Młode wilki atakują
Od czterech lat w Tworkowie jest dobry klimat do rozwijania piłkarskich talentów. Została stworzona tzw. akademia o nazwie Młode Wilki.
Zawodnicy, którzy zaczynali od początku powstania tejże akademii już zasilają grupy młodzieżowe LKS-u Tworków. Za wszystkim stoi jeden człowiek – Piotr Mucha. Trener, który dąży do postawionego sobie celu, czyli szukania talentów na tworkowskiej ziemi. Z młodym szkoleniowcem rozmawiał Maciej Kozina.
– Co trzeba zrobić, żeby przyciągnąć do tworkowskiej akademii grono młodych zawodników zainteresowanych piłką nożną?
– Co roku organizujemy obóz piłkarski przy pomocy i dofinansowaniu wójta gminy Krzyżanowice, rozgrywamy mecze ligowe walcząc we wszystkich grupach wiekowych o mistrzostwo danej grupy, bierzemy udział w niemal wszystkich turniejach piłkarskich czy to w kraju czy za granicą. W zimie bierzemy także udział w turniejach halowych organizowanych przez powiat, a także tych zagranicznych. Sami organizujemy turniej „Tworków Cup” – w tym roku już trzecia edycja gdzie mamy na chwilę obecną zapisanych 26 drużyn z Polski, Czech i Niemiec. Dzieci przez cały rok nie mogą narzekać na nudę, cały czas się coś dzieje. Gmina jest mała i dzieci widzą, że tu się coś dzieje, a więc bardziej już ich zachęcać nie trzeba.
– Jak obecnie wygląda współpraca na linii akademii Młode Wilki a LKS Tworków?
– W sumie to jedno i to samo. Młode Wilki – dzieci żądne sukcesów – nazwa i logo zostały wymyślone, ale wiadomo, że to jest tylko symbolicznie, najmniejsze dzieci grają z tymi nadrukami i są bardzo dumne, ale w niczym dalej to nie przeszkadza i z niczym nie koliduje.
– Zapanowanie nad sporą grupą dzieci to duży wyczyn. Jak organizacyjnie to funkcjonuje w Młodych Wilkach?
– Faktycznie dzieci jest coraz więcej, co prawda najstarszy rocznik to 2001, ale od tego zaczęliśmy a teraz jest aż po rocznik 2009 i zapowiada się kontynuacja. Najważniejsze jest to, że dzieci mają kontynuację. Jeżeli są w grupach dzieci, które się wyróżniają dajemy im szansę w roczniku starszym i patrzymy jak to wygląda, dajemy kolejny impuls do rozwoju. Od zeszłego roku powstała także nowa grupa „Skrzaty” są to dzieci w wieku 5 – 8 lat i tu już tylko koordynuje zajęcia trener Markek Besz. Obserwuje te dzieci, które rozpoczynają trenowanie poprzez zabawy, oswojenie z piłką i koordynację ruchową. Po paru latach jest przepaść pomiędzy kolegami w klasie, a tymi trenującymi u nas.
– Tworków jako miejscowość coraz bardziej się rozrasta, przybywają tu nowi mieszkańcy. Czy poprawiła się przez lata jakość chłopców przychodzących do klubu?
– Dzieci trenujące u nas to dzieci z całej gminy i nie tylko, bo z Pszowa i Syryni, więc mamy parę rodzynków. Są grupy gdzie dzieci z Tworkowa przeważają, ale ilość to nie jakość. W wioskach takich jak Rudyszwałd czy Roszków, gdzie dzieci nie mają nawet boiska, zawodnicy prezentują naprawdę bardzo dobry poziom – te małe dzieci zamiast serca mają piłkę (śmiech). Liczy się drużyna „koledzy”, a drużyna to my! Najgorsza jest stara mentalność: tyś je z np. Chałupek gdzie ty tam grasz w Tworkowie... tu chodzi o rozwój takiego zawodnika, a gdzie będzie grał to już sam zdecyduje czy będzie to Serie A czy Bundesliga.
– Często się zdarza, że największe talenty pochodzą z biedniejszych rodzin. Jak wygląda sytuacja w akademii? Czy jest tam bariera finansowa? Przyjmowany jest każdy chętny do gry czy też przeznaczona ona jest dla elity?
– Elita to nie bogacze, elita (dzieci zdolne), to właśnie te dzieci które kochają piłkę, chcą się uczyć i rozwijać. Finanse tu nie mają żadnego znaczenia. Często było tak, że dzieciim biedniejszym chodzącym na zajęcia, których nie było stać na obuwie piłkarskie, sam kupowałem lub robił to LKS Tworków. O wiele większa radość była jak dany chłopak w tych butach strzelał bramki. Faktycznie czasami tak jest, że dzieci z biedniejszych rodzin – np. nieposiadające komputera więcej przebywają na dworze i ten ruch mają już w naturze.
– Dzieci i młodzież bardzo dużo meczów gra na sztucznych nawierzchniach typu orlik. Coraz częściej słyszy się, że opieranie się na tych boiskach jest niekorzystne i niekoniecznie wskazane w kategoriach szkoleniowych.
– Na sztucznej murawie obciążenie jest duże, a efektem są częste zerwania, problemy z kolanami albo ze stawem skokowym, ale głównie dotyczy to zawodników starszych.
Moim zdaniem bardzo dobry temat do dyskusji, który przewijał się będzie bardzo długo – w hali jest jeszcze większe obciążenie, a też się gra. Generalnie uważam, że szkolenie chłopców do wieku 10 lat nie jest szkodliwe, natomiast później należałoby poszukać jak najbardziej trawy naturalnej do treningu.