Kulisy zwolnienia Nowackiej
Byłą wiceprezydent Raciborza pożegnało z honorami wiele środowisk z którymi współpracowała – dyrektorzy placówek oświatowych, podwładni z urzędu, seniorzy oraz TMZR. Ludmiła Nowacka powiedziała nam jak wyglądało w szczegółach jej rozstanie z magistratem.
Odchodzi w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku
W kameralnej atmosferze członkowie zarządów Towarzystwa Miłośników Ziemi Raciborskiej, Śląskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku oraz Związku Emerytów i Rencistów żegnali rozstającą się ze swym urzędem wiceprezydent Ludmiłę Nowacką. Do podziękowań za dotychczasową współpracę dołączył nieobecny na spotkaniu poseł na Sejm Henryk Siedlaczek.
Dobre relacje oraz zrozumienie zaangażowania w działalność społeczną, jakie pani prezydent okazywała w kontaktach z tymi organizacjami, wynika z faktu, że sama od wielu lat prowadzi raciborski oddział Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego. Było to, jak podkreśliła nie bez znaczenia dla jej pracy samorządowej, a zdobywana w ten sposób wiedza na temat zmian w oświacie przydatna była pedagogom do poprawy ich warsztatu pracy oraz orientacji w tym, co konieczne jest do awansu. Przede wszystkim zaś niezbędna do przygotowania strategii edukacji przez gminę, z którą Racibórz będzie musiał się wkrótce zmierzyć.
Za swój sukces poczytuje, że w momencie, kiedy z przedszkoli odchodziło naraz półtora rocznika dzieci wygaszono tylko dwa oddziały, a zagrożone utratą pracy panie jej nie straciły. – Jestem z ludzkiego punktu widzenia szczęśliwa, bo udało nam się przebrnąć przez bardzo trudny nabór do przeszkoli, kiedy dziewięciu oddziałom groziło wygaśnięcie, a 18 pań mogło stracić zatrudnienie. Był to długi proces, wiedziałam o tym dużo wcześniej, dlatego zabiegałam, aby na naszej uczelni organizowane były kursy doskonalące, żeby nie trzeba było jeździć do Opola lub Katowic. Panie zrobiły studia dyplomowe z terapii pedagogicznej. Dokształcanie z zakresu gimnastyki korekcyjnej pozwoliło też zrezygnować z zajęć prowadzonych przez MOS na rzecz nauczycielek w placówkach przedszkolnych – tłumaczyła na spotkaniu swą strategię wiceprezydent Ludmiła Nowacka. Dodała, że pomimo trudnego okresu dla przedszkoli publicznych, udało się stanąć w szranki z placówkami prywatnymi, a jednocześnie pozostała dobra oferta dla rodziców, a pracownicy nie tracili pracy.
Pani prezydent przypomniała swą współpracę z Państwową Wyższa Szkołą Zawodową, którą rozpoczęła się w 2004 r., kiedy uzyskała doktorat z nauk humanistycznych, i która trwa nieprzerwanie do dziś. Z nią też wiąże swą przyszłość zawodową.
Po odejściu kilku pracowników naukowych, w wyniku konkursu otrzymała godziny na uczelni, a także objęła funkcję kierownika Zakładu Kulturowych Podstaw Edukacji. Tam spotykała się z ludźmi tworzącymi kulturę w mieście, np. dyrektor Janiną Wystub z Raciborskiego Centrum Kultury. Wspólnie z nimi zastanawiała się nad organizacją zajęć i imprez w mieście. Było to zbieżne z jej pracą w samorządzie. – Szukałyśmy optymalnego rozwiązania dla aktywnej działalności RCK. Dziś są tam kompetentni instruktorzy, a także znalazły się potrzebne środki finansowe. Powstał jednak szum wokół mojej pracy na uczelni, w której raz są a raz nie ma godzin dla wykładowców. Praca w samorządzie nie wykluczała prowadzenia tam przeze mnie zajęć, a dodatkowo były tego zauważalne efekty – przypomniała pani wiceprezydent bogatą oferta kulturalna Raciborza w ostatnich latach.
– By unikać złych lub nietrafionych decyzji, zawsze chętnie ze wszystkimi rozmawiałam, dużo też słucham, bo nie chodzi o to, by postawić na swoim, ale znaleźć optymalne rozwiązanie. To właśnie w zespole np. dyrektorów szkół udawało się zrealizować szereg projektów. Niezależnie jednak od trudu związanego z ich tworzeniem, czy negocjacji dla pozyskania środków finansowych, zawsze trzeba było kierować się rozsądkiem – mówiła z przekonaniem dr Ludmiła Nowacka. Przypomniała, że wiele takich projektów czy to dla oświaty, czy to dla kultury również fizycznej udało się jej zrealizować.
– 17 kwietnia, po komisji szef rozmawiał ze mną, powiedział że będą zmiany. Poprosił mnie, żebym wzięła zaległy urlop. Zapytał czy sama zrezygnuję z pracy, czy wypisać wypowiedzenia. Powiedziałam, że się nie zwalniam. Prezydentem jestem do 31 lipca, jednak nie świadczę obowiązku pracy. To zgrabniejsze rozwiązanie, ponieważ ani ja, ani pracownicy nie czuliby się w tej sytuacji dobrze, szczególnie że trzeba podejmować trudne decyzje m.in. dotyczące projektów organizacyjnych – tłumaczyła swą sytuację pani wiceprezydent i dodała, że nie wie dlaczego prezydent podjął taką decyzje względem jej osoby.
(ewa)