Czy grozi nam powtórka pożaru stulecia?
Sytuacja w naszych lasach upodabnia się do tej sprzed 23 lat, kiedy doszło do katastrofalnego pożaru.
W czasie suszy nietrudno o pożar. W minionym tygodniu strażacy gasili kilka poważnych pożarów. Dzięki sprawnie przeprowadzonej akcji ogień udało się w porę ugasić, jednak zagrożenie wciąż występuje.
Służby w gotowości
W Nadleśnictwie Rudy Raciborskie obowiązuje trzeci (najwyższy) stopień zagrożenia pożarowego. Wilgotność ściółki w niedzielę i poniedziałek (8 – 9 sierpnia) wyniosła 10,7%. – W tych warunkach każda iskra, każdy niedopałek może stać się zarzewiem pożaru – mówi Tomasz Pacia z Nadleśnictwa Rudy Raciborskie, apelując do amatorów leśnych wycieczek o zachowanie szczególnej ostrożności.
Póki co, nie obowiązuje jeszcze zakaz wstępu do lasu – nadleśniczy ma ustawowa prawo do jego ogłoszenie dopiero wówczas, gdy wilgotność ściółki utrzymuje się na poziomie poniżej 10% przez pięć kolejnych dni. – W Nadleśnictwie Rudy Raciborskie nie ma jeszcze przesłanek, aby wprowadzić zakaz wstępu do lasu, tym niemniej sytuacja coraz bardziej upodabnia się do tej sprzed 23 lat, kiedy doszło do katastrofalnego pożaru – dodaje T. Pacia. Dlatego też służby leśne postawione są w stan najwyższej gotowości – obserwatorzy wytężają wzrok, tak aby w momencie zauważenia dymu przekazać informację do straży pożarnej oraz Rybnika – Gotartowic, gdzie stacjonują samoloty patrolowo-gaśnicze typu Dromader. W przypadku zagrożenia samoloty te podrywane są do lotu celem dokonania zrzutu wody – jednorazowa akcja tego typu to koszt 3500 zł. – W skali kraju Lasy Państwowe wydają miliony złotych na ochronę przeciwpożarową – mówi T. Pacia.
Pożary lasu
O tym że środki ostrożności nie są przesadzone poświadczają wydarzenia minionego tygodnia. 5 sierpnia z wieży obserwacyjnej w oddziale nr 183 pomiędzy Kuźnią Raciborską, Nędzą a Szymocicami zauważono dym. Na miejsce skierowano trzy zastępy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP w Raciborzu oraz ochotników z terenu Kuźni Raciborskiej i Nędzy. W sumie do walki z pożarem skierowano 37 strażaków. Wsparcia udzieliły im Dromadery z Gotartowic, które dokonały dwóch zrzutów wody. Ogień udało się ugasić po trwającej niemalże dwie i pół godziny akcji. Żywioł zdążył strawić 10 arów powierzchni lasu.
Dodajmy, że pomimo trwającego cały kolejny dzień dozoru pożarzyska, skumulowana w glebie energia spowodowała samozapłon... cztery dni później – w niedzielę 9 sierpnia. Również i tym razem pożar udało się ugasić.
Pożar ścierniska
Choć w gorących dniach sierpnia z niepokojem spoglądamy w kierunku lasów, zagrożenie występuje w całym powiecie raciborskim. W piątek 7 sierpnia na wzgórzu Strzybniczek (nieopodal Strzybnika) doszło do pożaru ścierniska. Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie – w tempie jednego kilometra na 10 minut. – Istniało realne zagrożenie, że w krótkim czasie dotrze on do Pawłowa– mówi mł. bryg. Roland Kotula, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP w Raciborzu.
Wypadki nie przybrały tak dramatycznego obrotu dzięki sprawnie przeprowadzonej akcji gaśniczej. Wzięło w niej udział 138 strażaków – 2 zastępy JRG Racibórz, 1 wóz operacyjno-bojowy oraz 25 zastępów ochotniczych straży pożarnych zarówno z gminy Rudnik jak i całego powiatu raciborskiego.
Pożar był o tyle specyficzny, że trawiący kolejne hektary ścierniska ogień pozostawiał po sobie wyłącznie popiół – płomienie szalałby więc tylko po obwodzie pożarzyska. Dojeżdżający na miejsce strażacy chwytali więc jego kolejne odcinki. Gdy strażakom udało się zamknąć obwód – pożar był już de facto ugaszony.
W trakcie akcji poderwano do lotu również samolot patrolowo-gaśniczy z Rybnika – Gotartowic, jednakże gdy doleciał on nad Strzybniczok sytuacja była już opanowana, dlatego też nie zrzucił on wody. W sumie pożar strawił 13 ha ścierniska.
Podczas minionego weekendu strażacy gasili jeszcze kilka pożarów ściernisk, traw i lasów – za każdy razem udało się je opanować. W przypadku pożarów w obrębie Nadleśnictwa Rudy Raciborskie na miejscu z reguły jako pierwszy zjawia się zastęp strażaków z Raciborza, który w tych gorących dniach codziennie rano wyjeżdża do Rud – na wszelki wypadek.
Choć 23 lata temu zarzewiem pożaru była skrzesana przez hamujący pociąg iskra, pożary z ostatnich dni często zaczynają się od niedopałków. Bądźmy więc ostrożni, nie wystawiajmy strażaków na próbę.
Wojtek Żołneczko
Wielki pożar z 1992 roku
Pożar wybuchł 26 sierpnia 1992 roku (rozpoczął się od iskry, którą skrzesały koła hamującego pociągu). Dym jako jeden z pierwszych zauważył Andrzej Kaczyna, który wcześniej gasił pożar torfowiska w Nędzy. Po uzupełnieniu zapasów wody zastęp A. Kaczyny pojechał w kierunku Kotlarni, na miejsce skierowano również zastęp OSP z Kłodnicy z Andrzej Malinowskim. Gdy wiatr zmienił kierunek, strażacy znaleźli się w potrzasku. Zginęli w płomieniach.
W ciągu kolejnych dni do akcji gaśniczej skierowano 26 samolotów, 1100 samochodów pożarniczych, śmigłowce, cysterny kolejowe oraz sprzęt dodatkowy – czołgi, pługi i spychacze. W sumie gasiło go 10 000 osób. Postęp pożaru udało się powstrzymać 30 sierpnia, w ciągu kolejnych tygodni trwało dogaszanie pożarzyska. Ogień strawił w sumie 9062 ha lasu i 15 wozów gaśniczych.