W RCKiK chcę mówić tylko o faktach
Przed tygodniem pisaliśmy o złowieszczych dla Raciborza planach likwidacji Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Dziś pytamy o przyszłość placówki jego szefową Agnieszkę Wiklińską, która pełni obowiązki dyrektora.
– Zacznijmy od dobrych wieści. RCKiK odnotował zysk. Jak do tego doszło mimo trudnego położenia w jakim znalazło się centrum?
– Musimy spłacać kredyty: inwestycyjny i obrotowy. Wcześniej wynegocjowaliśmy prolongatę spłaty zadłużenia pokrywając wyłącznie odsetki. Poza tym ciążą na centrum zobowiązania wymagalne. Gdyby odłożyć na bok te spłaty to RCKiK udowadnia, że jest w stanie wypracować wynik finansowy, który będzie na plusie. Za pierwszy kwartał uzyskaliśmy w takich warunkach 30 tys. zł.
– Co trzeba było zrobić żeby te pieniądze można było opatrzeć „plusem”?
– Wypracowaliśmy bardzo restrykcyjny program oszczędnościowy. Mamy w zapasie kolejne takie działania. Stworzyliśmy już szkic programu naprawczego. Wiceminister zdrowia Anna Łukasik, która była w Raciborzu przed tygodniem, jeszcze go nie widziała. Pokażemy go jej podczas planowanego już wyjazdu do ministerstwa. Udowadniamy w nim, że kolejne oszczędności są możliwe. Szukamy też nowych źródeł przychodu. Chcemy je pokazać w Warszawie.
– Te nowe źródła są intrygujące. Gdzie chce pani ich szukać?
– Działalność RCKiK polega na pobieraniu krwi od krwiodawców. Przetwarzamy ją w różne składniki krwi. Koncentrat krwinek czerwonych jest przekazywany razem z osoczem do szpitalnictwa. Osocze jest wykorzystywane w fabrykach frakcjonowania i przetwarzane na leki: dla noworodków, dla osób z zaburzeniami odporności czy z wrodzonymi zaburzeniami krzepnięcia. Bez dostarczania osocza do zakładów frakcjonowania tych leków by nie było. Dlatego chcemy pozyskiwać nowych odbiorców osocza. Zamierzamy „przekierować” naszą politykę pobierania krwi tak, by racjonalnie gospodarować tymi składnikami.
– Do tej pory tej racjonalnej polityki tu nie było?
– W leczeniu krwią należy kierować się grupą krwi. Są grupy bardziej i mniej „chodliwe”. Mówię kolokwialnie, za co przepraszam, bo mówię o darze jakim jest krew. Są jednostki rzadziej używane w szpitalnictwie i dlatego namawiamy dawców do oddawania osocza, bo ono na pewno zostanie wykorzystane. Dawca może oddawać je częściej niż krew. Namawiamy dawców by rozumiejąc racjonalną gospodarkę krwi decydowali się na oddawanie osocza. Okres letni sprawia, że osocze pobieramy tylko od osób, które mają grupę AB i B, bo na taką jest zapotrzebowanie szpitali w tym czasie.
– Chce pani oprzeć przyszłość na osoczu a to właśnie z nim były największe problemy w ostatnich latach. Dlaczego?
– Od 2011 roku mamy podpisaną umowę z firmą, której dostarczamy osocze potrzebne do frakcjonatora. Odbiera od nas każde ilości osocza, które spełnia normy jakościowe. Przeszliśmy audyt, firma musiała wiedzieć czy coś co produkujemy spełnia ich wymogi. Był okres gdy wstrzymano okres sprzedaży osocza do frakcjonatorów, takie decyzje podjęło ministerstwo. Teraz w tej dziedzinie nie mamy już związanych rąk jak wtedy. Sprzedajemy osocze już do dwóch frakcjonatorów, chcemy mieć więcej odbiorców.
– Czy ten zakaz sprzedaży osocza miał duży wpływ na sytuację ekonomiczną RCKiK?
– Mamy jeszcze osocze z lat 2009 i 2010, które wciąż przechowujemy i ponosimy koszty tego przechowywania. Nie nadaje się do wykorzystania we frakcjonatorach. Możemy je zbyć tylko po cenie daleko niższej niż koszty jego produkcji. Choć to cenny depozyt to niestety stracił znaczenie rynkowe. Dzięki sprzedaży osocza mamy płynność finansową ale umowy dotyczą świeżego osocza, od 2012 roku. Jedyną korzyścią ze sprzedaży starego osocza będzie zwolnienie magazynu gdzie obecnie jest przechowywane.
– Czy dojdzie do tego jeszcze w tym roku?
– Mam taką nadzieję. Narodowe Centrum Krwi działa intensywnie w tym kierunku.
– Wspomniała pani, że do Warszawy pojedzie z planem naprawczym. Co on zawiera?
– Mogę zdradzić parę ogólnych danych, szczegóły pozna pierwsza pani minister. Zamierzamy na przykład wynająć pomieszczenia w starym budynku RCKiK, bo tam pomieszczenia stoją otworem. Dokonamy zmiany umów np. telekomunikacyjnych, poszukamy tańszych dostawców usług. Staramy się racjonalizować pobór krwi i osocza. Część dawców chcemy namówić na oddawanie osocza bo to jest filar naszej przyszłości. Rozmawiamy, prosimy. Nie zawsze są to łatwe rozmowy. Chcemy zwiększyć pobór krwi. Bo będzie skutkował produkcją większych ilości osocza. Mamy gigantyczną liczbę dawców, to jest niesamowity potencjał.
– Czy jakieś działania z planu już zostały podjęte?
– Nasz dział metodyczno-organizacyjny prowadzi aktywną działalność w tym zakresie. Wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom dawców. Na przykład zaproponowano nam by otworzyć oddział terenowy w Żorach, ale zamiast niego wolimy wysyłać tam nasz ambulans, w regularnych odstępach czasu. I tak chcielibyśmy zrobić we wszystkich „podległym” nam miastach powiatowych. Dawca będzie wiedział, że np. w każdy drugi czwartek miesiąca przyjedzie do niego ambulans.
– Czy to wszystkie plany oszczędnościowe w RCKiK?
– Staramy się ograniczać umowy zlecenia, zawierane przez centrum, bo chcemy oprzeć się na swojej kadrze. Na sprzedaż wystawimy napromiennik, urządzenie służące do napromieniania składników krwi. W niektórych sytuacjach klinicznych to bardzo ważne. Miesięcznie kosztuje on nas 3 tys. zł. Tymczasem tę usługę możemy taniej wykonać w RCK w Katowicach. Nasze zapotrzebowanie na napromienianie jest mikre. Chcemy też negocjować różne umowy celem zmniejszenia opłat związanych z naszą działalnością. Podejmujemy działania, które mają nam pomóc w tych staraniach.
– Jak pani odbiera rolę władz miasta wobec problemów RCKiK?
– Wszystkim nam zależy by te miejsca pracy utrzymać dla Raciborza. Problemem żywo interesuje się prezydent Mirosław Lenk. Pracownicy boją się o stanowiska pracy, chodzi o bezrobocie w mieście. W związku ze standaryzacją i dobrą praktyką laboratoryjną istnieje tendencja do centralizacji działań laboratoryjnych i preparatycznych. Jeśli chodzi o dział laboratoryjny i prepauratyki to są poważne obawy. Żeby nie sprowadzić tego budynku do oddziału terenowego gdzie będzie się tylko pobierało składniki krwi.
– Czy na tym zaciskaniu pasa nie stracą dawcy krwi? Krąży plotka, że nie dostaną już kiełbasy pod oddaniu krwi.
– Kwestia kiełbasy związana jest z naszym obowiązkiem dostarczenia dawcy ekwiwalentu kalorycznego. W centrum jest to kiełbasa, na wyjazdach rogalik i soczek. Są też czekolady. Teraz pakujemy ją do ładnych pudełek z naszym logo zamiast do woreczka jak wcześniej. Nie każdemu smakuje nasza kiełbasa, a chcemy by nasi dawcy byli traktowani jak najlepiej. Ja słyszę te narzekania i zastanawiamy się co z tym zrobić. Do końca tego roku na pewno musimy wypełnić umowę z przetargu.
– Wierzy pani w skuteczną obronę RCKiK przed połączeniem z RCK Katowice?
– Ja nie chcę mówić o deklaracjach tylko o faktach. One są takie, że rozmawialiśmy z panią minister, która miała oznajmić nam decyzję, a skończyło się na tym, że przekonaliśmy ją do spotkania w Warszawie. Choć nie wiem w jakim gronie, po tym jak do dymisji podał się minister Arłukowicz. Wierzymy, że spotkanie z jego następcą przyniesie dobry efekt. Aranżuje je dla nas poseł Henryk Siedlaczek, który od początku wspiera nas w działaniach.
Rozmawiał Mariusz Weidner