Każde dziecko w rodzinie zastępczej może być Paulinką
Paulinka wraz z Jasiem, podobnie jak wcześniej czwórka ich rodzeństwa, przyszła do świetlicy, gdy miała siedem lat. – Wychowywałam ją tam do 16. roku życia. Gdy zmarła ich matka, bezdomna z wyboru, z problemami alkoholowymi, poziom patologii był tak duży, że rodzina zastępcza stworzona przez ciotkę została rozwiązana.
Paulinka stanęła prze koniecznością pójścia do domu dziecka – wspomina pedagog, wychowawca, twórca i od 15 lat prezes żorskiego Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Młodzieży „Po Prostu Partner” Joanna Kowalkowska.
Zadzierzgnięta więź sprawiła, że postanowiła dać dziewczynie szansę, stworzyła dla niej własną rodzinę zastępczą.
– Pamiętam dzień, gdy Paulinka stała wymalowana na czarno, wykolczykowana, wyćwiekowana, z zapuszczonymi włosami na twarz, na której malowała się skarga: „Nie chcę z nikim rozmawiać, świat jest zły” i jednocześnie prośba: „Niech mnie Pani przygarnie” – wspomina Joanna Kowalkowska burzący dotychczasowe życie moment przyjścia dziecka do jej domu.
Dwa lata funkcjonowania rodziny zastępczej, stały się bardzo intensywnym emocjonalnie okresem, w którym dane było im być razem z sobą. Paulinka doświadczała bycia kobietą i wdrażała się w codzienne obowiązki, których do tej pory nie znała. – Wiele spraw było dla niej obcych, ale też były sytuacje, w których to ja jej nie rozumiałam. Wtedy próbowałam nabrać dystansu i zastanowić się, dlaczego dziecko zareagowało inaczej niż w sposób dla mnie oczywisty? – opowiada o nasuwających się pytaniach.
Zaskoczeniem było, że 16-letnia panna musiała uczyć się wszystkiego od podstaw, od czynności związanych z higieną osobistą, po sprzątanie za sobą, a nawet pełnienia dyżurów w domu.
Wychowanie takiego dziecka to kalejdoskop emocji, w którym czas burzy przeplata się z czasem spokoju. – Doświadczyłam tego w bardzo krótkim okresie, jako rodzic wychowujący nastolatkę od 16. do 18. roku życia. Musiałam przeżyć wewnętrznie macierzyństwo od niemowlaka, a więc od lęków nocnych, gdy nie sypiała lub zrywała się z krzykiem i płaczem, przez wiek szkolny związany z odrabianiem lekcji, po wyrównywanie wszystkich deficytów związanych z zaniedbaniami – wspomina.
Dziś Joanna Kowalkowska jest rodzicem w żałobie po stracie, ponieważ Paulinka 2 marca wyprowadziła się do swojego chłopaka. I choć decyzja odejścia była za szybka, a dziewczyna jeszcze do niego nieprzygotowana, jednak stała się pełnoletnia i nie można było jej zatrzymać. – Z dnia na dzień z dziecka niesamowicie przyjaznego, ciepłego, potrafiącego przytulać się i mówić: – Kocham Cię mamusiu, pod wpływem drugiej, o wiele silniejszej miłości, stała się obcym człowiekiem. Zamykała się w pokoju, trzaskała drzwiami i nie odzywała się, aż pewnego dnia patrząc na nią zobaczyłam, że znowu opuszcza grzywkę i izoluje się: „Nie podchodź, nie mów do mnie”. Pani Joanna nie boi się przyznać do własnych odczuć: – Było to bardzo trudne doświadczenie, choć wiedziałam, że w grę wchodzą bardzo silne emocje dziewczyny, potrzeba posiadania kogoś na własność, bezsprzecznie hormony, a przede wszystkim silny wpływ chłopca. Niewiele mogłam zrobić. Czuję się jednak nadal rodzicem zastępczym i wiedząc co mnie spotka, nie zmieniłabym swojej decyzji, gdybym jeszcze raz miała ją podjąć.
Rodzina zastępcza – zagrożenia, wsparcie, satysfakcja
Zderzenie trzech światów: dzieci potrzebujących szczególnej ochrony, dorosłych tworzących dla nich rodziny zastępcze i rodzinnych domów dziecka oraz instytucji, które współpracują, niosąc pomoc i wsparcie, w konsekwencji decyduje o sukcesach i porażkach, które składają się na całokształt funkcjonowania pieczy zastępczej. Nie do przecenienia są więc wszystkie działania, które sprzyjają dobrym wzajemnym relacjom i kontaktom. Takie jest też przesłanie organizowanej już po raz trzeci przez Stowarzyszenie Rodzin Zastępczych „Przyjazny Dom” oraz Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Raciborzu Konferencji „Rodzina zastępcza – zagrożenia, wsparcie, satysfakcja”.
Spotkanie w raciborskim Zamku Piastowskim, które służyło wymianie wiedzy i doświadczeń, w tym roku poświęcone było zagadnieniom dotyczącym m.in. prawdziwych relacji w rodzinie zastępczej, ochronie dzieci w pieczy zastępczej przed długami rodziców, uwarunkowaniom procesu wychowawczego podopiecznych domów dziecka, a także pracy w rodzinach zastępczych oraz działających na rzecz dzieci stowarzyszeń w Żorach, Rybniku i Gliwicach.
Tradycyjnie już inicjatorami konferencji byli prezes Stowarzyszenia „Przyjazny Dom” Irma Kruppa i dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Raciborzu Henryk Hildebrand. Spotkanie otworzył, gwarantując jednocześnie wsparcie dla pracy rodzin zastępczych, starosta raciborski Ryszard Winiarski.
Konsekwencji w organizowaniu konferencji pogratulowała wiceprezydent Raciborza Ludmiła Nowacka. – Państwo nie tylko odnoszą się do teorii, ale promują dobre praktyki, co jest najważniejsze. Często rozbijając się o przepisy, o niemoc, która wynika z niechęci, braku wiedzy, doświadczeń, państwo wskazujecie na wiele dobrych przykładów, które są najcenniejsze – podkreśliła włodarz miasta. Nawiązując zaś do wymownego przedstawienia „Historia pewnego jajka”, przygotowanego przez dzieci ze Stowarzyszenia „Przyjazny Dom”, poddała pod rozwagę przesłanie, jakim kierują się uczestnicy konferencji: „Różnimy się często, ale mamy jeden cel – dobro człowieka, tego małego i tego większego, który w życiu nie zawsze zasłużył sobie na taki los, jaki go spotkał”.
Nie należy bać się poprosić o wsparcie
Bardzo osobiste wspomnienia z codziennego życia w rodzinie zastępczej, w której była Paulinka znalazło potwierdzenie w naukowych obserwacjach raciborskiej psycholog i pedagog Danuty Hryniewicz, na temat prawdziwych relacji w rodzinie zastępczej.
– Nie ma wielkich różnic między rodzinami zastępczymi, a rodzinami zdrowo funkcjonującymi. Oczekujemy od nich tego samego, a więc żeby dzieci wychodzące z tych rodzin dawały sobie radę w życiu. To co je różni to status tymczasowości, a przecież podstawą, aby oczekiwania rodziny zastępczej mogły być spełnione jest stabilizacja. Tymczasowość nie sprzyja nawiązaniu głębokich więzi, a z drugiej strony wszyscy oczekują, że ta więź emocjonalna będzie budowana, tym bardziej że jest niezbędna do oddziaływań wychowawczych – uważa pani psycholog.
Przekonywała, że kiedy spotyka się rodzic zastępczy i dziecko, jakość, trwałość i głębokość relacji zależy nie tylko od zachowania, które jest tylko zewnętrznym przejawem, ale także od postaw, poglądów i wartości.
Po początkowym okresie euforii lub budowania relacji z dzieckiem, czasem nawet na bazie litości, następuje zderzenie z rzeczywistością. – Tak jak w małżeństwie, tak i w momencie gdy dziecko wchodzi do rodziny najpierw jest „miodowy miesiąc”, a po nim pojawiają się trudności, z którymi nie wszystkie rodziny sobie radzą. Konsekwencją są negatywne reakcje emocjonalne, a nawet problemy zdrowotne, pesymizm i rezygnacja. Nie pozostaje to bez wpływu na dzieci. Jeżeli rodzina nie otrzyma wsparcia pojawia się uczucie beznadziejności, krzywdy oraz żal, że włożonego wysiłku nikt nie docenia. Rodziny izolują się społecznie. Potrzebna jest wtedy pomoc ośrodka wspierającego – podpowiada psycholog. Uważa, że rodzic zastępczy ma prawo mieć trudności, ma prawo o nich mówić i to, że ma trudności nie znaczy, że jest złym rodzicem. – Nie oceniamy jego kompetencji, czy jakości opieki zastępczej na podstawie tylko tych trudności. Istotne jest dziś, że znajduje to coraz większe zrozumienie, o czym świadczy rozbudowująca się sieć wsparcia wokół rodzin zastępczych – przyznała Danuta Hryniewicz.
(ewa)