Siostry Maryi Niepokalanej w Brzeziu
Parafia św. Apostołów Mateusza i Macieja, choć w obrębie miasta Raciborza w dzielnicy Brzezie, to należy do diecezji katowickiej. To pewien paradoks. Inne kościoły naszego miasta są częścią diecezji opolskiej.
Obok wzniosłego kościoła stoi czcią otaczany grobowiec Sługi Bożej S. Dulcissimy. Tuż obok zaś jest klasztor Sióstr Maryi Niepokalanej, do których Dulcissima kiedyś należała.
Rozmawiam z siostrą Pauliną, przełożoną domu.
– Czy siostry są tymi samymi, co w Notburdze na placu Jagiełły?
– Tak; przed wojną była tu osobna prowincja. My byliśmy prowincją katowicką, po stronie polskiej. Teraz jesteśmy złączeni: Katowice, Wrocław, Branice – wszystkie placówki to jedna prowincja, a dom prowincjalny jest we Wrocławiu.
– Żyjecie tu w Brzeziu w cieniu Sługi Bożej siostry Dulcissimy, wkrótce może błogosławionej. Czy jej sława wam nie ciąży?
– Ciąży? Raczej unosi! My cieszymy się, radujemy, dziękujemy Bogu, że mieszkamy tu, gdzie ona żyła To nasza chluba!
Co chwilę pukają do klasztoru pielgrzymi – jeśli ich tak nazwać można – z kraju i zagranicy, i chcą coś usłyszeć o siostrze Dulcissimie, pomodlić się u jej grobu i zwiedzić izbę jej pamięci i nabyć tu pamiątki. Nigdy przy jej grobie na placu kościelnym nie gasną świeczki, ani nie brakuje świeżych kwiatów. Zawsze modlą się tam ludzie, podchodzą do grobu przed i po mszy św. O żywej pamięci jej osoby świadczą wpisy do księgi pamiątkowej.
– Proszę o kilka słów o niej.
– Urodzona w 1910 r. w Świętochłowicach, w wieku 18 lat wstąpiła do klasztoru. Do Brzezia przyszła z klasztoru w Nysie w 1933 r. Właściwie tu już tylko chorowała, leżała, cierpiała i modliła się. Nazywa się ją też Śląską Terenią.
S. Dulcissima była rozmiłowana w św. Teresie od Dzieciątka Jezus. Zanim wstąpiła do klasztoru, w wieku 15 – 16 lat, stroiła ołtarz NMP w rodzinnych Świętochłowicach. Zbierając kwiaty na działkach znalazła w ziemi medalik św. Teresy. Spojrzała na jej podobiznę i rzekła: „Przecież ja ją znam, ona przychodzi do mnie”. W młodzieżowym teatrze w Świętochłowicach grała rolę św. Teresy. Ta święta była jej przewodniczką na drodze do nieba.
Żyła, podobnie jak św. Teresa, krótko. Była niezwykle cierpliwa i zatopiona w Bogu. Umarła w 1936 r., mając 26 lat (św. Teresa miała lat 24). Gdy na znak żałoby udekorowano klasztor ciemnymi zasłonami w oknach, ks. proboszcz Borzucki, który był jej spowiednikiem, interweniował: „Co robicie? To umarła święta”. Cały pogrzeb odbył się w kolorze białym.
Obecny nasz proboszcz Bogdan Rek również ma do niej wielką cześć. Codziennie modli się o jej beatyfikację.
– Jej ciało wpierw spoczywało na cmentarzu parafialnym?
– S. Dulcissima po śmierci została pochowana na starym cmentarzu parafialnym i spoczywała tam przez 67 lat, do czasu ekshumacji. Umarła 18 maja 1936 r. przy rannym biciu dzwonów na Anioł Pański. Przewidziała wojnę, która miała się rozpocząć za trzy lata. Miała pewne wizje i przewidziała przyszłość. Zalecała ludziom, by nie uciekali i, że nie będą głodowali. Głodu rzeczywiście nigdy w Brzeziu nie było. Kościół też nie uległ zniszczeniu.
W początkach swej choroby chodziła o kulach, podpierała się. Po jej śmierci rozdrobniono je na drzazgi. Kobiety zaszywały je w mundury mężów, którzy stąd mieli pójść na wojnę. I wszyscy powrócili do domu, nikt nie ucierpiał. Brano ziemię z jej grobu, nawet niemieccy żołnierze to robili, by wyprosić sobie szczęśliwy powrót do rodziny.
Ludzie, którzy w czasach komunistycznych wyjeżdżali do Niemiec, też brali ziemię ze sobą i nikt ich nie kontrolował.
W czasie wojny Niemcy zabrali dzwony z kościoła w Brzeziu, ale dzwony wróciły. I tak jak dzwoniły kiedyś przy jej śmierci i pogrzebie, znów dzwoniły przy ekshumacji jej zwłok.
– Pamiętam ekshumację, było to podniosłe wydarzenie.
– W 1999 r. rozpoczął się proces informacyjny, a 8 kwietnia 2000 r. wydobyto jej ciało z grobu cmentarnego. Spoczywa obecnie w sarkofagu przed wejściem do kościoła.
Podczas ekshumacji, natknięto się najpierw na wielki kamień, połówkę kamienia młyńskiego; potem dopiero była trumna. Widocznie tak chciano zabezpieczyć jej szczątki przed rozkradaniem.
– Kiedy siostry przybyły do Brzezia?
– W 1917 r. Wtedy powstała prowincja katowicka. Po 1920 r., po plebiscycie i podziale Śląska, staliśmy się prowincją polską. Początkowo w Brzeziu był dom prowincjalny
– Tu, u was przebywał ks. arcybiskup Józef Gawlina.
– Tak. Był kuratorem dla polskiej prowincji naszego zgromadzenia. Nie był jeszcze wtedy biskupem. Mieszkał tu cztery lata, aż do 1932 r. kiedy siedzibę naszej prowincji przeniesiono do Katowic. S. Dulcissima przebywała tu w latach 1933 – 1936, więc się nie spotkali.
– Na co chorowała?
– Miała tumor mózgu, bardzo bolesną chorobę.
– Jaka jest wasza aktualna sytuacja?
– Jest nas jedenaście sióstr. Jedna jest zakrystianką, jest katechetka przedszkola i szkoły. Siostry prowadzą grupy Dzieci Maryi, Koło Misyjne. Jesteśmy też zajęte pielgrzymami do grobu Sługi Bożej Dulcissimy. W naszym domu mamy też izbę pamięci siostry Dulcissimy.
– Dotyka wasze zgromadzenie kryzys powołań?
– Tak; też odczuwamy brak powołań. W domu prowincjalnym we Wrocławiu jest nowicjat, ale nie ma wiele kandydatek. Lepiej jest na misjach. Mamy domy w Tanzanii, jak również na Łotwie i Ukrainie.
– Dyskretnie pytam: dlaczego siostra Paulina jest zakonnicą?
– (Śmiech) Bo mnie Pan Bóg powołał! „Wezwałeś mnie, Panie, to idę”.
Dziś akurat jest pierwszy czwartek miesiąca, dzień modlitw o powołania kapłańskie i zakonne.
Pochodzę z Leśniowa, w częstochowskim. Matka Boża Leśniowska, Ksiądz słyszał? Tam ojcowie paulini mają nowicjat. Nie miałam styczności z siostrami. Coś mnie jednak nurtowało. Dało mi do myślenia gdy przy spowiedzi zapytał mnie o. paulin: „Czy nie chciałabyś wstąpić do zakonu?” Zgłosiłam się do Sióstr Maryi Niepokalanej, nazwa mi się podobała. Właściwie uciekłam z domu, bo rodzice, zwłaszcza matka, byli przeciwni. Dopiero po 18 latach byłam znowu w domu. W końcu się jednak wszystko dobrze ułożyło. Mój nowicjat był we Wrocławiu. Placówki po ślubach były w różnych miejscach: byłam katechetką w Brzeziu w latach 1990 – 1999, teraz tu jestem po raz drugi, od 2008 roku.
– Z jakim zadaniem?
– Zajmuję się procesem beatyfikacyjnym s. Dulcissimy jako cursor. Zadaniem moim jest zbieranie różnych pism czy świadectw o jej osobie.