cały świat. Warto też cały czas pamiętać, że w polityce równie ważne, jak samo działanie, jest przewidywanie jego skutków i bycie na nie przygotowanym.
Większym rozczarowaniem jest jednak postawa koalicji rządzącej, może dlatego, że zarówno obecnego starostę, jak i przewodniczącego rady uważam za ludzi mądrych i rozsądnych. A oba te przymioty powinny w tej sprawie skłaniać do stanowiska bardziej proobywatelskiego. Tymczasem podejście koalicji zdominowała kombinacja argumentacji prawniczej (w wersji oficjalnej) i doktryny „bronienia swoich” za wszelką cenę ( w wersji skrywanej). Tymczasem możliwości wyjścia z twarzą z tej sytuacji było wiele, łącznie z nieco cynicznym, choć na pewno kompromisowym werdyktem uznającym skargę za zasadną, przy jednoczesnym stwierdzeniu niezłamania prawa przez poprzedni zarząd powiatu. A tak wyszło jak wyszło, czyli władza wysłała co najmniej trzy niepokojące sygnały. Po pierwsze, że dla obrony swojego interesu jest w stanie założyć spodnie przez głowę (patrz pseudostatutowa kombinacja z łączeniem komisji). Po drugie, że kilkunastoletnie rządy absolutne w powiecie i międzykadencyjne dziedziczenie posad demoralizują, a już co najmniej ograniczają swobodę ruchów. Po trzecie, że rządzącym brak wyobraźni na tyle, że pozwalają, aby całkiem obiecujący początek ich kadencji zasmrodziła zupełnie niepotrzebna zadyma.
Arkadiusz Gruchot