Ścisk pod szpitalem. Czy parkowanie będzie płatne?
Radny Wierzbicki zgłosił zarządowi powiatu problem z brakiem miejsc postojowych na Gamowskiej. Sytuację poprawiłoby wprowadzenie opłat albo zdyscyplinowanie personelu szpitalnego.
Każdy kto musiał udać się na Gamowską przed południem wie, że znalezienie tam miejsca parkingowego graniczy z cudem. Ten temat podejmowano już wielokrotnie. Radny – lekarz Zbigniew Barto sugerował dwie kadencje wstecz, że bezpłatny parking oznacza straty finansowe dla lecznicy gdyż powinno się na nim zarabiać. Ówczesny starosta Adam Hajduk był nieprzejednany w temacie płatnego parkingu. Nie chciał go i już. Jak zareagował nowy zarząd powiatu na pytania Artura Wierzbickiego, rajcy koalicyjnego z PO, ciekawego czy przyszpitalny postój jednak mógłby pomieścić wszystkich chętnych?
Zarząd poprosił o opinię dyrektora Ryszarda Rudnika. Ten przypomniał swą propozycję sprzed lat by wydzierżawić parking prywaciarzowi. Zarabiałby on po części dla szpitala i dbał o miejsca postojowe. Pomysł nie znalazł posłuchu władz. Nadal zamiast spodziewanych wpływów do budżetu szpitala mamy wydatki na dwóch ludzi zajmujących się utrzymaniem darmowego parkingu.
Nadmiar aut zostawianych pod lecznicą to same kłopoty. Drogi niszczeją, betonowe płyty pękają, a zieleń się degraduje bo jak brakuje miejsc to ludzie parkują na trawnikach. – Wjeżdżają tu nawet tiry i ciężki sprzęt rolniczy – usłyszeli od Rudnika członkowie zarządu powiatu (na Gamowskiej są pola uprawne).
W zgłoszeniu radnego Wierzbickiego pojawiło się podejrzenie, że wiele z miejsc pod szpitalem zajmują jego pracownicy i blokują je pacjentom. Jego zdaniem powinni zostawiać auta na wewnętrznym placu, na który jedzie się okrężną drogą. Dyrektor Rudnik rozkłada ręce: nie wiem, które samochody na parkingu należą do personelu. Nie zamierza „bawić się” w kontrolera.
Problem wydaje się nierozwiązywalny. Wyraźny sprzeciw wobec wprowadzenia opłat za postój złożył wicestarosta Marek Kurpis, poparty przez etatowego członka zarządu Andrzeja Chroboczka. Zauważyli, że chorzy spędzają w lecznicy wiele tygodni, czasem miesięcy. Żądanie opłat od nich oraz ich bliskich byłoby „źle odebrane społecznie”.
(ma.w)