Festiwal fuszerek na hali
TEMAT TYGODNIA – „Obiekt stworzony jest przede wszystkim dla lekkoatletów” – pisaliśmy w ubiegłym roku na łamach „Nowin Raciborskich”. Nawet dziennikarze uwierzyli opowieściom byłego już dyrektora ZSOMS w Raciborzu Arkadiusza Tylki o „najnowocześniejszej przyszkolnej hali w Polsce”.
Poniższy tekst powstawał ponad rok. Od wielu miesięcy kilku doświadczonych trenerów lekkiej atletyki i nie tylko alarmowało, że powstająca przy ZSOMS w Raciborzu hala nie spełnia podstawowych kryteriów bezpieczeństwa i funkcjonalności. Ich opinie i zastrzeżenia, jak twierdzą sami zainteresowani, trafiały jednak w próżnię. – Dyrektor Tylka w pewnym momencie zabronił nam publicznie krytykować halę. Obawialiśmy się, że jeśli go nie posłuchamy, zmniejszy nam liczbę zajęć. Znając historię niektórych nauczycieli wiedzieliśmy, że jest do tego zdolny – nie kryją szkoleniowcy. Dziś okazuje się że hala, której budowa pochłonęła blisko 15 mln złotych, pięknie prezentuje się jedynie na zdjęciach. W rzeczywistości, jak można wywnioskować z ocen trenerów oraz Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, obiekt okazał się być budowlanym bublem.
Obiekt może i jest ładny. Wielu zachwyca się jego kolorystyką i wielkością. Na pierwszy rzut oka: „hala przyszłych mistrzów”, jak pisaliśmy w Tygodniku jakiś czas temu. Rzeczywistość wygląda jednak z goła inaczej. Potencjalni „przyszli mistrzowie” ze względów zdrowotnych boją się tam trenować, a ich szkoleniowcy co rusz odnajdują kolejne niewłaściwości w konstrukcji hali.
Bez konsultacji
W całej sprawie nie chodzi o drobne niedopatrzenia, lecz fuszerkę w czystej postaci. Zarzutów względem obiektu i osób odpowiedzialnych za jego budowę jest mnóstwo, ale najważniejsze to: brak podniesionych wiraży, przez co w hali nie będą mogły odbywać się zawody wyższej rangi niż szkolne; niska temperatura wewnątrz obiektu, która jest niezgodna z przyjętymi normami; różnej długości równoległe tory na bieżni 200-metrowej, czy odchodzący od podłoża tartan. A to jedynie wierzchołek góry lodowej…
Inwestycję już w oznaczeniu przetargu nazwano: „Bliżej sportu – budowa kompleksu lekkoatletycznego przy Zespole Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego w Raciborzu”. Projekt był współfinansowany przez Unię Europejską z środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego na lata 2007 – 2013, Priorytet VIII. „Infrastruktura edukacyjna”, Działania 8.2 „Infrastruktura placówek oświaty”. Środki finansowe na budowę obiektu pochodziły także z województwa śląskiego, któremu kompleks podlega.
Kazimierz Stępień, utytułowany trener, współtwórca sukcesów Justyny Święty i były dyrektor raciborskiej SMS przypomina, że już w czasie pierwszych zapowiedzi budowy obiektu, mówiło się o kompleksie lekkoatletycznym, który będzie służył nie tylko uczniom placówki w Raciborzu, ale także dzieciom i młodzieży z całego województwa. W 2010 roku ZSOMS w Raciborzu przeszedł pod opiekę województwa śląskiego. Ówczesny marszałek Bogusław Śmigielski tłumaczył, że „szkoła mistrzostwa sportowego wpisuje się w projekt budowy regionalnego centrum sportu”. Lekkoatletyczna hala miała być więc obiektem posiadającym charakter ponadlokalny.
– Trzeba wyjść od tego, że hala jest przeznaczona dla wszystkich oprócz lekkoatletów. Kompletnie niefunkcjonalna, wybudowana bez wcześniejszych konsultacji z ekspertami z dziedziny lekkiej atletyki. O opinię nie pytano nawet trenerów czy zawodników, którym hala miała przecież służyć – zauważa trener Piotr Morka, dodając, że zamiast hali dla lekkoatletów wybudowano obiekt wielofunkcyjny z małą liczbą urządzeń przydatnych do treningu lekkoatletycznego. Trenerzy zadają sobie pytanie, dlaczego we wszystkich wypowiedziach osób odpowiedzialnych za budowę obiektu występuje określenie „kompleks lekkoatletyczny”? Odpowiedź na to pytanie, w piśmie przesłanym wiosną do naszej redakcji, którego fragmenty podajemy poniżej, sugeruje Polski Związek Lekkiej Atletyki: „Nie bardzo rozumiemy, dlaczego od razu zaplanowano wybudowanie hali nie spełniającej określonych przez IAAF wymagań dla hal lekkoatletycznej, zawartych w podręczniku IAAF […] nasuwa się wniosek, że priorytetem nie była lekkoatletyka, lecz inne dyscypliny sportu. Pod przykryciem inwestycji dla lekkiej atletyki składano wniosek o pozyskanie dodatkowych środków na budowę tej hali z Ministerstwa Sportu i Turystyki.”
Niebezpieczne wiraże
Główny zarzut trenerów i PZLA dotyczy braku podniesionych wiraży. Bez takiego rozwiązania, jak twierdzą moi rozmówcy, hala jest nieprzystosowana do zawodów lekkoatletycznych, a co za tym idzie – jeśli wiraże nie zostaną w przyszłości podniesione – obiekt nie otrzyma odpowiedniego atestu nie odbędą się w nim ani jedne zawody, prócz tych organizowanych przez szkołę. – Brak podniesionych wiraży na bieżni okrężnej 200 metrów jest niebezpieczny dla zawodników. To jedna z najczęstszych przyczyn poważnych kontuzji. Siła odśrodkowa jest na tyle duża, że praktycznie wyrzuca lekkoatletę z toru – przyznaje Piotr Morka. Szkoleniowcy domyślają się, że wizja podniesionych wiraży nie pasowała ani dyrektorowi placówki, ani ówczesnemu staroście raciborskiemu Adamowi Hajdukowi. Jeden z nauczycieli opowiada mi, jakoby ten ostatni, po wysłuchaniu próśb trenerów dotyczących utworzenia podniesionych wiraży, zdenerwowany wykrzyczał, że szkoleniowcy „wiecznie coś wymyślają”, po czym wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami.
Karol Szynol, pierwszy trener Artura Nogi zwraca uwagę na dziwne usytuowanie krótkich bieżni. – Bieżnie, na których rozgrywa się biegi sprinterskie czy przez płotki, w każdej lekkoatletycznej hali znajdują się wewnątrz bieżni okrężnej. U nas rozwiązano to niestety w ten sposób, że na środku wybudowano boiska do gier zespołowych, a sześć torów bieżni krótkiej oznaczono w takim miejscu, że zachodzą one na bieżnię okrężną – wyjaśnia Szynol, a Morka dodaje, że tego typu rozwiązanie sprawia, iż nie można wykonywać jednocześnie biegów krótkich i długich, groziłoby to bowiem zderzeniem się zawodników. – Takiego rozwiązania jak u nas nie ma chyba żadna hala lekkoatletyczna na świecie – twierdzi Morka.
Trening w kurtce i rękawiczkach
Dyrektor Tylka pokazując dziennikarzowi „Nowin” wnętrze hali, wiele mówił o najnowocześniejszym oświetleniu czy kolorystyce urządzeń i ścian. Wydaje się, że najistotniejszym problemem jaki istniał dla byłego sternika SMS-u było to, czy siatka zewnętrzna w pchaniu kulą będzie zielona czy niebieska. Tylka przyznaje, że kolory wybierał wspólnie z żoną, ale wcześniej oczywiście „było wiele konsultacji z różnymi osobami, od młodzieży przez pracowników i wykonawcę”. Brzmi śmiesznie, jeśli przypomnijmy sobie, że podobne konsultacje nie dotyczyły spraw tak istotnych jak podniesione wiraże, umiejscowienie urządzeń itp.
Arkadiusz Tylka ani słowem nie wspomniał o temperaturze wewnątrz hali, która, zdaniem szkoleniowców i zawodników, jest zbyt niska, i mimo zaangażowania wszystkich nagrzewników wyższa niż 12 stopni Celsjusza – przy plusowej temperaturze na dworze – nie będzie. – Przy temperaturze -1 czy -2 stopni na zewnątrz w hali było maksymalnie 5 – 6 stopni. Jaka sytuacja czeka nas zimą, gdy na dworze będzie mróz? – zastanawia się Morka, a Karol Szynol dodaje: – W marcu przez jakiś czas trenowaliśmy w temperaturze 7 stopni. W kurtkach, rękawiczkach. A przecież w tym roku nie było srogiej zimy. Kazimierz Stępień zwraca z kolei uwagę na odgórnie ustanowione normy, które głoszą, że np. w salach gimnastycznych temperatura musi wynosić minimum 16 stopni Celsjusza. W przeciwnym razie, dyrektor placówki ma prawo przerwać zajęcia.
Cieknący dach
Jeszcze przed oddaniem obiektu do użytku problemem okazała się konstrukcja dachu. Przy dużych ulewach przeciekał, a na ścianach hali zaczęła pojawiać się pleśń. Jak mówi Morka, co zresztą udowadnia pokazując mi zdjęcia i filmy, na pewien czas wyłączono z użycia część hali a kapiącą wodę łapano do wiader. – Ściany obiektu są bardzo cienkie. Te wszystkie nacieki czy grzyby są teraz ukryte za pięknymi banerami – zdradza.
W czasie pierwszych treningów szkoleniowców zastanowiły słabsze niż zwykle rezultaty swoich podopiecznych. Sytuacja taka miała miejsce głównie na czwartym torze bieżni 200-metrowej. – Pożyczyliśmy specjalne kółko do mierzenia odległości, którym posługuje się policja. Okazało się, że czwarty tor ma długość ponad 208 metrów! W przypadku dłuższych dystansów różnica długości dwóch skrajnych torów wynosi nawet 25 metrów. Nie mówimy już o niewłaściwie zmierzonej szerokości torów. Przy naszych obliczeniach był obecny dyrektor Dariusz Szymczycha. Mimo to, nie poprawiono linii.
Kolejnym problemem, zdaniem szkoleniowców, okazuje się jakość nawierzchni, o której genialności namiętnie mówił Tylka. – Po pierwsze, na powierzchni zaczynają robić się bańki, „tartan” odkleja się i zostaje na kolcach zawodników, jak jakaś plastelina – Morka pokazuje zdjęcie obklejonych kolców. Na nawierzchnię skarżą się też piłkarze. Jeden z trenerów Unii, któremu zależy na anonimowości, przyznaje, że gdyby nie odgórne zalecenie odbywania treningów w tym właśnie miejscu, nigdy nie pozwoliłby swoim podopiecznym na grę w takich warunkach. – Gumowatość i grudowatość podłoża powoduje, że nie występuje poślizg, przez co zawodnik nie ma możliwości przewidzieć jak stopa ułoży się na boisku. Tego typu nawierzchnia jest bardzo niebezpieczna dla piłkarzy – nie kryje szkoleniowiec, a w podobnym tonie wypowiada się jeden z trenerów koszykówki. Stanowczo oznajmia, że więcej na halę ze swoimi koszykarzami nie przyjdzie.
Jedna wtyczka
Przy opowieściach moich rozmówców błahymi niedogodnościami wydaje się złe usytuowanie skoczni do skoku o tyczce czy, jak oceniają trenerzy, niewystarczająca liczba kontaktów z prądem. Ale ten ostatni przykład sprawia, że nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. – W całej hali jest tylko jeden – powtórzę: JEDEN – kontakt. Gdzie mamy podłączyć sprzęt mierzący czas? Przecież dziś wszystko wykonuje się przy pomocy elektroniki. Teraz biegamy po hali z przedłużaczami, kable walają się na powierzchni – opowiada Morka. Jeśli chodzi o wspomnianą skocznię, trenerzy przyznają, że nie będzie można osiągać na niej świetnych wyników. – Nadaje się jedynie do szkolnych zawodów, bo nikt nie odważy się tam skakać wysoko. Dlaczego? Przede wszystkim, ustawiono ją w takim miejscu, że zawodnik skacząc powyżej 3,5 metra może zahaczyć o wiszące lampy – tłumaczą trenerzy i dodają: – Nie mówiąc już o tym, że rozbieg do skoku o tyczce zachodzi na bieżnię. W przypadku jakiegoś mityngu trzeba byłoby na kilka godzin przerwać konkurencje biegowe.
W hali ponadto, jak informuje Morka, znajduje się tablica do gier zespołowych, która ani razu nie była załączona czy też oznaczniki do skoku w dal, które pokazują odwrotność uzyskanego rezultatu.
– Tutaj nie chodzi już o to, aby kogoś ukarać. Zawsze zależało nam wyłącznie na dobru lekkiej atletyki. Warto byłoby się teraz zastanowić, jak tę halę naprawić – przekonuje na koniec Kazimierz Stępień, a Piotr Morka dodaje: – 40 lat czekaliśmy na lekkoatletyczny obiekt z prawdziwego zdarzenia i może okazać się, że się nigdy nie doczekamy.
(w.k.)
Fragmenty pisma Polskiego Związku Lekkiej Atletyki adresowanego do Macieja Koziny, dziennikarza „Nowin Raciborskich” (pisownia oryginalna, podkreślenia dokonane przez redakcję).
Szanowny Panie Redaktorze,
Ministerstwo Sportu i Turystyki zwróciło się do Polskiego Związku Lekkiej Atletyki z pismem w sprawie ustosunkowania się do wypowiedzi dyrektora Zespołu Szkól Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego, przedstawionej w Pańskim artykule „Hala przyszłych mistrzów – największa przyszkolna hala sportowa w Polsce”, zamieszczonym na łamach „Nowin Raciborskich w dniu 26 listopada 2014 roku.
Przedstawiając poniżej stanowisko Związku w szczególności podkreślamy „nieprawdziwość” zawartych w tym artykule stwierdzeń dot. jakości zainstalowanej na tej hali nawierzchni, wyjaśniając jednocześnie ogólne wymagania Międzynarodowej Federacji Lekkiej Atletyki dot. budowy tego typu obiektów, które zostały zignorowane przy budowie hali w Raciborzu, pomimo opinii Związku wskazującej te wymagania, co w konsekwencji doprowadziło do wybudowania obiektu, który będzie służył trenującej młodzieży, jak to przedstawia dyr. ZSOMS Arkadiusz Tylka, ale nie będzie mógł być wykorzystywany do organizacji oficjalnych zawodów lekkoatletycznych. Naszym zdaniem wydane na budowę hali środki nie zostały wydatkowane w najbardziej racjonalny sposób, pozwalający na zwiększenie skromnej bazy halowych obiektów lekkoatletycznych w Polsce, na których mogą być prowadzone treningi i organizowane oficjalne zawody w warunkach spełniających wymagania określone w przepisach Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń Lekkoatletycznych (IAAF) i Polskiego Związku Lekkiej Atletyki (PZLA).
W pierwszych dniach stycznia 2011 roku projektantka tej hali mgr inż. Arch. Magdalena Szczyrba zadzwoniła do koordynatora ds. technicznych PZLA J. Witwickiego z pytaniem o procedurę uzgodnienia projektu budowy tej hali, który poinformował Panią projektant o opiniowaniu i uzgadnianiu założeń w wersji elektronicznej, a następnie projektów po ich przesłaniu w wersji papierowej. W dniu 18 stycznia 2011 r. do Związku została przesłana wersja elektroniczna tego projektu, z 19 rysunkami, głównie dot. rozwiązań konstrukcji budynków. Po dokonaniu analizy przesłanego projektu, przewodniczący Komisji Obiektów i Urządzeń T. Majsterkiewicz przesłał zainteresowanej w dniu 1 lutego 2011 r. opinię, którą w całości przedstawiamy poniżej:
„W nawiązaniu do informacji przekazanych telefonicznie przez Pana J. Witwickiego, koordynatora ds. technicznych w Polskim Związku Lekkiej Atletyki, przesyłam uzupełniającą opinię przesłanego drogą elektroniczną „Projektu architektoniczno-wykonawczego hali namiotowej sportowej wraz z zapleczem higieniczno-socjalnym w Zespole Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego przy ul. Kozielskiej 19 w Raciborzu”.
Na podstawie przesłanego projektu technicznego trudno wypowiedzieć się co do prawidłowości zaprojektowanych urządzeń lekkoatletycznych, zarówno z uwagi na lakoniczność opisu tych urządzeń w opisie technicznym, jak i z uwagi na brak szczegółowych projektów tych urządzeń.
Generalnie pragnę Panią poinformować, że Polski Związek Lekkiej Atletyki nie dopuszcza do rozgrywania oficjalnych zawodów hal i stadionów o obwodzie 1-go toru wynoszącym 200 m bez podniesionych wiraży, z uwagi na nieprzydatność tego typu bieżni do zawodów. Siła odśrodkowa powoduje, że na wirażu zawodnicy „wypadają” ze swoich torów, co prowadzi do częstych zderzeń i poważnych kontuzji, wypaczając wynik rywalizacji.
[…] Z zaprojektowanych urządzeń do zawodów mogą być dopuszczone skocznie do skoku w dal i trójskoku, skocznia do skoku wzwyż, skocznia skoku o tyczce czy rzutnia do pchnięcia kulą, pod warunkiem, że spełnią one wymagania IAAF […] Nasze wątpliwości budzi również zaprojektowanie bieżni o długości 100 m (w sezonie halowym w zasadzie nie rozgrywa się biegów na dystansie 100 m, nie ma takiego dystansu w przepisach zawodów IAAF omawiających zawody halowe, w tym okresie rozgrywa się głównie biegi na 50 lub 60 m, oraz różne dystanse na bieżni okrężnej 200 m.
[…] Praktycznie tylko rysunek nr 1 „Zagospodarowanie terenu” pozwala na zorientowanie się o projektowanych urządzeniach, ale brak jakiegokolwiek zwymiarowania na tym rysunku i brak szczegółowych projektów tych urządzeń (bieżni, skoczni, rzutni do pchnięcia kulą” nie pozwala na zajęcie stanowiska co do prawidłowości ich zaprojektowania. […]
Przed przystąpieniem do budowy hali prosimy o ponowne przesłanie zwymiarowanego rysunku „Zagospodarowania terenu” i szczegółowych projektów poszczególnych urządzeń. Uzgodnienie tych projektów przed przystąpieniem do budowy może zapobiec nieprawidłowościom w ich budowie, co uniemożliwiłoby dopuszczenie ich do rozgrywania zawodów i mogłoby stworzyć zagrożenie dla trenującej młodzieży. Z wyrazami szacunku . Przewodniczący Komisji, Tadeusz Majsterkiewicz.”
Niestety Związek nie otrzymał żadnej odpowiedzi na naszą opinię. […]
Opinia dyr. A. Tylko, że „od samego początku nie planowano podwyższonych wiraży” jest nie w pełni prawdziwa, Związek już na etapie projektowania, w wyżej przytoczonej opinii wskazywał na konieczność ich wybudowania, a nie zrobiono tego z uwagi że „nie znaleziono kolejnych pięciu milionów złotych” jest wprowadzenie w błąd opinii publicznej, wg informacji uzyskanych od renomowanego wykonawcy hal z podwyższonymi wirażami (Tamex Obiekty Sportowe S.A.) wykonanie takich wiraży do dodatkowy koszt maksimum kilkaset tysięcy złotych w granicach 500 – 700 tys. Złotych. Dla przykładu koszt remontu hali RKS łódź, gdzie wybudowano całkiem nową 200 m, 3 torową bieżnię okrężną, z podwyższonymi wirażami, skocznię do skoku w dal i trójskoku, skocznię do skoku o tyczce, skocznię do skoku wzwyż oraz rzutnię do pchnięcia kulą wyniósł 3,2 mln zł.
Opinia dyr. A. Tylki że „wiraże zewnętrzne buduje się poniżej dziewiętnastu metrów promienia, a w naszej hali ten promie ma ponad dwadzieścia jeden metrów” nie jest w pełni prawidłowa, we wszelkich publikacjach mówi się o budowaniu podwyższonych (podnoszonych) wiraży, w żadnej z hal nie wykonuje się wiraży zewnętrznych, bo to oznaczałoby wybudowanie jakiejś konstrukcji na zewnątrz bieżni.
[…] Nie bardzo rozumiemy dlaczego od razu zaplanowano wybudowanie hali nie spełniającej określonych przez IAAF wymagań dla hal lekkoatletycznej, zawartych w podręczniku IAAF […] nasuwa się wniosek, że priorytetem nie była lekkoatletyka, lecz inne dyscypliny sportu. Pod przykryciem inwestycji dla lekkiej atletyki składano wniosek o pozyskanie dodatkowych środków na budowę tej hali z MSiT.
[…] W swojej wypowiedzi dyr. A. Tylka wielokrotnie używa określenia „tartan First Class IAAF” świadczącego o zupełnej nieznajomości zasad certyfikowania przez IAAF nawierzchni i obiektów. […] Używanie określenia „First Class” w odniesieniu do nawierzchni jest zupełnie niewłaściwe, IAAF nigdy nie określa klasy nawierzchni. […] Pojęcie klasa i kategoria odnosi się jedynie do obiektów…
W końcowej wypowiedzi dyr. A. Tylki, zamieszczonej w artykule, znalazł się najbardziej kontrowersyjny i wprowadzający w błąd opinię publiczną, tekst: „Tartan znajdujący się w hali jest produkcji holenderskiej. Najbardziej jesteśmy dumni z jego jakości. Jest to tartan posiadający certyfikat „First Class IAAF”. W tej chwili nie stosuje się lepszej jakości tartanu na obiektach lekkoatletycznych na świecie. Montowali go ludzie z całej Europy, przyjeżdżali tutaj m.in. Łotysze.[…]
[…] pozwalamy sobie na koniec stwierdzić, że artykuł „to jedna wielka tuba propagandowa dyrektora szkoły”, nie mająca potwierdzenia w faktach i w rzeczywistości, co skrótowo przedstawiliśmy powyżej. […]
Podpisano: Wiceprezes PZLA, Zbigniew Polakowski