Zwykłe – niezwykłe postaci Kuźni Raciborskiej
Raport specjalny: Kuźnia Raciborska
Wizerunek miasta tworzą również, a może przede wszystkim ludzie. Na pierwszym planie ci, których wiedza, talenty i pasje pozwalają z szacunkiem spojrzeć na ich dokonania. Reprezentują zarówno generację ludzi młodych, jak i seniorów, których upływ czasu nie pozbawił fantazji i radości w realizowaniu swych zamiłowań.
Andrzej i Marek Czech – ujarzmiają wirtualną rzeczywistość
Młode pokolenie reprezentuje Andrzej Czech, inżynier z Kuźni Raciborskiej, który w wirtualnym świecie dostrzegł miejsce nie tylko dla przyjemności, ale również dla zdrowia. Komputerową pasję podziela również jego brat Marek Czech. Gry stworzone przez młodych programistów z Kuźni Raciborskiej dziś z powodzeniem są wykorzystywane w terapii. W 2008 r. zastosowano je do pracy z dziećmi z porażeniem mózgowym w Olsztynie, a także z pacjentami geriatrycznymi w klinice w Izraelu.
We współpracy z izraelskimi specjalistami od terapii pan Andrzej wraz ze swoim zespołem podjął się rozbudowy systemu dedykowanego do rehabilitacji ruchowej. Opracowany przez nich system SeeMe uzyskuje same pozytywne opinie. W Izraelu na geriatrii na grach opracowanych przez kuźniańskich przedsiębiorców ćwiczą osoby mające 70 – 80 lat. Z punktu widzenia pacjenta to proste gry komputerowe, dla specjalistów moduły terapeutyczne, które na bieżąco można zmieniać i udoskonalać zgodnie z sugestiami szpitala czy ośrodka rehabilitacyjnego.
Dziś wiele osób robi badania naukowe korzystając z ich systemu, gdyż zgromadzone informacje medyczne można dzielić na różne grupy schorzeń i generować dane statystyczne z pomiarów dotychczas obiektywnie niemierzalnych w swobodnych warunkach.
Andrzej i Marek Czech wraz z zespołem informatyków pracują też nad projektem zastosowania wirtualnej rzeczywistości w terapii zaburzeń lekowych.
Świat z dozą sensacji Rafała Wałęki
Talentu, a przede wszystkim twórczej wyobraźni los nie poskąpił młodemu kuźniańskiemu pisarzowi Rafałowi Wałęce, autorowi sześciu książek: „Więzień zemsty”, „Skazany”, „Tożsamość szaleństwa”, „Pożądanie na żądanie”, Syzyfowa zemsta” i „Mój najlepszy wróg”. Jego powieści kryminalne charakteryzują się szybkimi zwrotami akcji i wątkami psychologiczno-sensacyjnymi.
Pomysły do tworzenia czerpie z internetu, książek, filmów, ale też podsuwa mu je codzienność, gdy idzie ulicą, jedzie pociągiem lub busem. Potrafi wnikliwiej od innych oceniać rzeczywistość: podpatrywać i dostrzegać, gdy coś gdzieś się wydarzy, a czasem słuchać opowieści nawet przypadkowo spotkanych znajomych. I choć nie lubi, gdy nazywa się go pisarzem, twierdząc, że to zbyt wielkie słowo, nie można odmówić mu zmysłu literackiego i lekkości pióra.
Rafał Wałęka nie poprzestał na pisaniu książek, fotografuje, przygotowuje scenariusze do filmów internetowych oraz do gry komputerowej.
– Wierzę, że trzeba próbować w życiu różnych dróg nim wybierzemy tę właściwą. Coś tam umiem narysować, ale szału nie ma. Fotografia jest fajna, najlepiej pstrykało mi się w czasie wymiany studenckiej Erasmus. Siedziałem w Turcji i zwiedzałem zamiast się uczyć. Było super, a kebaba wciąż mogę po turecku zamówić i zapytać o kilka rzeczy. Podróże? Są fajne, ale trzeba mieć na to czas i pieniądze. Najprościej więc podróżować w wyobraźni, moje pisanie to takie auto, zabieram czytelników, widzów, może graczy i jedziemy – mówi o swoich zainteresowaniach.
Ordery, medale i odznaki Eugeniusza Bocheńskiego
Kawaleryjskiej fantazji nie brakuje również Eugeniuszowi Bocheńskiemu. Ten starszy pan z duszą młodzieńca potrafi wsiąść na rower i pospieszyć na spotkanie do Raciborza. Zadeklarował nawet, że siądzie za kierownicą rykszy, by usprawnić komunikację w mieście.
Dumą pana Eugeniusza jest gromadzona od lat kolekcja orderów, medali, odznak oraz militariów. Zamiłowanie do ich zbierania zaszczepił mu przede wszystkim ojciec. Choć wojskową przeszłość posiada również pozostała część jego rodziny „po mieczu”.
O każdym odznaczeniu i ludziach, którzy je otrzymali pan Eugeniusz potrafi opowiadać ciekawe historie. Kolekcjonuje głównie repliki, ale posiada też w swych zbiorach oryginalne odznaczenia po ojcu, m.in. za kampanię wrześniową oraz medale po stryju, który szedł w pierwszej armii od Lenino do Berlina. Ma też swój własny order – Złoty Krzyż za 20 litrów honorowo oddanej krwi.
Pan Eugeniusz stworzył w domu pamiątkową ścianę, a na niej rogatywki, przedwojenny patent oficerski, oryginalny z czasów I w. św. francuski hełm Adrian z grzebieniem oraz repliki dwu szabli. Zbiera przede wszystkim sprzęt, który znajdował się na wyposażeniu kawalerzystów.
Pochłania go też modelarstwo: złożył tygrysa – najlepszy czołg II w. św., hiszpański czteropokładowy żaglowiec z XVIII w. ,,Santísima Trinidad”, parowóz, skleja okręt Bismarck. Pod wpływem zaś filmu „Piraci z Karaibów” zajął się budową „Czarnej Perły”.
Swą historyczną wiedzą na temat okazałego zbioru odznaczeń chętnie dzieli się na spotkaniach m.in. w szkołach, bibliotekach i TMZR.
Ewa Osiecka