Krwiodawstwo na trzeźwo
Arkadiusz Gruchot
Konkrety przywiezione w ubiegłym tygodniu z Warszawy to dwie deklaracje Ministerstwa Zdrowia (MZ): że pokryje ono 7 mln zł straty RCKiK za ubiegły rok oraz że nie wykona żadnego ruchu do końca sierpnia, czyli do przedstawienia mu planu naprawczo-rozwojowego przez raciborską placówkę wspieraną przez samorządy. Sierpień jest co roku ogłaszany miesiącem trzeźwości, więc idąc tym tropem proponuję krótką, ale „trzeźwą” ocenę perspektyw raciborskiego „krwiodawstwa”.
Pokrycie straty przez MZ to oczywiście ważna sprawa. Jeśli ministerstwo zapłaci, to pozostawi sobie tym samym całkowicie wolne ręce przy podejmowaniu ostatecznej decyzji o przyszłości RCKiK. I taką wersję również podaje, czyli że wszystko jeszcze jest możliwe. Może i rzeczywiście jest, zwłaszcza że coraz częściej dochodzą słuchy, że Katowice wcale się nie palą do połknięcia raciborskiego „kłopotu”. W tej sytuacji ogromnego znaczenia nabiera drugi konkret czyli plan naprawy i rozwoju raciborskiej placówki, który ma powstać do końca sierpnia. Termin bardzo wyżyłowany, ale jednak możliwy. Pytanie podstawowe brzmi zatem, w jakim stopniu ministerstwo uwzględni plany i propozycje kierownictwa RCKiK i lokalnych samorządów? Czy rzeczywiście potraktuje je poważnie czy pod byle pretekstem rozłoży ręce i powie: daliśmy wam szansę, ale trudno, nie podołaliście. To jedno z 18 pytań, jakie zadaliśmy wiceminister Beacie Małeckiej-Liberze. Liczymy na szczerą i szybką odpowiedź, zwłaszcza że pani minister jest w resorcie nowa i nie obciążają jej ewentualne zaniedbania z poprzednich lat. A te niewątpliwie wymagają wyjaśnienia, gdyż ministerstwo jest organem tworzącym i nadzorującym RCKiK. Czy ten nadzór był skuteczny, skoro placówka popadła w gigantyczne tarapaty? Czy był jakiś poważny pomysł na poszerzenie zadań RCKiK w Raciborzu uzasadniający ogromne koszty inwestycji w nową siedzibę? Na te i inne pytania trzeba odpowiedzieć, aby przeszłość nie utrudniała działania teraz i w przyszłości.
W tej sytuacji trzeba wierzyć, że scenariusz dla RCKiK wciąż się tworzy, a przebieg jego finałowej sceny zależy teraz bardziej niż kiedykolwiek od siły argumentów, które zostaną przedstawione ministrowi. Mam nadzieję, że dyrekcja RCKiK, wspierana przez wicewojewodę, prezydenta i starostę (i zapewne specjalistyczną firmę od naprawy finansów przedsiębiorstw), tym razem położy na ministerialny stół naprawdę solidny dokument. Czyli przemyślaną, dobrze uzasadnioną, domykającą się finansowo, koncepcję funkcjonowania RCKiK w najbliższych latach. Musi to być plan, którego nie da się zbyć uśmiechem politowania, jak tę karteczkę, która ostatnio udawała program naprawczy. Co prawda sprawę postawiono trochę na głowie, gdyż to ministerstwo (a nie samorządy czy wojewoda) powinno naprawiać własną placówkę i brać za jej losy odpowiedzialność. Stało się jednak, jak się stało i jeśli chcemy mieć realny wpływ na przyszłość tego ważnego dla regionu zakładu i jego 140 miejsc pracy to trzeba udzielić dyrekcji RCKiK wszelkiego możliwego wsparcia. Równolegle ważną rolę do odegrania wciąż mają związki zawodowe. Oczywiście, o ile będą artykułować konkretne argumenty z pracowniczego podwórka, zabiegać o silne wsparcie swojej centrali, nie dając się przy tym wkręcić w gierki polityków. Bo jakoś mi się wydaje, że im bliżej jesiennych wyborów, tym wokół RCKiK będzie krążyć coraz więcej krzykliwych politycznych sępów.