Festiwal po turecku
Zespół folklorystyczny „Łężczok” i mażoretki „Arabeska” z Zawady Książęcej reprezentujące Gminne Centrum Kultury w Nędzy i Stowarzyszenie „Bajtel” pierwszą połowę sierpnia spędzili w tureckim Çorlu na Międzynarodowym Festiwalu Kultury i Sztuki.
Zespołom towarzyszyła kapela „Raciborzanka” ze Stowarzyszenia Kultury Ziemi Raciborskiej „Źródło”. Podopieczni Aldony Krupy-Gawron i Weroniki Riemel zaprezentowali na miejscu tańce ludowe i mażoretkowe układy taneczne znane z aren mistrzostw Polski i Europy. Nim grupa około trzydziestu osób dotarła do znajdującego się sto kilometrów przed Stambułem Çorlu, miała kilkugodzinny odpoczynek nad zalewem Ada Ciganlija w stolicy Serbii - Belgradzie.
Nieoczekiwana zmiana
Festiwal w Çorlu odbywał się szósty raz, ale po raz pierwszy pod szyldem CIOFF, czyli Międzynarodowej Rady Stowarzyszeń Folklorystycznych, Festiwali i Sztuki Ludowej. W tureckim festiwalu udział wzięli tancerze z dziesięciu państw. Przed akademikiem w którym mieszkali był duży plac z siłownią, gdzie około trzystu uczestników festiwalu mogło przygotowywać się do festiwalowych koncertów. Jak się okazało już pierwszego dnia plany festiwalowe uległy solidnej zmianie – zamiast kilku koncertów, odbyć się miał tylko korowód ulicami miasta, jeden główny koncert na placu przed Urzędem Miasta w Çorlu i wspólna prezentacja tańca tureckiego. Wszystko przez ogromne upały, kiedy temperatura powietrza w cieniu często przekraczała 40 st. Celsjusza, więc prezydent miasta zabronił nadmiernego wysiłku fizycznego. Uczestnicy nic nie stracili na odwołanych koncertach, a wręcz zyskali i to bardzo. Było więcej wolnego czasu, który w pełni został zagospodarowany przez gospodarza festiwalu. Drugiego dnia zorganizowana kolumna autobusów zawiozła tancerzy do Edirne, stolicy dawnego Cesarstwa Bizantyjskiego. Tam nasi „turyści” obejrzeli stadion, na którym walczyli gladiatorzy i wybrali się także do drugiego największego w Turcji meczetu. Później organizatorzy zaprosili na obiad nad rzekę Tundża – w ten sposób chcieli pokazać swój sentyment do koczowniczego trybu życia.
Magiczne noce
Każdy ze spędzonych tam dni kończył się nocną zabawą. Rozpoczęli Argentyńczycy, a zakończyli Turcy. Zabawa zaczynała się codziennie o 22.00, a kończyła rano – były to tzw. noce narodowe, w trakcie których każdy kraj częstował swoimi potrawami, pokazywał tradycyjne zabawy i uczył swoich tańców. W trakcie nocy polskiej wszyscy zachwalali pyszną grochówkę od Ernestyna Janety, słodycze z Mieszka, kiszone ogórki domowej roboty i oczywiście mocniejsze trunki. Wspaniale udał się też zatańczony na kilkadziesiąt par polonez. Nim przystąpiono do konsumpcji i zabawy, nasz zespół w bawarskich strojach zaprezentował tańce mniejszości narodowej, które także pielęgnuje. Jedno z popołudni zostało poświęcone na sesję zdjęciową w centrum miasta, gdzie wszyscy tancerze – z Bośni i Hercegowiny, Serbii, Czarnogóry, Chorwacji, Cypru Północnego, Turcji, Korei Południowej, Argentyny, Meksyku i Polski zostali uwiecznieni na fotografiach. Natomiast przed południem przedstawiciele zespołów spotkali się z prezydentem miasta Ünalem Baysanem. Kolejną z atrakcji był wspólny taniec, którego melodią przewodnią był utwór „Sina nari”. Najpierw organizatorzy poświęcili kilka godzin na naukę tego tańca, aby kilka dni później w centrum miasta wspólnie odtańczyć go w ramach akcji flash mob. Taniec blisko trzystu tancerzy w jednym miejscu robił wrażenie nie tylko na przechodniach, organizatorach, ale także samych tancerzach. Był także czas na zwiedzenie Çorlu, pokrzątanie się po sklepach i spróbowanie oryginalnego tureckiego kebaba, bardzo różniącego się od tych sprzedawanych w Polsce.
Kapela grać!
Koncert tylko jeden, ale pani Aldona, główna choreografka zespołu nie odpuszczała i część wolnego czasu poświęcała na próby. Na uwagę zasługuje kapela „Raciborzanka”, której przewodził 60–letni nauczyciel z Państwowej Szkoły Muzycznej w Raciborzu Henryk Malon. On sam nie tylko doświadczeniem, ale i wiekiem przerastał pozostałych członków kapeli: 8–letniego Adasia, 11–letnią Olę, 12–letniego Karola i 14–letniego Szymona. We czwórkę mieli o 15 lat mniej niż sam pan Malon. W czasie występu do kapeli dołączyła Maria Majerczyk z zespołu „Majeranki” z Chabówki koło Rabki–Zdrój. Wraz ze swoją grupą przebywała od lipca na części festiwalu dotyczącym sztuki, a prywatnie jest miłośniczką skrzypiec.
Po turecku
Jak wielkie było to przedsięwzięcie, pokazał przemarsz ulicami miasta. Barwny, głośny i roześmiany korowód maszerował ponad godzinę. Przed pięknym godzinnym korowodem przez miasto specjalnie na spotkanie z Polakami przyjechał Konsul Generalny Rzeczpospolitej Polskiej w Stambule – Grzegorz Michalski. Jak już wcześniej wspomniałem największym wydarzeniem całego festiwalu był główny niedzielny koncert, na którym każdy z zespołów zaprezentował niespełna 15–minutowy program. Aldona Krupa–Gawron postanowiła pokazać trochę układów mażoretkowych i tańców ludowych z Beskidu Śląskiego i Cieszyna. Sama również wystąpiła przed bardzo liczną widownią śpiewając pieśń po turecku zatytułowaną Üsküdar’a gider iken (Idąc do Üsküdar’a – dzielnica Stambułu). Za odśpiewanie tego utworu zebrała gromkie brawa. Koncert zakończył się uroczystą kolacją w budynku urzędowym, co bardzo mile zaskoczyło uczestników festiwalu. Zresztą pani Aldona lepiej z organizatorami dogadywała się w języku tureckim niż w każdym innym. Zna go bowiem z wielokrotnego przebywania podczas festiwali na Cyprze. Wracając jeszcze do atrakcji poza festiwalowych, tancerze mieli także cały dzień na wypoczynek w pobliskim aquaparku, wszyscy chętni kolejnego dnia mieli okazję wybrać się także na wycieczkę po Cieśninie Bosfor. Dziesięciodniowy pobyt za granicami kraju tancerze zakończyli odwiedzinami dobrze znanego Kiten w Bułgarii, gdzie byli już na festiwalu rok wcześniej. Był czas na morskie kąpiele i złapanie trochę opalenizny. Ostatnim przystankiem powrotnej podróży był ponownie Belgrad i zalew Ada Ciganlija z temperaturą ponad 45 st. Celsjusza w cieniu.
Maciej Kozina