Wiatraki straszą ludzi
Kolosy ze śmigłami wirujące w oddali – te widoki znane z zagranicy i polskiego wybrzeża niedługo mają być obrazkiem z okna wojnowiczan i innych mieszkańców ziemi krzanowickiej. Ci obawiają się, że staną za blisko domów.
Artur Michniewicz dowiedział się o wiatrakach od żony. Ta przez przypadek znalazła w internecie notkę o planowanej inwestycji szwajcarskiego funduszu. Chce on w najbliższym czasie postawić w gminie Krzanowice ponad 30 elektrowni wiatrowych. Trzy z nich mają znaleźć się na polach między Raciborzem, Wojnowicami i Bojanowem. Miejscowi sprawdzili na których działkach. Okazało się, że będą mieli widok na wiatrak oddalony od ich domu jakieś pół kilometra. W internecie znaleźli tyle negatywnych wieści o wpływie elektrowni wiatrowych na otoczenie (ucieczka ptactwa, hałas, infradźwięki itp.), że przestraszyli się nie na żarty.
Ręce burmistrza
Z taką wiedzą udali się do burmistrza Krzanowic. Andrzej Strzedulla rozłożył ręce. Inwestor kupił prywatne tereny, a starostwo wydało pozwolenie na budowę. Wizyta w urzędzie powiatowym też niewiele dała, bo wszystko odbywa się zgodnie z prawem. – Na pocieszenie usłyszeliśmy, że wiatraki będą nowoczesne i ładne, a studenci piszą o nich pracę magisterską. Ale co nam po tym? – mówi Michniewicz. Jego ojciec, od 40 lat mieszkający w Wojnowicach nie kryje żalu do miejscowych przedstawicieli władz. – Osiedliłem się tutaj by uciec od miejskiego hałasu. Na starość postawią mi pod domem głośne turbiny. Najgorsze, że wszystko odbyło się bez wiedzy mieszkańców – narzeka pan Włodzimierz. Co ciekawe, grunty pod elektrownie wydzierżawili miejscowi właściciele. – Nie rozumiem ich, przecież też tu mieszkają i odczują skutki ich działania jak wszyscy – dodaje. Nieoficjalnie pada powód takiej decyzji – stawka 9 tys. zł rocznie z umową na 30 lat.
Sąsiad wiatrak
Oburzeni wojnowiczanie oraz mieszkańcy pobliskiego Bojanowa postanowili się zjednoczyć w niedoli. Zebrali podpisy, łącznie ponad 210 w dwa dni i skierowali pełne oburzenia pismo do kilku instytucji. Wskazali w nim m.in.: zagrożenie dla zdrowia ludzi oraz zwierząt gospodarskich; załatwienie sprawy po cichu i negatywy dla biologicznej egzystencji roślin i zwierząt dziko żyjących. Dokument dostali: burmistrz, starosta, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego i wojewódzki inspektor ochrony środowiska. Skontaktowali się z lokalnymi mediami i nieopodal miejsca gdzie staną wiatraki urządzili na ul. Kolejowej konferencję prasową. – W 2012 roku kupiliśmy tu ziemię i zbudowaliśmy dom. Nikt wtedy nie mówił, że w sąsiedztwie staną elektrownie wiatrowe. Teraz ceny nieruchomości tu spadną. My też omijalibyśmy okolicę gdzie kręcą się wiatraki – przyznaje Magdalena Cimen z Bojanowa. Z kolei Urszula Buczek z tej samej wsi nie może się nadziwić, że w niedużej gminie jaką są Krzanowice, rozplanowano aż 33 turbiny wiatrowe. – Miejsc gdzie staną w odległości 500 m od zabudowań będzie na pewno więcej – twierdzi. Ubolewa, że nie odbyło się w sprawie inwestycji żadne spotkanie. – Taka ważna sprawa, że należy poinformować o tym ludzi – uważa. Buczek przestrzega, że to nie tylko problem Krzanowic, ale i ich okolic – Raciborza, Bieńkowic i Samborowic. – Będą oddziaływać na przestrzeń kilku kilometrów – przekonuje.
Na uliczne spotkanie przyjechali do Wojnowic dwaj lokalni politycy: Katarzyna Dutkiewicz – radna powiatowa PiS i Piotr Klima – radny Raciborza. O proteście mieszkańców dowiedzieli się pocztą pantoflową. Uznali sprawę za ważną, bo dotyczy również stolicy powiatu. Nie tak dawno wiceprezydent Wojciech Krzyżek w ostrych słowach reagował gdy pietrowicki wójt Andrzej Wawrzynek zapowiadał, że od strony Ocic staną potężne wiatraki. Zapowiadano sądową batalię w tej sprawie. Czy teraz będzie podobnie? Elektrownie w Wojnowicach znajdą się nieopodal miejskich rogatek tyle, że w pobliżu dzielnicy, w której nie mieszkają – jak w Ocicach – prezydent z zastępcą i szefem rady miasta.
Chcą odszkodowań
Dutkiewicz z Klimą chcą doprowadzić w trybie pilnym do spotkania poświęconego wielkiej inwestycji elektrowni wiatrowych. Liczą na zaangażowanie starosty Ryszarda Winiarskiego oraz prezydenta Mirosława Lenka. Zapraszają też samorządowców krzanowickich, z których nikt nie pofatygował się 10 października do Wojnowic by wysłuchać wystraszonych mieszkańców.
Miejscowi liczą, że jest jeszcze możliwa jakaś modyfikacja planów inwestora, tak by obecność gigantycznych turbin nie była uciążliwa dla otoczenia. Chcą znaleźć prawnika, który zgodziłby się ich reprezentować w tej sprawie. Rozważają pozew o odszkodowanie za utratę wartości ich nieruchomości w związku z planowaną inwestycją. Rozczarowani postawą swoich przedstawicieli w samorządzie nie wykluczają dalszych form publicznego protestu.
Mariusz Weidner