50 lat po ślubie. Ich miłość nadal kwitnie
Żona powinna zawczasu oślepnąć, a mąż ogłuchnąć. Jak ona nie zobaczy, a on nie usłyszy pewnych rzeczy to wszystko się ułoży – mówił wesoło o recepcie na długie pożycie Władysław Hap. Z żoną Marią przyszedł do Pałacu Ślubów na Złote Gody, podobnie jak 5 innych par.
Podjęli ich na Wileńskiej Katarzyna Kalus kierująca USC oraz Mirosław Lenk prezydent Raciborza. Z rąk pracowników samorządu jubilaci dostali medale, kwiaty i ciepłe kołdry w prezencie. Wspólnie z włodarzem miasta wznieśli toast, a przy ciastku i kawie dzielili się wrażeniami ze wspólnie przeżytych lat. – Nowością odkąd chodzę na jubileusze, a robię to już ponad 8 lat, było gromkie „gorzko, gorzko” po wręczeniu medali – przyznał prezydent Lenk. Chwalił za przemowę kierownik Kalus, a jubilaci ronili łzy wzruszenia.
Egzamin przed ślubem
Związek Zofii i Janusza Gałązków zaczął się gdy ona była studentką, a on żołnierzem. – Swój ostatni egzamin w Studium Nauczycielskim musiałam zdawać jako pierwsza, bo spieszyłam się na własny ślub – wspomina późniejsza nauczyciel w wielu raciborskich szkołach (m.in. SP 4). Mąż 18 lat przepracował w rolnictwie. Założył RSP w Sławikowie. Znany jest w powiecie jako działacz LZS. Para ma czworo dzieci.
Z Głubczyc do Raciborza przeprowadzili się przed ćwierćwieczem Maria i Władysław Hapowie. Pobrali się 17 stycznia 1965 roku. To był pogodny dzień, choć para już nie pamięta który w tygodniu. Maria poznała przyszłego męża jako wojskowego. – Zaczęliśmy ze sobą chodzić i tak rozwijał się nasz związek – wspominają jubilaci. Pracowali na kolei (on) i w przedszkolu (ona). Wychowali dwoje dzieci.
Z głową na karku
Gerda i Franciszek Studentowie pochodzą z Turza i Godowa, ale od 44 lat mieszkają w raciborskiej Oborze. Położna i górnik poznali się dzięki koleżance ze szkoły w Opolu. – Spotkaliśmy się pierwszy raz u niej. Tam poczuliśmy wolę Bożą – podkreślają. Ślub brali w sobotę, „strasznie deszczowy dzień”. Mają dwóch synów. – Tego, że będzie się razem przez 50 lat nie sposób przewidzieć na początku związku. Kluczowe jest zaufanie – sądzi pani Gerda. Jej mąż radzi mieć głowę na karku. – Jedno przeoczenie i zdarzy się cicha msza – twierdzi.
Marianna i Stefan Osiccy pobrali się w sobotę 15 marca 1965 roku. Byli sąsiadami z bloku. On do Raciborza trafił za pracą z Rozumic. Pan Stefan był zawodowym kierowcą, pracował w Zakładzie Karnym. Małżonka poświęciła 33 lata Rafako. Jest świetną kucharką, za co szczególnie cenią ją małżonek i dwójka dzieci.
Szkolna miłość
Thammowie poznali się w szkolnej ławce w Polskiej Cerekwi. Z biegiem lat koleżeństwo przerodziło się w miłosną fascynację i związek na pół wieku. Zimowy ślub odbył się w lutym. Jerzy Thamm to żywa legenda Rafako. Zaczynał tam jako inżynier, którego skusiło mieszkanie w Raciborzu. Doszedł do funkcji dyrektora technicznego i wiceprezesa spółki. – Tę pracę znalazłem dzięki narzeczonej – podkreśla jubilat. Małgorzata związała się z Zakładami Kolejowymi, gdzie odpowiadała za księgowość. Wychowali dwoje dzieci.
Mieszkańcami Studziennej są państwo Grzibek. Do Raciborza przenieśli się z Borucina. Poznali się tam na zabawie odpustowej. Od niej byli już nierozłączni. Ich wesele było w styczniu 1965 roku. – Padał śnieg, była zawieja. Część trasy musiałem pchać auto, żeby dostać się na ślub – wspomina ówczesny pan młody. Pracował jako kierowca, żona była ekspedientką w sklepie. Dochowali się czworga dzieci. – Nie można brać wszystkiego na wagę. Jak jest złość to ją wykrzyczeć – podsumowują Grzibkowie.
(ma.w)