Działacze byli konkretni
PIŁKA NOŻNA – Wywiad z nowym trenerem czwartoligowej Unii Racibórz
Zarząd raciborskiego czwartoligowca podał nazwisko nowego szkoleniowca drużyny ze Srebrnej. Został nim 35-letni Piotr Hauder, który ostatnio pracował w czwartoligowej Fortecy Świerklany. Jako szkoleniowec pomagał ostatnio również A-klasowemu LKS Rój. Hauder zastąpił na stanowisku pierwszego trenera Unii Racibórz 41-letniego Jana Wosia, który został zatrudniony przez trzecioligowy Pniówek Pawłowice. Nowy trener pojawił się we wtorek na treningu piłkarzy Unii. Najdłużej rozmawiał z Pawłem Woniakowskim, zawodnikiem, którego zna z wcześniejszych lat. Rozmowy z zarządem były długie, ale owocne. Piotr Hauder związał się z Unią Racibórz do końca sezonu. – Później będziemy rozmawiać. Nie ukrywam, że moje ambicje sięgają wyżej niż czwarta liga. Jeśli w Raciborzu będzie chęć zrobienia czegoś więcej niż obecny poziom rozgrywek nie wykluczam dalszej współpracy – powiedział nowy trener klubu z Raciborza. Jak podkreśla nowy szkoleniowiec najważniejszy obecnie jest najbliższy mecz z Krupińskim Suszec (9 maja) i na tym trzeba się skupić. Unia Racibórz zajmuje obecnie dwunaste miejsce i ma zgromadzone 26 punktów. Rozmowa z Piotrem Hauderem miała miejsce przed meczem z Krupińskim Suszec.
– Jakie są pierwsze wrażenia trenera po treningu z zawodnikami Unii?
– Jest dużo młodych chłopaków, dużo nadziei na przyszłość i chęci. Jest również paru doświadczonych zawodników. Ciekawa mieszanka.
– Wiele lat przepracował pan w Fortecy Świerklany. Nim klub znalazł się w IV lidze zespół też składał się z młodych zawodników. Jak to się ma do kadry Unii?
– Chłopcy z Unii są takimi samymi ludźmi z jakimi pracowałem wcześniej, tak samo chcą wygrywać, więc dla mnie to nie ma różnicy.
– W jaki sposób kontynuować to, co zrobił trener Jan Woś? Co prawda Unia wciąż walczy o utrzymanie, ale styl prezentowany przez piłkarzy jest inny niż w latach poprzednich.
– Trener Woś miał swoją koncepcję gry i przynosiła ona określony efekt. Trzeba jego pracę pochwalić, bo to co zrobił to należy odebrać pozytywnie. Nie będę wprowadzał rewolucji, ale będę chciał poprawić grę w defensywie, bo da się to zrobić.
– Czy z którymś z zawodników szczególnie wiąże trener nadzieję?
– Indywidualnie to można w tenisa grać. W piłce gra się całą drużyną i to cała drużyna ma wygrywać. Indywidualności, które mają ciągnąć grę w trudnych momentach same się wykreują.
– Posiada pan licencję trenerską UEFA A, która pozwala trenować kluby z wyższych lig, więc ambicje sięgają dużo wyżej niż czwarta liga?
– Może nie ambicje, a marzenia. Każdy może mieć marzenia. Człowiek pracuje tam, gdzie go chcą. Unia Racibórz była konkretna przy składaniu mi propozycji trenowania tego klubu. Sercem chcę oddać ich zaufanie do mojej osoby. Czy coś kiedyś poprowadzę wyżej czas pokaże, póki co skupiam się na tym co mam zrealizować w Unii.
– Jakie czynniki były najważniejsze, że trener przyszedł właśnie do klubu ze Srebrnej? W przypadku trenera Wosia jednym z kluczowych był bliska odległość od miejsca zamieszkania, a u pana?
– Przede wszystkim zdecydowało to, że w Unii Racibórz jest gra o coś. Nie nadaję się do bycia trenerem, który ma grać o nic. Celem w Raciborzu jest utrzymanie i to jest jeden z czynników. Przekonująca była także postawa działaczy klubu i stąd moja obecność w Raciborzu.
– Co prawda rozmawiamy dopiero po jednym wspólnym treningu z piłkarzami, ale czy może trener już ocenić potencjał tej kadry? Czy ci piłkarze są w stanie walczyć o czołówkę IV ligi?
– To zdecydowanie za wcześniej. Potrzeba czasu, musimy się poznać nawzajem, rozegrać kilka meczów i wtedy będzie można ocenić czy kadra jest wystarczająca czy też trzeba ją modyfikować. Mam w planach obejrzenie materiałów wideo z poprzednich meczów Unii.
– Na pierwszym spotkaniu z piłkarzami Unii najwięcej rozmawiał pan z Pawełem Woniakowskim, którego zna trener z lat wcześniejszych. O czym rozmawialiście?
– Przede wszystkim o tym jak funkcjonuje ten klub i ta drużyna. Gdzie ewentualnie można coś poprawić. Co jest dobre i należy pielęgnować. Rozmawialiśmy o wszystkim co najważniejsze w sferze sportowej. Znam Pawła, bo kiedyś chciałem go ściągnąć do Świerklan, gdy grał w Pniówku. Niestety wówczas złapał kontuzję.
– Forteca Świerklany swoje mecze w roli gospodarza rozgrywa na sztucznej nawierzchni. Unia ma naturalną, czy jest jakaś różnica w przygotowaniach drużyny do meczów na naturalnym zielonym boisku?
– Tak. Na sztucznej nawierzchni więcej czasu trzeba poświęcić na stabilizację i ochronę mięśni i stawów zawodników. W piłkę nożną zawsze grało się na naturalnym boisku i jest to zbliżone do tego co jest w najwyższych ligach. Nie mówię, że sztucznej boisko jest złe. W Świerklanach jest sztuczne boisko i jest to atutem tej drużyny. My z kolei mamy naturalne i też będziemy chcieli, aby boisko naturalne było naszym atutem, tak, żeby kibice przychodzili na Srebrną i oglądali zwycięskie mecze.
Maciej Kozina