Proboszcz Przywara: nigdy nie zapomnę Sudołu
Po 41 latach posługi ks. Józef Przywara opuścił dzielnicę Raciborza i udał się na emeryturę. W Sudole odprawił swoją ostatnią niedzielną mszę. Kazanie wygłosił jego wychowanek ks. dr Eugeniusz Ploch. Parafianie wręczyli mu prezenty, wizytę złożyli też prezydent Raciborza i starosta raciborski.
– Takich emocji jak dzisiejsze już dawno nie miałem głosząc kazanie – mówił E. Ploch. Podkreślał w nim, że Bóg pokazuje wiernym proboszcza jako ojca i parafię jako dom. Proboszcz Przywara przez 41 lat przebywał w Raciborzu jako ojciec parafii, a ci co tam mieszkają zwracali się doń: ojcze duchowny. Jak zaznaczył ks. Ploch, od początku posługa proboszcza musiała iść w parze z dbaniem o dom. Nowy ksiądz z sercem budował atmosferę. Wszystko robił razem z parafianami. – W wielu parafiach nie ma już szkolnych mszy, a nasz proboszcz w tej kwestii nigdy nie odpuścił -wyrażał uznanie dla odchodzącego kapłana. – To on znał najwięcej historii ludzkich z naszej parafii. On to wszystko musiał „jeść”. Jak było mu ciężko gdy zaczęły się wyjazdy za granicę, jak odprowadzał setki ludzi na cmentarz. Jakie on musiał mieć serce – kontynuował w kazaniu. Podkreślił, że Przywara „5 chłopaków do święceń kapłańskich prowadził”. – Boże dziękujemy ci za ojca naszego – zwrócił się do siedzącego obok proboszcza.
Dziękował mu na koniec: za ofiarność, za modlitwy i za rozgrzeszenia, za każdy gest dobroci. – Zawierzamy mu całe życie i przyzywamy błogosławieństwa dla niego – zakończył kazanie.
Prezydent Raciborza Mirosław Lenk powiedział, że z sudolskim proboszczem znają się kawał czasu. – Stworzył ksiądz tutaj solidny dom z dobrym ojcem. Chciałbym w takim zamieszkać – powiedział. Dziękował za „miłość do stowarzyszenia, do szkoły i za to, że ksiądz przekonał go do wielu rzeczy. – Proszę nas odwiedzać w Sudole i w Raciborzu. Niech księdza dobry Bóg prowadzi – przekazał M. Lenk.
– Nawet nie wiem kiedy to minęło. Dziękuję za okazane serce i dobroć. To co zostało zrobione to nie moja zasługa, a wasza – zwrócił się do parafian proboszcz Przywara. Podkreślił, że cieszy się z tego, że doprowadził do ołtarza pięciu księży. – Bo ksiądz ma być specjalistą od spraw duchowych – stwierdził za papieżem Benedyktem XVI. – Były radości, były problemy i pożar kościoła. Ale te 5 prymicji cieszy mnie szczególnie – zaznaczył. Dziękował, że mieszkańcy Sudołu go „znosili i tolerowali”.
Prosił aby parafianie dbali o jego ostatnie dzieło – pomnik świętego Jana Pawła II czyli szkołę katolicką. – Wspierajcie ją życzliwością. To dzieło dzielnicy. Oby trwało i się rozwijało. Nigdy nie zapomnę Sudoła, będę miał go w jak najlepszej pamięci – pożegnał się ks. Józef Przywara. Parafię przejął następca – ks. Norbert Nowotny.
Mariusz Weidner
Kapłan w konnej procesji
Ks. Józef Przywara, zanim trafił do Sudołu, był wikarym w raciborskiej farze. Wówczas słyszał o procesjach konnych, ale tych po ziemi pietrowickiej. – O Sudole się nie mówiło. To były czasy gdy dzisiejsza dzielnica Raciborza należała do gminy Krzanowice. Można powiedzieć, że takie wydarzenia trzymano w tajemnicy – wspomina ksiądz. Służył potem w Toszku i Bytomiu aż został proboszczem w Sudole. – Od razu dowiedziałem się, że Wielkanoc jest tutaj wyjątkowa. Odbywa się coroczna procesja konna, a ksiądz jest jej najważniejszym uczestnikiem. Mój poprzednik podobno miał nawet osobiste siodło – uśmiechał się proboszcz. Przywarę zaproszono do jazdy wierzchem i przez kilkanaście kolejnych lat, począwszy od wiosny 1975 roku, dosiadał klaczy miejscowych gospodarzy by przebyć trasę procesji. – Koni użyczali mi Gilbert Grela i Edward Rostek. To były łagodne konie, zawsze te same i sprawdzone – opowiada nasz rozmówca. Józef Przywara koni się nie bał, bo wychował się na wsi gdzie jeździł konno z dziadkiem. Zwierzęta te bardo lubił mimo, że raz w dzieciństwie zwierzę o mało co nie odgryzło mu ucha.