Taki korowód się zdarza raz na 750 lat
Krzanowice. Trzy dni trwały obchody 750-lecia Krzanowic. Częścią tej imprezy były dożynki gminne, które odbyły się 6 września. W gminie sami się dziwili, że udało się zorganizować wydarzenie z takim rozmachem. Wszystko dzięki nagłemu, finansowemu wsparciu sponsorów.
Dożynki rozpoczęła msza święta, po której na ul. Długiej zaczął się formować korowód. Pojazdów było tak dużo, że ich ogon oplótł niemal pół Moravii. Pomimo opóźnień panowała przyjazna atmosfera. To cieszyło, gdyż rolnicy z gminy Krzanowice są znani z twardych charakterów. Tego dnia dzielili co najwyżej cukierkami.
Co wyprawiali przebierańcy na wozach nie sposób opisać. Dobrze, że tego nie widział biskup Rudolf Pierskała z diecezji opolskiej, który razem z proboszczem ks. Tomaszem Giergą dbali o duchową oprawę dożynek na końcu pochodu. O ludzki wymiar święta starali się starości, którymi byli Monika Tenka i Lothar Eichner, a których mocno wspierali strażacy i inni, którym zamarzyły się udane dożynki. Warto wymienić jeźdźców, którzy pięknie zamykali korowód: Marcela Jureczko, Paweł Koza, Szymon Pośpiech oraz Norbert i Artur Ternkowie.
Kiedy objechali tak całe Krzanowice, to na rynku rozpoczęli biesiadę. Zebrane tłumy przyglądały się tu przekazaniu chleba, aby później zrywać boki po skeczach Krzanowickich Om. Później były tańce i zabawa do północy.
(woj)